Nie Dotykaj! #3#

324 27 5
                                    

Niski mężczyzna wstał rano w idealnym wręcz humorze. Podniósł się z łóżka, wykonał kilka prostych ćwiczeń na rozbudzenie, takich jak przysiady, skłony. Przebrał się w swój mundur i podszedł do lustra z lekkim uśmiechem. - To będzie twój dzień, nie spieprz tego. - powiedział sam do siebie zakładając czapkę.

Zrobił wszystkie czynności, które musiał i poszedł do swojego biura. Odwołał wszystko co miał na dzisiaj zaplanowane. Zadzwonił do kraju, który na ten moment jako jedyny mógł zaszkodzić jego planowi.

-Związek Socjalistyczny Republik Radzieckich, słucham? - odezwał się głos w telefonie.

-Witaj, z tej strony III Rzesza. Mam pewną sprawę i chciałbym ją omówić, dlatego... Mógłbyś się ze mną spotkać? Jeśli tak to kiedy? - Nie był dokońca pewny tego wszystkiego. W końcu ZSRR był sporo od niego większy i zapewne silniejszy... Ale miejmy nadzieję, że pójdzie dobrze.

-Ah... Miło mi wreszcie słyszeć głos konkurenta... Troszkę już o tobie słyszałem, niezłe z ciebie ziółko... - zaśmiał się do słuchawki. - W sumie... Miałbym czas nawet dzisiaj, ale dopiero po 14. Jeśli pasuje Ci, to zapraszam do mnie. Będę czekał i będzie mi niezwykle miło, jeśli się pojawisz. Do zobaczenia.

Po tych słowach jedyne, co Rzesza mógł usłyszeć w słuchawce to cisza. - Wszystko idzie wręcz idealnie. - uśmiechnął się sam do siebie. Lepiej być nie mogło, wszystko jak do tej pory szło mu tak dobrze, że aż sam się sobie dziwił. - Mówiłem, że nic nie da rady mnie powstrzymać. Żadne wspomnienia, żadni ludzie, żadne uczucia. - uśmiechnął się znowu idąc przed lustro spojrzał na siebie dalej z uśmiechem. Poprawił mundur i czapkę. Czuł, że dziś będzie jego dzień i z każdą chwilą uczucie to było silniejsze.

Wrócił do swojego biura i zaczął znów od początku analizować swój plan. Chce zacząć za tydzień, zaatakuje od morza. Plan idealny, każdy scenariusz jest ujęty, wystarczy tylko zdobyć zgodę. Nie powinno być z tym problemu, w końcu ma gadane. Od zawsze miał, co było bardzo pomocne w wielu sprawach. Szczególnie w tych zawodowych.

Czas minął mu niesamowicie szybko, nim się obejrzał był już w samochodzie. Po około godzinie drogi był na miejscu. Wysiadł z samochodu, poprawił mundur, zamknął samochód i poszedł pod wskazany adres.

Na miejscu zapukał do drzwi. Chwile odczekał aż otworzył mu dość wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna, miał lekki zarost, opaskę na oko oraz butelkę wódki w dłoni. Od samego zapachu alkoholu na twarz niższego wszedł grymas zniesmaczenia. Ale był wyższy od niego i to sporo... Gdyby chciał go pokonać to bez dobrej taktyki nie miał by ani cienia szansy.

-Mogę wejść, czy... - zaczął niższy patrząc na niego lekko zdezorientowany, gdy po dłuższej chwili drugi się nie odzywał.

-Myślałem, że jesteś wyższy... Tak mi się wydawało z opowieści. - drugi na niego patrzył i po chwili się odsunął, żeby drugi mógł wejść.

Rzesza wszedł, jednak z niesmakiem i niechętnie. Mógł już zostawić dla siebie tę uwagę... Rozejrzał się nie mówiąc nic. Po chwili drugi zaprowadził go do średniego rozmiaru pokoju.

-Siadaj proszę. - pokazał na jedno krzesło przy biurku. Sam usiadł po drugiej stronie. - Więc jaki jest twój plan, słucham. - spojrzał na niego i odkręcił butelkę z alkoholem biorąc łyka.

-Dobrze, w takim razie - proszę. - powiedział dając mu plan swojego ataku. - Jest tu rozpisana każda możliwość. Uderzymy 1 września. Wystarczy przełamać pierwszą linię obrony, z tego co się dowiadywalem nie jest ona rewelacyjna. - zaczał opisywać plan.

-Dobrze, jednak mam jedno pytanie. - wtrącił w pewnym momencie wyższy, przez co Nazista przestał mówić. - Czas miałbym dopiero koło... 16 - 17 września, że względu na sprawy rodzinne... Odpowiadało by ci to? - podniósł jedną brew dalej uważnie lustrując niższego wzrokiem.

Przez chwilę Rzesza nie odpowiadał, tylko uporczywie nad czymś myślał. - Dobrze. - kiwnął po chwili głową odzywajac się. - Mam plan w takim razie, skoro dołączysz w późniejszym terminie. - uśmiechnął się lekko i zaczął mu go opisywać.

Kiedy wszystko było ustalone, a oni nawet chwilę pogadali o bardziej prywatnych sprawach, by się lepiej poznać, przyszedł czas, żeby Rzesza zbierał się do domu. Wstali więc oboje i udali się w stronę wyjścia. Zatrzymali się przed drzwiami.

-Wiesz... Jesteś okej, myślałem, że będzie gorzej się z tobą dogadać. - zaśmiał się lekko Sowiet kładąc rękę na ramieniu Rzeszy.

Automatycznie drugi się spiął. Lekko zacisnął pięści i odsunął się od razu zrzucając jego rękę. - Nie dotykaj mnie. - syknął nagle. Jakby wcześniej wcale się z nim nie dogadywał.

Wyzszy spojrzał na niego zdezorientowany nie wiedząc co robić. - N-no dobrze... W takim razie wybacz. Miło było poznać...

Po chwili Rzesza się otrząsnął. - Dz-dziękuję... Ciebie również miło poznać... Wybacz za moją reakcje... - zaśmiał się zakłopotany. - Będziemy w kontakcie, żegnaj. - powiedział tylko wychodząc.

Kiedy już drzwi się zamknęły to ZSRR wrócił do swojego biura dopijajac alkohol. - Dziwny typ człowieka... Zachowuje spokój praktycznie cały czas, jakby nie wyrażał emocji... - powiedział sam do siebie.

A Rzesza w samochodzie powstrzymywał się, żeby tylko się nie rozpłakać... Minęło ponad 15 lat, a on dalej miał kłopoty z kontaktem z ludźmi... Powie nie się już ogarnąć, ale było to cholernie ciężkie...

"I got U buddy..." ‡CountryHunans‡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz