Rozdział 10

12.4K 551 423
                                    


NATHANIEL

Upiłem niewielki łyk piwa i przesunąłem wzrokiem po zatłoczonym parkiecie, na którym przed kilkoma minutami zniknął Jordan z blondyną. Miałem zupełnie inne plany na ten wieczór, ale kiedy Evans rzucił hasło impreza, Will bardzo szybko podchwycił temat. Domyślałem się również, że lada moment do lokalu wkroczy brunetka w towarzystwie Wilsona, których zaprosiła niezawodna Morgan. Wolałem unikać Nicole i w miarę możliwości ograniczyć kontakt. Udawało mi się to wcześniej i nie rozumiałem dlaczego od kilku tygodni wydarzenia w moim życiu, sprowadzały się w większym lub mniejszym stopniu właśnie do niej.

— Cześć.

Usłyszałem znajomy głos, a gdy obróciłem głowę dostrzegłem Wilsona. Skinąłem słabo na powitanie i bezwiednie rozejrzałem się dookoła, szukając nieświadomie brunetki. Zmarszczyłem brwi i zerknąłem na Chrisa, który pochylił się do barmanki, by zapewne dobrze usłyszała całe zamówienie.

— Nicole nie ma? — zapytałem niby od niechcenia, zamaczając usta w alkoholu.

— Co? — Spojrzał zdezorientowany i sam rozejrzał się na boki. — Gdzieś tam idzie. — Machnął ręką w kierunku wejścia do lokalu i skupił się na pracownicy klubu, która przygotowywała dla niego drinki.

Zacisnąłem palce na szklance, po czym jednym haustem opróżniłem ją do dna. Nie chciałem jej szukać, co więcej nie specjalnie zależało mi na jej towarzystwie, ale wolałem się upewnić, że nic jej nie groziło. Wyprostowałem się i klepnąłem chłopaka w ramię, kiedy kątem oka ją zauważyłem. Z wymalowaną irytacją na twarzy zbliżała się pewnym krokiem w kierunku baru. Nie byłem pewien czy mnie nie zauważyła, czy wolała udawać, że nie było mnie w pobliżu, jednak gdy podeszła, uderzyła Wilsona w ramię.

— Chuj jesteś, a nie przyjaciel — oznajmiła, pocierając obolałe knykcie, gdy blondyn z urazą spojrzał w jej stronę.

— No przecież za mną szłaś!

— Zostawiłeś mnie dokładnie w chwili przekroczenia wejścia do klubu. Przypomnę ci tylko, że to ty chciałeś, żebym z tobą tu przyszła — prychnęła, obracając głowę by spojrzeć na zatłoczony parkiet, który kilkanaście minut wcześniej sam obserwowałem. — Pieprzony alkoholik — wymamrotała pod nosem.

— Tylko nie alkoholik! Jak już to degustator — poprawił brunetkę i przechylił kieliszek kolorowej wódki. — Masz, napij się. — Wcisnął jej w dłonie drinka i cmoknął w policzek.

Subtelnie dała mi do zrozumienia, że nie chciała wchodzić ze mną w żadną interakcję. Jak inaczej mogłem rozumieć milczenie i unikanie kontaktu wzrokowego, podczas gdy ja patrzyłem na nią nieustannie od chwili, gdy wyłoniła się z tłumu.

— Cześć White.

— Cześć Wood — odpowiedziała z pogardą i nie zaszczycając mnie spojrzeniem, ruszyła za swoim przyjacielem w kierunku wynajętej loży.

Przełknąłem ślinę, sunąc wzrokiem po oddalającej się dziewczynie, która z przyjaciółki stała się... No właśnie, kim była dla mnie Nicole White? Nie była moim wrogiem, ale trzymałem ją na dystans i powodów, które przemawiały za takim postępowaniem było wiele. Wiedziałem, że tego nie rozumiała ale wszystko miało stać się wkrótce dla niej jasne. Wystarczyło poczekać, by prawda wypłynęła na wierzch.

Minęło kilka minut, gdy usiadłem na jednej z wolnych kanap naprzeciw Nicole. Sączyła drinka i rozmawiała z Morgan, która musiała w między czasie wrócić z Jordanem z parkietu. Zerknąłem na Willa, który skinął w moim kierunku, jakby niemo pytał, o co chodziło. Znał mnie zbyt dobrze, by udało mi się przed nim ukryć nerwowy nastrój, jaki towarzyszył mi od kilku dni. Pokręciłem głową, nie chcąc w tamtej chwili wchodzić w szczegóły. Klub to nie było odpowiednie miejsce na omawianie spraw związanych z Costello i brunetką, która siedziała na wprost mnie w czarnej, dopasowanej sukience, która podkreślała jej kształty. Odchrząknąłem, zaciskając dłonie w pieści i odwróciłem wzrok na Jordana, który obejmował ramieniem swoją dziewczynę.

HEART ON FIRE | WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz