Rozdział 5

207 20 7
                                    

   

Czwartkowy poranek był dosyć, jakby to powiedzieć, nudny. 

   Wstałam, ubrałam się, zjadłam śniadanie, no i na koniec szkoła. Czyli nic nowego. Na szczęście dzisiejszy dzień był dniem wolnym od mojej ukochanej lekcji angielskiego. Ach, ten mój sarkazm! Mam nadzieję jeszcze, że nie wpadnę na Evansa. Ani na Sarę. 

   Lekcje zaczynam matematyką. Właśnie stoję pod salą przeglądając insta. Od wczorajszego dnia nie odzywałam się do Mii, ani ona do mnie. Szczerze to boję się trochę naszego spotkania. Bo przecież co jak zacznie zwalać na mnie winę? Albo, co gorsza, jak będzie mi kazać przepraszać Sarę?! Nie przeżyłabym tego. I tak już modlę się żeby jej nie spotkać.

- Cornelia. – Słyszę swoje imię, więc od razu spoglądam na osobę, która mnie woła. 

- O, Kate, hej! – witam się z nią. Od razu mi się humor poprawił. Ciekawe, czego chce. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale zaraz zaczyna się lekcja.

- Spotkamy się na przerwie? Chciałam z wami pogadać, ale nie mogę znaleźć Mii - mówi lekko zdenerwowana. Ciekawe co się stało.

- Jasne, możemy pogadać. Mia pewnie zaraz przyjdzie – mówię, uspokajając ją. 

- Dobra, to do zobaczenia – żegna się ze mną i idzie na swoją lekcje. To miło z jej strony, że chce pogadać, i że w ogóle odważyła się przyjść. Ciekawe, gdzie się podziała Mia. 

   Dzwonek oznajmia przyjście nauczyciela i koniec przerwy. Siadam w ostatniej ławce. Cholera, gdzie ona jest? Zazwyczaj nie spóźnia się. Parę minut po lekcji do sali wpada zdyszana dziewczyna. O proszę! Znalazła się zguba! 

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. Wie pani, autobus się spóźnił –  tłumaczy i kieruję się w stronę ławek. Od razu do niej macham i pokazuję palcem, że ma się dosiąść do mnie. Ta jednak mnie olewa i siada z przodu. Aha? Co jej odpierdala?! Okres ma czy co? No nie mówcie, że jest na mnie zła o tę wczorajszą akcję. Od razu wyciągam telefon i do niej piszę.

Co jest? Czemu nie usiadłaś ze mną?”

Ciekawe, czy mi odpisze. Obrażalska wiedźma! Całą lekcje czekałam, aż ta raczy wyciągnąć telefon i mi odpisać, ale nic takiego nie nastało. I ona niby nie słyszała wiadomości? Jasneee, taka z niej pilna uczennica, że skupia się na lekcji. Wolne żarty! 

   Gdy tylko lekcja się kończy od razu do niej idę.

   - Mia…

   Ta jednak mi przerywa. - Tak wiem. Mamy iść do Kate. – mówi, nawet na mnie nie patrząc. Już wie? Czyżby gadała z Kate? Może dlatego się spóźniła. Obraca się i idzie. Nosz do cholery! 

   - Ale Mia! Zaczekaj, jesteś na mnie zła? –pytam, idąc za nią 

   - Może.

   - Mia, kurwa, nie mamy pięciu lat. Nie obrażaj się, tylko ze mną porozmawiaj! – krzyczę. No bez jaj, nie będę bawiła się w zgadywanki: Co dolega słodkiej Mii? Jej, jak fajnie! 

   - Chodź do Kate. – Czasami mam ochotę po prostu powiedzieć jej, że ma spierdalać. Nie no, bądź spokojna, Cornelia! 

   Gdy dochodzimy do Kate, która czeka na boisku (o jak miło to będzie od teraz nasze miejsce spotkań jak widzę), ta od razu zaczyna rozmowę.

   - Wiecie, czemu Sary nie ma? – pyta.

   - A… – Stoję zdziwiona. Mam wrażenie, jakby ktoś mi właśnie strzelił w pysk. – Serio, Kate? Mówisz mi, że chcesz pogadać i pytasz mi się gdzie jest Sara? Mi?! Tej, która jej nienawidzi? – Jasne bo ja na pewno wiem gdzie ona jest! Jakbym jeszcze miała z nią jakiś kontakt poza szkołą albo chociaż jej numer telefonu. 

Mystery TeacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz