Wspomnienie #2#

325 22 12
                                    

-Tatusiu! Tatusiu kiedy mam wróci w końcu?? - zapytał pięciolatek patrząc na mężczyznę. - Wróci niedługo, prawda? Chxe ją już zobaczyć!! - uśmiechnął się wspominając o kobiecie.

Mężczyzna spojrzał na syna... Uśmiechnął się najszerzej jak potrafił i złapał go za rękę. Przecież nie może zniszczyć jego świata i powiedzieć, że mama nie wróci... Jeszcze nie... To byłoby zbyt wiele dla dziecka, a przecież kobieta odeszła od nich zaledwie dwa tygodnie temu... - Oczywiście, że niedługo wróci, ale narazie jeszcze nie może wrócić. Jest na wakacjach, jak wróci to wszyystko nam opowie. - pogłaskał go po głowie i po chwili westchnął smutno.

-Czemu jesteś smutny? - zapytał synek i zatrzymał się przytulając się do jego nóg, żeby pocieszyć tatę.

-Wiesz... Czasami życie jest bardzo okrutne... - Westchnął biorąc go na ręce. - Lubi robić psikusy, których nikt się nie spodziewa...

Ale Rzesza nie rozumiał... Jeszcze nie...

Po raz kolejny mężczyzna obudził się ze łzami w oczach. Pierwsze co to wytarł swoje policzki oraz oczy. Po raz kolejny wstał z łóżka. Podszedł do lustra, gdyż przy nim najlepiej mu się rozmawiało z samym sobą. Spojrzał w nie, spojrzał sobie samemu głęboko w oczy i... Zobaczył pustkę, jakby właśnie stało przed nim zagubione dziecko... Pokręcił głową i zrobił znowu grymas zniesmaczenia. - I na co ci mój ojcze było okłamywanie mnie? Dlaczego prawie rok dawałeś mi złudną nadzieję, że matka wróci? - zaśmiał się patrząc w lustro.

-Taaaatooo, gdzie jesteś? - zapytał szesciolatek szukając po całym domu. Wdrapał się na stołek przy stole. Na stole leżała karteczka. Chłopiec umiał już czytać, co prawda powoli, ale umiał. Wziął kartkę i zaczął powoli składać wyrazy. - Je-ste-m... Jestem... W... S... S.. Skle-p-ie... Jestem w sklepie. - kiwnął głową i odłożył kartkę. - Mam wolny domek, ale co ja mam robić... - podrapał się po główce.

Postanowił zrobić tacie porządek w papierach, bo miał syf na biurku. Zaczął wszystko układać i przekładać, żeby było jak najczysciej. W pewnym momencie znalazł kartkę. Był to list. Zmarszczył brwi kiedy zobaczył, że podpisała się na nim jego mama. I wiedział, że nie wolno czytać listów, które nie są jego, ale... Przecież to jego mama napisała z wakacji... A jeśli coś jej się stało? Zaczął powoli czytać.

"Drogi Reichu...
Wiem, że nie rozstalismy się w zgodzie i inne takie, ale chciałam się upewnić, że dasz sobie radę z naszym dzieckiem... Jest dość nieznośny czasami, a ty masz wiele na głowie, dlatego pamiętaj, że gdyby coś możesz zwrócić się do mnie o pomoc w wychowaniu go.
Z pozdrowieniami
Carla"

Chłopiec czuł łzy w oczach. Jak to "rozstali się" przecież mama jest tylko na wakacjach! Czemu pisze tak jakby miała już nie wrócić! - Nie! - krzyknął chłopiec odkładając list gdzieś na bok. Odszedł od biurka i pobiegł do swojego pokoju. Zaczął płakać owinięty w kołdrę. I wtedy mały Rzesza zrozumiał, że życie jest zwykłą kurwą...

-Nie łatwiej było Ci od razu powiedzieć mi prawdę, ojcze? Może wtedy bardziej bym ci ufał i nie bałbym się z tobą rozmawiać... Ale ty wolałeś mnie okłamać, a wiesz, że okłamanie dziecka kończy się tragicznie... I wiesz co jest najzabawniejsze? Ani razu nie zwróciłeś się do niej o pomoc... Myślałeś, że dasz radę samemu mnie wychować? - zaśmiał się przed lustrem. - Dzieci potrzebują matki, powinieneś o tym wiedzieć. Ale w sumie chyba nie chciałbym mieć kontaktu z kimś takim jak ta szmata, więc nawet lepiej, że ograniczyłeś mi z nią kontakt... Oboje jesteście siebie warci, zwykli kłamcy. - Prychnął pod nosem. - Ale nie szkodzi, radzę sobie, jak widzisz. I już niedługo mój piękny plan wejdzie w życie. I nie wiesz nawet jak dobrze jest on przemyślany. - odszedł od lustra i wrócił do swojej sypialni. Położył się z nadzieją, że uda mu się zasnąć.

"I got U buddy..." ‡CountryHunans‡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz