2. Kto zawinił?

297 20 23
                                    

[*]

Nadal mi przykro jak to widzę...

- Już ci mówiłem, że to nie moja wina - westchnął chłopak widząc zezłoszczoną minę swojego ojca. Siedział jak na skazaniu już drugą godzinę. Przecież to nie była jego wina, prawda?

-Nie twoja?! A czyja? Najpierw przemyśl to, co chcesz powiedzieć dwa razy, zanim otworzysz jadaczkę.

Król był na skraju wytrzymania. Jak bardzo jego syn był nieodpowiedzialny? Wychowywał swoje dzieci tak samo, więc dlaczego Namjoon okazał się być taki bezmyślny. Chciał zrobić z niego swojego następcę. W tym przypadku to nawet nie wchodziło w grę. Na szczęście miał jeszcze dwóch synów.

- Ale przecież to on zaczął. Opluł moją ulubioną koszulę i nawet nie przeprosił!

- I co z tego? Nie musiałeś w odwecie mówić mu jaki to jest brzydki i...

- Tato, nie widziałeś go? - Kim przewrócił oczami, po czym szepnął do siebie: - Poza tym ślinił się na mój widok od samego początku.

- Widziałem i wyglądał lepiej od ciebie. Był kulturalny i posiadał więcej gracji niż wy wszyscy razem wzięci. Przez ciebie zginęło już wiele ludzi. Nic mnie to nie obchodzi, ale teraz w twoim zasranym interesie jest odkręcenie tego.

- I jak mam to zrobić? Oni prędzej utną mi łeb, niż wysłuchają!

Król położył dłoń na czole mając już dość rozmowy ze swoim najstarszym synem. Już miał otwierać ponownie usta, gdy usłyszał stukanie do drzwi. Udzielił zgody i po chwili przed nimi stał jeden z żołnierzy mających za zadanie obronę zamku.

- Panie - mężczyzna ukłonił się pośpiesznie, kiwnął głową w stronę młodszego i znów zwrócił się do władcy. Był zdenerwowany. - Wróg wkradł się do zamku.

- Co? Ktoś jest ranny?

- Pięciu naszych nie żyje i zniknęła jedna osoba.

- Jesus... Kto? Moja żona?

- Panicz Jimin, panie.

- Jak to? Dlaczego akurat on? Wiadomo coś? - Król zaczął ubierać wierzchnią warstwę swojego ubioru, po czym spojrzał srogo na syna, który siedział wpatrzony w dywan. - Jeśli coś mu się stanie to wiedz, że to będzie twoja wina.

- Ale...

- Panie - wtrącił podwładny - Kiedy odjeżdżali z krzyczącym paniczem, to jeden z nich, chyba był to Kim Taehyung, krzyknął, że nie tego syna chcieli, ale na Joona poczekają...

- To jest ten... - Nie dokończył widząc kiwnięcie głową na znak potwierdzenia. Westchnął i znów zwrócił się do syna dopinając guziki. - I dumny jesteś z siebie?!

Namjoon nic nie mówiąc zapadł się głębiej w kanapie.

Każdy władca wiedział, kto to Kim Taehyung. Ten mężczyzna był nieprzewidywalny. Jeśli w twoim królestwie był problem, wystarczyło wyłożyć plik banknotów na stół, a zjawiał się on i wykonywał brudną robotę. Z takimi jak on nie powinno się zadzierać. 

- Soojoon, zbierz wojsko. Ogłoś wszystkim, że widzimy się na placu. - I wyszli. Namjoon cały czas upierał się przy swoim. To nie była jego wina. To tamten zawinił. On powiedział tylko, co myśli. Ten Jin był jakiś dziwny i tyle. Zachowywał się, według Namjoona, jak rozpieszczona księżniczka. Cóż, niewiele się mylił. Tylko płeć się nie zgadzała.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Puszczaj mnie! Ty wiesz kim ja jestem?! Wiesz kim jest mój ojciec?! - Blondyn niesiony na plecach, jak Fiona w Shreku, usiłował uciec porywaczom. Niestety, był jedynie mocny w gębie. - Już ja zadbam o to, abyś sczezł w bólu!

Survival || YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz