Prolog

631 22 2
                                    

Kurwa, jak dobrze. Jeszcze żadna laska tak mi nie obciągała. A było ich sporo. Obecnie jestem w męskim kiblu w klubie Terra Blues w Nowym Jorku, bo niby gdzie indziej? Mam do domu sprowadzać jakąś dziwke na jedną noc? Jeszcze nie oszalałem. Może i jestem okropny, ale skoro sama mnie zaciągneła do kibla? Ja tylko korzystam z okazji.
Czułem że zaraz dojdę więc chwyciłem ją za włosy i zacząłem szybciej poruszać jej głową.
Gdy wkońcu udało się jej dokonać kluczowego momentu z moim kolegą wstała na nogi i spojrzała się na mnie wyraźnie podniecona.
- Jak ci się podobało? - spytała.
- Byłaś... - Co by tu powiedzieć żeby nie zrobić jej nadzieji na głębsze relacje?
- Byłaś dobra - Tylko na taką odpowiedź mnie stać.
- To może teraz zajmiesz się mną ? - Patrzę na nią jak na idiotke. Co ona sobie myśli ? Pcha mi się do kibla i teraz ja mam ją pieprzyć? Może sobie najwyżej pomarzyć. Szybko wciągam spodnie, zapinam rozporek i zanim cokolwiek zdążyła powiedzieć obracam się z zamiarem wyjścia. Szybko jeszcze przeglądam się w lustrze i przeczesuję swoje brązowe włosy. Wychodząc z toalety, słyszę jak mnie woła. Oczekuje pewnie, że się odwrócę. Śmieje się pod nosem. Jest żałosna jeśli myśli, że ją przelecę.
W klubie aż roiło się od ludzi. Tańczyli, pili, a do tego pewnie zabawiali się w ten sam sposób co ja parę chwil wcześniej, ale to już raczej męska część osób. Ledwo co dotarłem do baru i zamawiając drinka słyszę jak ktoś mnie woła.
- Connor! - Odwracam się i kogo widzę? Mój kumpel, Ashton. Przybijamy piątkę.
- Ashton!- Jest on moim najlepszym przyjacielem znamy się dość długo. Zdążyłem się już przyzwyczaić że z nim nie da się nudzić. Poprostu nie umie usiedzieć na tyłku i zawsze odwala jakieś akcje.
- Coś długo cię nie było, stary - Powiedział spoglądając na mnie i ruszając dwuznacznie brwiami.
- Musiałem załatwić pewną sprawę.
- A, jasne, rozumiem - Uśmiechnął się.
Biorę łyk swojego drinka i czuję jak alkohol przyjemnie rozgrzewa moje ciało.
- Chodźmy do naszego stolika. - Zaproponował.
Ruszyliśmy przez tłum bawiących się, już nieźle wstawionych ludzi.
Rozglądam się za jakimiś laskami. Może jakaś jeszcze ma ochotę na małe co nieco. Śmieje się przypominając sobie niedawną sytuację w kiblu.
Nasza grupa przeważnie składała się z kilku chłopaków i lasek które akurat przyczepiły się do nich i siedziały im na kolanach. No tak normalka. Rozsiadłem się wygodnie na fotelu i spojrzałem na Asha. Ten przywdział minę, która zwykle oznacza jedno. On coś knuje.
- Patrz tylko co udało mi się skołować - Mówi uśmiechając się. Zza paska wyciąga przeładowaną broń.
- O kurwa stary! Skąd ty to wytrzasnąłeś !? - Krzyknąłem zdziwiony i zarazem rozbawiony .
- Ma się te znajomości . -Zaśmiał sie
- Jasne. A tak serio?- Nie zamierzam mu odpuścić.
- A dostałem.
- Mogę wiedzieć od kogo? - Spytałem zdziwiony.
- Wiesz, Connor świat jest niebezpieczny lepiej być zawsze przygotowanym na najgorsze.
- Za dużo wypiłeś, lepiej to schowaj. - Mówię z powagą. Przecież nikt nie może zobaczyć tej spluwy.
- Tak jest!
Cały Ashton zawsze coś mu odpierdoli.
- Zdrowie! - Krzyczy jeden z naszych znajomych. Wszyscy równo odpowiadają i zaczynają pić .
- No to zaczynamy zabawę, panowie! - Chociaż dobrze wiem że jutro nie będę pamiętał nic z tej imprezy . Dobre parę godzin zleciało nam na piciu i flirtowaniu z dziewczynami. Właśnie kończyłem taniec z Bellą jest taka seksowna ...Albo poprostu jestem pijany i sobie to wmaiam. Wkońcu niespodziewanie słyszę głos Ashton.
- Wybaczy Pani ale muszę porwać kolegę, rozumiesz skarbie, ważna sprawa. - Patrzę na niego ze złością w oczach. Właśnie zmarnował moją szansę na miłe spędzenie reszty nocy!
- Czego ty chcesz, nie widzisz że jestem zajęty!
- Słuchaj jesteś mi potrzebny!
- Do czego? Ash kurwa, co ty znowu zrobiłeś!
- Nic! Poprostu dzwonił do mnie Pedro. Zapomniałem że muszę odebrać te dragi i dać mu kasę.
- To już twój problem. Jedź sam.
- Przeciez piłem! Równie dobrze moglibyśmy jechać twoją furą. Przecież jesteś dobry w te klocki, już nie raz jechałeś po pijaku, a już nie wspomnę o zawodach. - Chciałem mu powiedzieć, że tym razem sam musi posprzątać swój własny burdel. Ale to mój kumpel, a kumpli się nie zostawia w potrzebie. Zwłaszcza Ashtona. Nigdy nie wiadomo co mu odwali. Przysięgam kiedyś go za to zabije.
- Dobra, zamknij już mordę zamówię taksówkę. Masz kasę?
- Wydałem, przy sobie mam tylko te odłożone dla Pedro.
- Jeszcze za ciebie płacić muszę świetnie.- Już mam go dość. Żegnamy się z chłopakami i dziemy w stronę nadjeżdżającego samochodu. Przez całą drogę czułem się dziwnie, tak jak by coś w mojej głowie podpowiadało mi, że to wszystko to zły pomysł.
Wysiadamy na umówionej ulicy gdzie mamy odebrać paczkę. Jest to stara opuszczona fabryka, w pobliżu znajduje się port rybacki. Typowa miejscówka ćpunów. Ash właśnie dostał wiadomość.
- Czeka na nas za rogiem. Chodź.
Ruszam więc za nim. Celowo zostałem trochę w tyle. Wkońcu to jego sprawa niech się sam nią zajmie. Jestem tu tylko do towarzystwa.
- O, Ashton! No! Proszę, proszę wynająłeś sobie ochroniarza? Kto to? - Nie słyszałem wcześniej głosu Pedro. Wygląda mi na typowego ćpuna, handlującego wszystkim co, mu się podsunie pod łapy. Jest łysy, ubrany w dresy i ma kolczyk w wardze. Muszę przyznać że koleś nie wygląda na miłego. Raczej się nie polubimy . Z kim ten Ash się zadaje, na miłość boską?
- No co ty, Pedro? Nie poznajesz go przecież to... - Nie zdążył dokończyć.
- Connor Evans - Odpowiedziałem.
- Aaa. Ten który podobno wszyscy się boją. - Odparł z kpiną w głosie.
- Tak. Może w takim razie ty też powinieneś? - Uśmiechnąłem się do niego. Chyba mój gest go bardzo zdenerwował.
- Takiego debila jak ty? - Zaczyna rechotać. Teraz juz wiem, że napewno się nie polubimy.
- Ten,,debil''za chwilę może ci skopać mordę. - W środku się we mnie gotowało na jego widok.
- Ej, ej! Spokojnie. - Powiedział Ash. Jestem pewny że gdyby się nie wtrącił nasz kolega ostro by oberwał.
- Ty! Nie uspokajaj mnie tylko dawaj kasę.
- Najpierw dawaj towar - Odpowiadam .
Pedro patrzy na mnie i wyciąga z kieszeni paczkę i podaje ją Ashtonowi. Nie spuszcza ze mnie wzroku kutas. Ash podaje mu pieniądze.
- Jaja sobie ze mnie robisz ? Co to kurwa ma być?! - Oho, nasz nowy kolega odpala agresora.
- No.. kasa - Odparł. Czyżby się bał?
- Co to to nie. Jeżeli myślisz że będę wkółko dawał ci dragi za taką samą cenę to się grubo mylisz.
- Ale.. ale Pedro.- Coś czuję, że to się źle skończy. Wolę być przygotowany na najgorsze więc podchodzę bliżej Asha.
- Dawaj kasę, kurwa!
- Nie mam, do chuja! Dałem ci kasę tak jak zawsze. Nie mówiłeś, że zmieniasz cene.-Odparł Ash.
- No widzisz! Właśnie to zrobiłem. Więc albo dajesz kasę albo źle to się dla ciebie skończy.
- Connor...- Patrzy na mnie błagającym wzrokiem. Kurwa co ja mu na to poradzę? Sam się wpakował w to gówno. W pewnej chwili obydwoje patrzymy na Pedro. W ręku trzyma broń skierowaną prosto w Asha. W jednej chwili wytrzeźwiałem, a złość zastąpił strach.
- Pedro daj spokój to tylko kasa! Następnym razem dostaniesz więcej! - Krzyczy Ash i unosi ręce .
- W dupie to mam! Trzeba było mnie nie wkurwiać.
Myśl Connor! Musze coś wymyślić bo źle to się dla nas skończy. Ash stara się przekonać Pedro że mogą się jakoś dogadać. No tak! Wreszcie przypomniało mi się jak ten debil chwalił się bronią . Musze działać.
- Pedro nie chcesz tego robić - Mówię i spoglądam na Asha który kieruję swój wzrok na pasek od spodni. Już wszystko wiem. Teraz trzeba tylko odwrócić jego uwagę. Tylko kurwa jak!?
- Posłuchaj! Możemy zrobić tak że damy ci dwa razy więcej kasy, albo tyle ile będziesz chciał. - Improwizuję. Próbuję go zagadać, żeby nie zauważył, co zamierzam zrobić.
- Wiecie co, panowie? W dupie mam waszą kasę! Powybijam was obydwu! Spalę dom i zabiorę sobie wszystko co macie a wy będziecie latać z pierdolonymi aniołkami w niebie! - Zaczyna histeryzować i wymachiwać bronią. Właśnie mnie olśniło. Czemu wcześniej na to nie wpadłem? Koleś ledwo stoi na nogach. Przedawkował dragi czy chuj wie jakie inne świństwo zabrał . Muszę to wykorzystać! To mój moment, muszę coś zrobić. W jednej chwili wyciągam broń z paska Asha. Kurwa, oby tylko były naboje! Przeładowuje i celuje prosto w głowę Pedro. Ciągnę za spust i nabój wystrzela. Stało się.
Zapadła cisza. Widzę jak martwe ciało mężczyzny upada na ziemię sztywne jak deska, zalewając się krwią. Dopiero teraz zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, co właśnie uczyniłem . Patrzę na Asha później na trupa. Kurwa mać! Zabiłem człowieka!
- Stary, coś ty zrobił? - Powiedział, po długim milczeniu. Nie jestem w stanie mu odpowiedzieć .
- Zabiłeś go..
- A co, kurwa?! Miałem pozwolić żeby nas zastrzelił!?
- Przecież mogłeś strzelić w nogę czy coś! Ja bym tak zrobił.
Podeszłem do niego i jednym ruchem przycisnąłem go do ściany budynku obok.
- Ty się, kurwa nie odzywaj! To wszystko twoja wina! Trzeba było samemu wyciągnąć lufę i strzelić skoro taki mądry jesteś! Ale nie. Bo wiesz co? Nie masz kurwa jaj! - Krzyczę mu prosto w twarz. Co on sobie myśli? Będzie mi mówił że źle zrobiłem ratując jego życie? Niewdzięczny skurwiel.
- Connor ja.. przepraszam- powiedział - i dziękuję - Dodał, był tak samo roztrzęsiony jak ja.
- Musimy coś zrobić z ciałem. - Stwierdziłem dysząc.
- O to bym się akurat nie martwił. Ale musimy się zająć tobą, Connor. Jak ktoś się dowie że go zastrzeliłeś trafisz za kratki!
- Wiem kurwa!
Zapadła między nami cisza. Co ja mam zrobić? Zabiłem człowieka! Jeszcze tego brakowało do kolekcji.
- Mam pomysł - Stwierdza.
- Musisz wyjechać, i to jak najszybciej.
- A co z tobą? - Pytam.
- Zajmę się ciałem - Mówi
- Connor musisz wyjechać i znaleźć sobie pracę rozumiesz? Musisz wtopić się w tłum. I najlepiej żebyś zabrał broń. Trzeba ukryć narzędzie zbrodni.
- Rozumiem - Odpowiadam, coraz bardziej zdenerwowany.
Jestem już w domu i nie zastanawiając się nad niczym odpalam komputer. Muszę znaleźć tą jebaną pracę. Kurwa, co ja sobie wyobrażam? Mam nagle tak to wszystko rzucić i zacząć od nowa, w nowym kraju? Cholerny Ashton, wszystko jego wina! Ten dupek będzie sobie normalnie żyć, a ja będę musiał zapierdalać mimo że i tak mi to wisi. Nawet pobzykać nie będę mógł a co dopiero porządnie się najebać. Nie wytrzymam. Łapie paczkę papierosów i zapalam jednego. Od razu lepiej. Teraz mogę się skupić i trzeźwo pomyśleć. Na oku mam tylko jedno ogłoszenie. Już wiem, że to będzie idealne rozwiązanie. Czym prędzej chwytam telefon i dzwonię do Asha. Jedna noc, jeden błąd a tak dużo może zmienić w życiu człowieka.
- Ash- Zacząłem
- Zostanę nauczycielem!

----------------------------------------------------
~ A więc oto jest mój pierwszy oficjalny prolog
~ Jestem strasznie ciekawa co o nim sądzicie
~ I będzie bardzo mi miło jak dacie znać w komentarz czy chociaż początek zaczyna się ciekawie i czy zainteresowała was fabuła
~ Z góry dziękuję ❤️ ~

Mystery TeacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz