~5~

234 15 19
                                    

Pov. Rosja

Obudziłem się w bardzo wygodnym miejscu. Leżałem w łóżku, ale nie moim, moje nie jest takie wygodne. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pomieszczeniu. To nie był mój pokój. Dopiero po chwili przypomniałem sobie że nocowałem u Ameryki. Spojrzałem na chłopaka siedzącego na krześle niedaleko łóżka. Nie przypominam sobie żebym zgodził się na spanie w jego łóżku. Musiał mnie tu przetransportować jak spałem. Będzie zemsta. Mówiłem mu że mogę tam spać, ale jak zwykle postawił na swoim. Podniosłem się z łóżka i do niego podszedłem. Podniosłem chłopaka i rzuciłem go na łóżko. Od razu się obudził. Spojrzał na mnie zszokowany i wystraszony, a ja się po prostu lekko uśmiechałem.

A: Za co?!

R: Ja miałem spać na krześle.

A: Powinieneś się cieszyć, że śpisz w  wygodniejszym miejscu.

Prychnąłem i usiadłem obok niego na łóżku.

R: Jak się spało?

A: Dobrze, dopóki mnie nie obudziłeś..

R: Jesteś zły?

Westchnął i położył się nakrywając głowę kołdrą.

A: Nie, nie jestem.

R: To dobrze.

Chwile siedzieliśmy w ciszę. Ściągnąłem po telefon, ale zapomniałem, że jest rozładowany..

A: Która godzina?

R: Nie wiem.. Mam rozładowany telefon.

A: Czemu wczoraj nie podłączyłeś?

Nie odpowiedziałem. Wstał i otworzył szufladę w biurku. Wyciągnął z niej ładowarkę, po czym podłączył ją do kontaktu. Wyciągnął rękę w moja stronę. Podałem mu swój telefon, a chwilę później już się ładował.

Znów cisza.. W pewnej chwili głośno zaburczało mi w brzuchu... Aż głupio mi się zrobiło. Czułem na sobie wzrok chłopaka, ale nie chciałem na niego spojrzeć. Udawałem jakbym wogóle tego nie zauważył, chociaż strasznie bolał mnie żołądek.

A: Jest dziewiąta, za pół godziny mamy śniadanie. Wytrzymasz?

R: Do tego czasu już mnie nie będzie, spokojnie.

A: Jak to? Nie zostaniesz na śniadanie?

R: Nie chce wam robić kłopotu. Wystarczy że pozwoliliście mi zostać. To już dużo.

A: Żartujesz sobie? Nie ma mowy, zostajesz na śniadanie, to nie jest żaden problem.

Spojrzałem na niego trochę załamanym wzrokiem. On skrzyżował ręce na klatce piersiowej, pokazując, że on teraz rządzi.

R: Ame,naprawdę nie trzeba.

A: Ale--

Przerwałem mu.

R: Nie ma "ale".. Zaraz znikam, tylko telefon mi się włączy.

Zrobił smutną minę i opuścił ręce. Chętnie bym u niego jeszcze został, ale pewnie rodzeństwo się o mnie martwi..

R: Ah... Jutro w szkole się zobaczymy, ewentualnie na chwilę po lekcjach będę mógł się spotkać.

A: Trochę długo czekać, ale dobrze..

R: Uśmiechnij się, ze smutną miną źle wyglądasz.

Zrobił to o co go poprosiłem. Od razu lepiej.

A: Ale może jednak zjesz coś? Zrobię ci kanapkę, poczekaj chwilę.

Zanim zdążyłem coś powiedzieć, wyszedł z pokoju. W sumie w domu i tak nie mam najprawdopodobniej nic do jedzenia, więc się przyda.
Kilka minut później wrócił z kanapkami i chyba herbatą.

Nie chcę cię ranić ||  RusAme || COUNTRYHUMANSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz