[3os.]
Sara Anderson podeszła do automatu z kawą i wybrała napój. Usunęła cały cukier i wcisnęła opcję "kubek XXL". Potem wrzuciła monety i ziewając patrzyła, jak maszyna leje aromatyczną ciecz do papierowego kubeczka. Ciekawe, co by było, jakby ten android, Connor, potrafił robić kawę, pomyślała i uśmiechnęła się. Musiałabym chyba przeprogramować go, aby chodził za mną wszędzie, dodała, wyobrażając sobie poważną postać, wychylającą się zza rogu z kawą.
- Humorek jak widzę dopisuje, PANI DETEKTYW - usłyszała za sobą znajomy głos i wizja spokojnego poranka od razu uleciała z jej głowy. Wzdychając wzięła do ręki gotowy napój i spojrzała na zegarek.
- Cholera, jest dopiero 8.10, a ty już zaczynasz, strach pomyśleć co będzie pod koniec pracy - powiedziała - Czasami nie mogę uwierzyć, że jeszcze cię nie zabiłam, Gavin - obróciła się i wyminęła kolegę. Podeszła do stolika, stukając obcasami i oparła się o niego tyłem, po czym rzuciła mu poirytowane spojrzenie znad kubka kawy.
- Nie możesz mnie zabić, jestem zbyt czarujący - Reed podszedł do niej i oparł się jednym ramieniem o ten sam stolik, patrząc na Sarę z zadziornym uśmieszkiem.
- Nie pochlebiaj sobie, odczuwam niepohamowaną chęć skopania ci dupy za każdym razem jak otwierasz swoją buźkę - przewróciła oczami i pociągnęła duży łyk napoju bogów. Ciepło przyjemnie rozchodziło się po jej ciele i ostatecznie wybudzało z resztek snu. Gavin także kupił kawę i teraz znów stał obok, uśmiechając się wrednie z tylko sobie wiadomych powodów.
- Jak tam puszka, już ci się znudził, czy po prostu preferujesz moje towarzystwo? - zapytał i popatrzył na Anderson wyczekująco.
- Nie wiem, jak ma się Connor - powiedziała detektyw, popijając z kubka - Ale widzę, że twoje ego ma się świetnie.
Reed parsknął śmiechem, a Sara poparzyła na niego z politowaniem. Już chciał coś odpowiedzieć, ale wtedy do pomieszczenia zaglądnęła Tina i zawołała go.
- Już idę - powiedział i na odchodne rzucił tylko - Jeszcze przekonasz się, że te plastiki są do niczego.
Kobieta patrzyła za nim jak odchodził, a potem powiedziała pod nosem: "Idiota..."
[Sara's POV]
Ojca zastałam przy swoim biurku. Towarzyszył mu android, który stał obok i próbował z nim rozmawiać. Zatrzymałam muzykę i wyjęłam z uszu słuchawki. Powoli zaczęłam iść w ich stronę, starając się usłyszeć rozmowę. Teraz definitywnie się kłócili. Przyspieszyłam kroku i po chwili byłam obok.
- Hej, hej, hej! - krzyknęłam stawiając na blacie kawę dla taty - Nawet na chwilę was nie można zostawić, bo od razu się pożrecie? - oparłam ręce na biodrach, wodząc wzrokiem od jednego do drugiego.
- Przepraszam, detektyw Anderson - powiedział Connor odsuwając się od Hanka i przyjmując profesjonalną pozę z rękami za plecami. Machnęła w jego kierunku ręką i obeszłam biurko od drugiej strony, po czym usiadłam na swoim stanowisku - Chciałem w porę wyeliminować czynniki, które mogłyby przyczynić do niepowodzenia śledztwa, a jednym z nich definitywnie jest odmowa współpracy pułkownika Andersona.
- Słyszysz maszynkę - obróciłam się do ojca - Ogarnij dupę, mamy sprawę do rozwiązania.
- Czasami nie wiem, skąd u ciebie taka arogancja, panienko - wymruczał Hank.
- Z moich obserwacji wynika, że to genetyczne - obróciłam się na krześle jaz w jedną, raz w drugą stronę i mrugnęłam do Connora. Możliwe, że mi się tylko zdawało, ale zobaczyłam na jego twarzy cień uśmiechu.
- Dobra dobra, cicho tam - tata uniósł rękę na znak protestu, a ja zaśmiałam się - Mamy kolejne sprawy ze zbuntowanymi androidami, które czekają na nasz cudowny zespół.
Szybko przeglądnęłam pliki na komputerze i odkryłam, że rzeczywiście coś jest na rzeczy.
- Że też będę zmuszony rozwiązywać sprawy droidów z jednym z tych plastików - cicho mruknął Hank, ale usłyszałam go i byłam pewna, że Connor także.
- Ej, powstrzymaj się od takich uwag - zmarszczyłam brwi - Zachowujesz się jak dziecko. Mamy współpracować i to był rozkaz, więc pilnuj się.
- Nie mów mi, co mam robić, gówniaro - powiedział, a ja przewróciłam oczami.
- No nie mogę! - rozłożyłam ręce - Mam wrażenie, że najbardziej ludzko zachowuje się tutaj Connor i jeśli to cię nie przekonuje, to dla potwierdzenia swoich słów wyjdę teraz razem z nim i zostawię cię, abyś przemyślał swoje zachowanie! - wstałam z impetem i popatrzyłam ostro na androida - Idziemy - zakomunikowałam i ruszyłam do wyjścia, stukając obcasami najgłośniej, jak tylko mogłam. Słyszałam, że podporządkował się moim rozkazom i podążył za mną, kiedy wychodziłam tylnym wyjściem na parking.
---
Wypuściłam z ust kłąb dymu i zapatrzyłam się na pobliskie drzewa. Connor stał obok, ręce trzymał założone z tyłu, jego postawa była wyprostowana i patrzył się gdzieś przed siebie. Dlaczego ludzie nie mogą być tak samo spokojni i bezkonfliktowi, jak on?
- Palenie jest niezdrowe - powiedział android nie odwracając głowy. Prychnęłam w odpowiedzi i zaciągnęłam się dymem.
- Nie przejmuj się Hankiem - powiedziałam po chwili, lekko kierując głowę w jego stronę - On... - zawahałam się - My mieliśmy pewne nieprzyjemne przeżycia z udziałem androidów i od tego czasu jest trochę uprzedzony.
Connor obrócił się w moją stronę, analizując przekazane mu informacje. Przez chwilę wyglądał bardzo ludzko i zobaczyłam na jego twarzy autentyczny wyraz zrozumienia, ale po chwili odwrócił się w inną stronę, jakby nie chciał, żebym coś dostrzegła.
- Nie musi się pani martwić, pani detektyw - powiedział - Nic nie jest w stanie mnie urazić, jestem maszyną, nie posiadam uczuć.
- Mów mi Sara - powiedziałam. On odwrócił się, a dioda na jego skroni zamigotała. W tamtym momencie nie miałam najmniejszych wątpliwości co do tego, że na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Uznałam to za osobisty sukces.

CZYTASZ
Metal Heart | Detroit: Become Human
FanficSara jest detektywem. Kiedy androidy zaczynają przejawiać dziwne zachowania, wraz z ojcem zostaje przydzielona do każdej sprawy z tym związanej. Nie będą jednak sami - CyberLife także wysłało swojego śledczego, który bynajmniej nie jest człowiekiem...