Rozdział 11

7 0 0
                                    


Piotr w duchu dziękował za elastyczne godziny pracy. Po wczorajszych wydarzeniach nie był w stanie wyjść z łóżka. Wciąż przed oczyma miał te Bruxy. Zbrukał ręce krwią, nieważne, że uratował więcej istnień, niż zabił. Z tego, co wyczytał, dowiedział się, że i one były kiedyś ludźmi zmienionymi w potwory za życia lub po tragicznej śmierci. Ukrył twarz, zasłaniając ją przedramieniem.

Wtem drzwi lekko skrzypnęły, rozległy się ciche kroki i dźwięk odsłanianych zasłon. Piotrek podniósł się trochę na łokciach i spojrzał zmartwiony na siostrę. Minę miała zbitego psa, więc uchylił pościel, dając znak, aby położyła się przy nim. Tak jak mieli to w zwyczaju, gdy któreś miało koszmar. Wyraz twarzy Ani raptownie się zmienił na przerażoną i zatroskaną. Piotr szybko domyślił się, na co patrzy i również spojrzał w tym kierunku. Sam się zdziwił, że tak źle wygląda.
- Rany boskie... Piotrek skąd te wszystkie siniaki, strupy i zadrapania? Odwróć się... Boże święty całe plecy masz czarne. To one cię tak urządziły wczoraj? - zapytała drżącym głosem. Wiedział, że chciała go dotknąć, sam dopiero teraz poczuł, jak bardzo jest poturbowany.
- nie to nie one, znaczy po wczorajszym mam parę obtarć na ramieniu, kilka siniaków i zadrapań, ale to, co przykuwa twoją uwagę, to są ślady po ćwiczeniach.
- Ćwiczeniach? To wygląda, jakbyś rzucał się ze skał i bił z drzewami.
- poniekąd tak to wyglądało. Po przeczytaniu wiedźmina zdałem sobie sprawę, że siłownia nie wiele mi pomoże, więc zbudowałem sobie sam zestaw do ćwiczeń i szlak zwany mordownią.
- Piotrze! Ty nie masz nawet jednego zdrowego miejsca na ciele, poza twarzą. Na czym tak ćwiczysz? Co zostawia takie ślady? - pytała Ania coraz bardziej zaniepokojona.
- no więc tak niektóre ślady są po wahadle, inne po wiatraku albo właśnie biegu z przeszkodami. Już tłumaczę, czym jest wiatrak i wahadło. Na wahadle ćwiczę równowagę, to taka jakby wisząca belka, po której chodzę i przy okazji okładam wiszącą kukłę, a że jest to dość wysoko nad ziemią, a i sama kukła jest drewniana i uzbrojona to nieźle obrywam. Chociaż to i tak nic. W porównaniu właśnie z wiatrakiem, na którym ćwiczę uniki. Wiatrak się kręci, a że ma kilka odnóży i również jest z drewna, to też mocno oberwałem. - Opowiadał Piotr nieco zawstydzony, bo poddał się światu fantazji i zapomniał, że nie jest wiedźminem, którego wyleczą eliksiry.
- Czyś ty zdurniał. Zapomniałeś, że od urazów wewnętrznych można zginąć? Zrozumże, zostałeś mi tylko ty, bo do ciotki na pewno nie wrócę. Rozumiem, że dziadek powierzył ci misję chronienia tego padołu przed upiorami. Wiesz co? Nie chcę już o tym gadać. A właśnie Dorian dziś właśnie do nas.
- to ten, co cię ocalił? - zapytał, a Ania tylko kiwnęła głową — więc będę musiał mu podziękować. Leć do pracy, bo się spóźnisz.

Anna nie mogła się dziś skupić na pracy. Jej myśli uciekały do Doriana. Trudno uwierzyć, że można komuś zaufać już po trzech dniach znajomości. Jednak z każdą wspólną chwilą wydawał się coraz bliższy jej sercu. Przyciągało ją wszystko w nim, charakter, zainteresowania, magnetyczne spojrzenie błękitnych oczu i ta dziwna tajemnica. Zbliżał się koniec zmiany, a Anna siedziała jak na szpilkach, wyczekując, aż całkiem dobiegnie końca. Wraz z godziną szesnastą do księgarni zawitał Dorian. Ubrany był w czarną skórzaną kurtkę i ciemne dżinsy.
- Gotowa? - zapytał, posyłając Ani czarujący uśmiech. Anna odwzajemniła go i wyszła za chłopakiem. Ten zaprowadził ją do swojego motocykla. Anna wtuliła się w Doriana, bo bała się motorów. Wiedziała, że człowiek jest dość miękki i kruchy, a taki motor jedzie dość szybko, może sam motor nie zrobi jej krzywdy, ale nagła utrata prędkości na asfalcie tak. Zamknęła oczy, a Dorian się zaśmiał, dźwięcznie. Ania wsłuchiwała się w wiatr i miarowy warkot silnika, również się roześmiała, bo poczuła tę dziwną adrenalinę i wolność. Włosy pod kaskiem falowały na wietrze, a las niósł zapach drzew. Powietrze było zimne, już powoli zbliżał się grudzień.

Po kilku minutach zatrzymali się na podjeździe. Anna otworzyła bramę, by Dorian mógł zaparkować na terenie posiadłości. Nie uszło uwadze dziewczyny, że Dorian się zawahał przed wjechaniem na podwórko. Ostatecznie zaparkował obok czerwonego pickupa.
- Zapraszam tędy. - wskazała drzwi i pościła gościa przodem. Dorian zdawał się zaskoczony wystrojem, ale nie skomentował. - mojego brata jeszcze nie ma, a ja zaraz zrobię obiad. Pewnie jesteś głodny.
- w zasadzie już jadłem, ale chętnie napiję się kawy. - powiedziawszy to, usiadł na ławce w kuchni. Dorian wydawał się spięty, zachowywał się jak nastolatek, który poraz pierwszy odwiedza dziewczynę. Ani wydało się to całkiem zabawne i urocze. Dziewczyna zrobiła kawę dla swojego gościa i wzięła się za przyrządzanie obiadu.
- jesteś pewien, że nie chcesz nic jeść?- zapytała z niedowierzaniem. Dorian tylko pokręcił głową. Wzruszyła ramionami i nalała sobie rosołu. - wybacz, ale ja muszę coś zjeść. Jestem głodna jak wilk.

Czas leciał im przez palce, już dawno przenieśli się do salonu, bo ile można siedzieć w kuchni.
- Ania, kiedy tak w ogóle wróci twój brat?
- Szczerze mówiąc, to nie wiem. Różnie wraca, bo i różne zaczyna. Możliwe, że wróci koło wieczora.

Rozmowę przerwał im dźwięk kamienia uderzającego w szybę. Pierwszy do okna podszedł Dorian. Wpatrywał się w jakiś punkt z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Po chwili westchnął i zwrócił się do Anny.
- chyba ktoś coś chce od ciebie. - dziewczyna tylko wytrzeszczyła oczy i zetknęła przez okno, ale nic tam nie zobaczyła. Przeprosiła Doriana i wyszła przed dom.
- Czy możesz mi wytłumaczyć, co ten typ robi u ciebie w domu? A tym bardziej, w jaki sposób się do niego dostał? - wycedził przez zęby Phinix.
- Jakbyś nie zauważył, to on jest moim gościem, którego zresztą sama zaprosiłam. Więc dostał się do tego domu normalnie, przez drzwi.
- Ty naprawdę nic nie rozumiesz. Powinnaś uważać na tego gości, on jest niebezpieczny i zrobi ci jeszcze krzywdę.
- Nie rozśmieszaj mnie. Dorian jest jedyną osobą w tym mieście, która zachowuje się względnie normalnie. I przypomnij mi, kto prawie nie zestrzelił mnie z łuku, a potem celował do mojego psa. - Nerwy Ani zaczynały puszczać. Jak ten elf mógł ot, tak se przychodzić tu i kontrolować kogo zaprasza do domu. O nie tak być nie może. Posłała mu harde spojrzenie i już miała wracać...
- Błagam, przypomnij sobie. Nie odwracaj się ode mnie. - poraz pierwszy dziewczyna usłyszała szczerą skruchę w głosie tego Elfa.
- co mam sobie niby przypomnieć? - zapytała. Wtedy na twarzy Phinixa pojawiło się coś, co przypominało strach, bezsilność i... Gniew. Ania poczuła, że ktoś obejmuję ją w talii i lekko przyciąga do siebie. Anna zarumieniła się. Nie spodziewała się czegoś takiego.
- Czy wszystko w porządku? - usłyszała za sobą kojący, głęboko głos. Phinix nie chciał już na to dłużej patrzeć i bez słowa odszedł.
- Tak Dorianie, wszystko jest w porządku.- Chwilo trwaj. Dziewczyna aż drżała w jego ramionach. Nie chciała się odwracać, więc tylko położyła dłonie na jego dłoniach. Czyżby ich znajomość szła właśnie w tym kierunku?
- Chodźmy do środka, bo zmarzniesz.- przeniósł dłonie na jej ramiona i poprowadził ku domowi.

W salonie odgrywała się ciekawa scenka. Kominek grzał a Dorian i Ania siedzieli na najdalszych krańcach kanapy i unikali kontaktu wzrokowego. Ania zaczerwieniona, machająca bezwładnie nogami a Dorian udawał, że fascynuje go fotografia ślubna. Ciszę przerwał powrót Piotrka do domu.
- Ania już jestem! - krzyknął chłopak z przedpokoju. Dziewczyna odczekała, aż brat wejdźcie do salonu.
- O cześć. My się chyba jeszcze nie znaczy.- powiedział Piotr, podchodząc do Doriana, aby uścisnąć mu dłoń. Dorian wstał i odwzajemnił uścisk.
- Piotr Krwański.
- Dorian Ring. Miło mi poznać. - Piotr usiadł na fotelu obok kanapy.
- Ania mówił, że uratowałeś ją przed wilkiem. Nawet nie wiesz, jak jestem ci wdzięczny.
- każdy postąpiłby tak samo na moim miejscu.
- właśnie nie każdy- wtrąciła się dziewczyna — Piotruś jak by co to obiad masz w kuchni, tylko musisz sobie odgrzać.
- właściwie to jadłem już w pracy...
- czy nikt już nie je w domu w tych czasach? - Chłopak od razu zrozumiał, że coś podobnego powiedział Dorian. Ich spojrzenia skrzyżowały się i Piotrka przeszył dziwny dreszcz. Dorian od razu odwrócił głowę, poświęcając całą uwagę Ani. Przeczucie mówiło Piotrkowi, że to nie jest normalne i prawdopodobnie Dorian nie jest człowiekiem. Coś w jego oczach się kryło. Dziwna dzikość i chłód. Jednak nie chciała wyciągać pochopnych wniosków.
- mam nadzieję, że nie będziesz się gniewał. Zaproponowałam Dorianowi nocleg u nas. Jest już ciemno, a na zewnątrz może być niebezpiecznie. - tu posłała bratu ostrzegawcze spojrzenie.
- nie mam nic przeciwko temu. - odpowiedział zmęczonym głosem. W głębi duszy nie był przekonany do tego pomysłu.
Anna zaprowadziła Doriana do pokoju gościnnego, który znajdował się zaraz obok jej sypialni.
- nie trzeba było, umiem o siebie zadbać. Trafiłbym do domu.
- nawet nie chcę o tym słyszeć. - znów wróciło wspomnienie tych wampirzyc. A jak wiadomo, wampiry głównie polują na ludzi. Mimowolnie wzdrygnęła się.
- czy coś cię trapi? Chętnie posłucham, może nawet będę mógł pomóc.
- a potrafisz usuwać wspomnienia i traumy? Nie będę cię tym obarczać. - wstała i już miała wyjść, ale zatrzymała się przy drzwiach. - Dziękuję, że jesteś jedyną normalną osobą w moim życiu... Dobranoc.
- Dobranoc.

Po zamknięciu drzwi Ania westchnęła i również odeszła do swojego pokoju.

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz