— Sierżant Barnes.
Zaraz... Kto?
O kim on mówi?
Głowa taka ciężka...
Gdzie był?
— Jeden cel.
„Cel”. Znał to słowo. Tak, na pewno je znał. Takie krótkie, dźwięczne, piękne. Ale toksyczne i trujące.
Mdłe światło wdzierało mu się do oczu jak szpilki, raniąc podrażnione źrenice. Nadgarstki piekły od kajdanek.
Nie, stop.
On już nie miał celi. Był wolny, prawda? Nie zabijał, nie wykonywał rozkazów.— Steven Grant Rogers. Kapitan Ameryka.
Co się do cholery dzieje?
Pokręcił głową, coś strzeliło mu w karku. Czuł się jakby był zrobiony z marmuru; nie potrafił drgnąć choćby palcem, zawieszony w przestrzeni. Chciał coś odpowiedzieć, ale jego struny głosowe sparaliżowało, wraz z ukazaniem się krwistoczerwonej okładki z czarną gwiazdą.
Przecież to już nie działa, tak?
— Tęsknota.
Słyszał jednostajne kroki i ochrypły głos mężczyzny, który z pewnością nie był Rosjaninem, sądząc po akcencie. Ale czy na pewno?
Mechaniczna pięść zacisnęła się.Wpuść mnie!
— Zardzewiały.
Nie wygrasz ze mną, Barnes, wiesz o tym!
Kim jesteś?
— Siedemnaście.
Twoim najgorszym koszmarem.
Kim?
— Świt.
Znasz mnie. Aż za dobrze.
Odejdź!
— Piec.
Kroki wzmogły się, ich echo zaczynało go drażnić. Zacisnął zęby, cały świat stawał we mgle, a świetlówki jakby rozbłysły.
— Dziewięć.
Paliło go od środka, wyżerało żywcem, a on nawet nie miał siły by krzyknąć. Otworzył usta i mógł tylko głucho jęknąć.
— Dobroduszny.
Powiedz mi swoje imię!
Znasz je.
— Powrót do ojczyzny.
No powiedz!
— Jeden.
Przypomnij sobie.
— Wagon towarowy.
Zimowy Żołnierz.
.
.
.
.
.— Żołnierzu?
Nie chcę!
Zamknij się i odpowiedz.
.
.
.
.
.— Gotów na rozkazy.
CZYTASZ
ɪ'ʟʟ ʙᴇ ɢᴏᴏᴅ. ʷⁱⁿᵗᵉʳʷⁱᵈᵒʷ
Fanfiction❝ On walczył z własnym demonem. Ona pokazała, że nie jest sam. ❞ FANFICTION | Natasha Romanoff & James Barnes