Pov. Ameryka
A: Wychodzę! - powiedziłem ubierajac buty.
Zanim wyszedłem z kuchni wyłonił się mój tata.
WB: Dokąd niby? Już chodzić możesz?
A: Mówiłem, że już tak mnie nie boli, zresztą świeże powietrze dobrze mi zrobi.
WB: No nie wiem czy to dobry pomysł.. A co jeśli znów zacznie cię boleć i nie będziesz mógł dojść do domu?
A: Mam telefon spokojnie - przewróciłem oczami.
WB: Może niech Kanada z tobą pójdzie? Tak. Kanada! Chodź tutaj!
Słysząc jak go woła szybko skończyłem wiązać buta, chwyciłem za kurtkę i wyszedłem z domu. Będąc już kilkanaście metrów od niego spojrzałem za siebie i zobaczyłem ojca stojącego w oknie ze skrzyżowanymi rękoma.
Ubrałem kurtkę i nie zwracając na niego uwagi poszedłem w stronę małego lasku z jeziorem. Po co mi tutaj brat.. Chciałem pobyć trochę sam. Często chodzę na takie spacery, szczególnie o tej porze, gdy jest już ciemno i nie ma za dużo ludzi.
Wyciągnąłem z kieszeni telefon oraz słuchawki, podłączyłem je i puściłem muzykę. Jak zwykle kierowałem się w stronę mojego ulubionego miejsca. Znajdowało się ono kilka metrów od jeziora. W tym miejscu znajdowała się ławka, wszystko było zasłonięte krzakami, mało osób o tym wiedziało. Idąc ścieżką nie było szans, aby zobaczyć że coś takiego się tam znajduje.
Byłem już blisko mojego celu. Po drodze nie spotkałem żadnej osoby i chyba tylko trzy przejeżdżające samochody. Byłem już w takim miejscu gdzie nie było wielu latarni. Schowałem okulary do kieszeni bluzy. Przedostałem się przez zarośla. Tym razem na miejscu nie było żadnych śmieci. Ostatnio jak tu byłem znalazłem pod ławką trzy butelki po piwie i paczke po papierosach.
Usiadłem na ławce i wpatrywałem w niebo. Uwielbiam obserwować gwiazdy, a dziś była na to idealna okazja, ponieważ nie było za dużo chmur.
Dobrze, że wziąłem tę kurtkę, właśnie zaczął wiać lekki wiatr tworząc małe fale na wodzie, rozmywające obraz nieba.
Plecy zaczęły mnie trochę boleć od siedzenia dłuższy czas w tej samej pozycji. Chcąc się trochę poprawić przez przypadek odłączyłem słuchawki, które następnie wypadły mi z uszu. Chcialem je podłączyć ponownie, ale zatrzymałem się. Słyszałam szum drzew i jakaś melodie niedaleko mnie.
Zaciekawiony wstałem i zmierzałem do źródła dźwięku. Ktoś właśnie grał na gitarze. Przechodząc przez te same krzaki zachaczyłem raną o gałązke. Syknąłem cicho z bólu, ale nadal szedłem w tamtą stronę, troche kulejąc. Widziałem już osobę grająca, właśnie zaczął śpiewać. Był to jeden z chłopaków który pomógł mi dojść do domu, a dokładniej Rosja. Stanął kawałek za nim, aby mnie nie zauważył i słucham piosenki. Nie miałem pojęcia, że ma taki ładny głos, a do tego, że potrafi grać na gitarze i to tak dobrze. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem.
Chwile później przestał grać i zamilknął. Byłem trochę zawiedziony, że to już koniec. Chłopak patrzył się przed siebie, nadal trzymając gitarę.
Na początku nie chciałem, żeby mnie zauważył, ale zapominając o tym zacząłem cicho klaskieć w dłonie.
On wyraźnie wystraszony tym gestem prawie wypuści gitarę do wody. Odwrócił się w moja stronę. Przyglądał mi się nic nie mówiąc. Najwyraźniej nie był w stanie odgadnąć kim jestem, gdyż stałem w takim miejscu że nie było mnie dobrze widać. Nadal kulejąc, trochę podszedłem, aby mógł mnie zobaczyć. Gdy mnie rozpoznał wyglądał na jeszcze bardzej przestraszonego niż wcześniej. Zaśmiałem się cicho.
CZYTASZ
Nie chcę cię ranić || RusAme || COUNTRYHUMANS
RandomW poprzedniej książce było za mało opisów, w tej chyba jest za dużo, czasami niepotrzebnych. W tamtej wiele rzeczy nie było zaplanowanych i się nie zgadzało, w tej jest za dobrze zaplanowane (może pod koniec książki pokaże zdjęcia tego, jak jest wsz...