2

173 8 27
                                    

W pomieszczeniu słychać było skrobanie długopisu po kartce. Te monotonne dźwięki były tylko co jakiś czas przerywane westchnięciami kobiety siedzącej przy biurku. W tych odgłosach można było wyczuć wiele sprzecznych emocji, takich jak znudzenie, ale też ekscytacja, szczęście, a zarazem smutek lub miłość i złość. W pewnym momencie Słowianka uśmiechnęła się pod nosem i złożyła ostatni podpis. Skończone! Szybkim ruchem pchnęła biurko rękoma, odpychając w ten sposób swoje krzesło i siedziała tak rozluźniona dobre kilka minut. W końcu otrząsnęła się i wstała, by pozbierać się już ostatecznie i wyjść z piekł— pracy.

~Le tajm skipp~

Dziewczyna pchnęła przeszklone drzwi i z nietypowym dla siebie uśmiechem wyszła na zewnątrz. Och, jak ona tęskniła za tymi dniami, gdzie wśród ciemności i nudy codziennego życia błyszczała wizja spotkania z przyjaciółmi rozświetlając horyzont. Czemu przestała się z nimi spotykać? Nie pamiętała. To chyba przez tą potworną rutynę i przepracowanie. Z resztą to wszystko było teraz nieważne, bo umysł Polki w całości pochłonięty był radosnymi myślami.

 Jednak do spotkania było jeszcze trochę czasu, a do domu Paprykożercy blisko. Postanowiła więc pójść do parku kilka ulic dalej. Ruszyła więc szybko i po chwili szła już wśród drzew i krzaków (by się stereotypowa Japan miała gdzie kryć Xd). W końcu usiadła na ławce w zacisznym miejscu i rozluźniła się. Mimo że ostatni miesiąc spędziła w wyżerającej jej duszę  ciszy, teraz, ta cisza i spokój były zupełnie inne niż te których doświadczyła. Nie było w tym kompletnej ciszy przesiąkniętej samotności tylko względna cisza przepełniona drobnymi odgłosami na jakie zazwyczaj nawet nie zwracamy uwagi dopóki ich nie zabraknie.

Siedziała tak, ciesząc oczy widokiem maku kołyszącego się na wietrze. Taki piękny... Kocha maki. Uśmiechnęła się pod nosem i nadal przypatrywała się kwiatu, zupełnie zapominając o rzeczywistości. Wtem mak zniknął a na jego miejsce pojawił się czarny but który zniknął tak szybko jak się pojawił. Polka szybko się otrząsnęła i podniosła wzrok by zobaczyć przejętego czymś, piszącego na telefonie Niemca nie zwracający uwagi dokąd idzie. Dziewczyna spochmurniała trochę i patrzyła jak Szwab się oddala depcząc co poniektóre kwiatki. W końcu spojrzała na godzinę i wstała. Czas już iść, pomyślała i ruszyła w stronę domu Wungla (do tego pięknego akapitu mam tyle do powiedzenia: Dziękuję ci Elizło za inspirację XD)

~Le time skipp~

-No to do zobaczenia! - Rzuciła jeszcze Polka przez ramię spoglądając na Czechy i Słowację idących w swoją stronę i na Wungla przed swoim domem. Wszyscy byli uśmiechnięci. Tak jak być powinno...  Zanim się obejrzała już znikała za rogiem i odwróciła się z powrotem  przed siebie. Szła tak krótką chwilę, po czym doszła pod swój dom. Weszła do środka, zdjęła buty i kurtkę po czym po prostu rzuciła się na kanapę wciąż uśmiechnięta. Chciała po prostu tak trochę poleżeć... Przytuliła się do poduszki myśląc o Czechach... Słowacji... Węglu.... Węglu... Węglu... Ale trzeba się podnieść. Powoli wstała i poszła do swojego pokoju, by zaraz z niego wyjść i przebyć pielgrzymkę do łazienki. Jakieś pół godziny później, już w pełni wyposażona w piżamkę z leniwcem wróciła do swojego pokoju.

Usiadła na łóżku i chwilę myślała nad czymś... Chwila przerodziła się w piętnaście minut, aż w końcu z zadumy wyrwał ją dźwięk trąbienia na ulicy i muzyka z przejeżdżającego samochodu częściowo zagłuszająca pijackie krzyki. Westchnęła cicho i podeszła do okna wyglądając na zewnątrz, by akurat zobaczyć znikającego z boku Suva który był źródłem hałasu. Poza tym mącącym spokój wyjątkiem nie zobaczyła niczego odstającego od normy. Jakiś przechodzień, przypominający w słabym świetle latarni jakieś widmo snujące się smętnie przez ulice miasta. A jednak mimo tego wszystkiego Polska rozpoznała tą osobę.

To był Niemcy

Co on tu robi o tak późnej porze? Chyba jest rzeczywiście jakimś fatum czy coś, już trzeci raz przechodzi dziś jej drogę... W drodze do pracy, po pracy i w nocy. Zazwyczaj nie widuje się jednego kraju tak często jednego dnia przez przypadek. No cóż, kto wie która godzina, może jest już jutro? Po prostu idź spać.  Postanowiła posłuchać głosu rozsądku i zasłonić w końcu okno, by położyć się w łóżku. Okryła się porządnie kołdrą, po czym nawet  nie zauważyła kiedy zasnęła.

~Le tajm skipp~

Po raz kolejny, szła tym samym korytarzem z, na szczęście, tym razem już mniejszą stertą papierów. Dopiero co skończyła poprzednie a już ma kolejne... Patrzyła przed siebie starając się ignorować spojrzenia innych krajów, i z uporem brnąć przed siebie. Kiedy doszła pod swoje biuro czekała ją za to bardzo milutka sytuacja, albowiem jej 'sąsiedzi' postanowili wyjść z biur na pogaduszki... I zebrać się akurat przed wejściem do jej gabinetu. Kurwa genialnie... No ale cóż, czy ma wybór? Otóż nie i tego nienawidzi. 

Podeszła do swojego gabinetu starając się ignorować Szwaba, Mr. Ślimakożercę i five o'clockersa. Po prostu wyjmij klucze i otwórz drzwi. Proste, co nie? Kufa nie dość że wybrali to miejsce żeby se urządzić pogaduchy, to jeszcze czuła jak przeszywali ją spojrzeniem. Po prostu otwórz drzwi. Po prostu otworzyła drzwi i weszła. Wow, życiowy sukces. Położyła papiery na biurku i zrzuciła z siebie torebkę obok niego. No dobra, czas zacząć dzień pracy. Jakie pocieszanie siebie samej dzisiaj? Wspominanie wczorajszego spotkania. No dobra, przecież to tylko praca. Od tego się nie umiera.

Chyba.

Usiadła przy biurku, i od razu wzięła się za papiery. Dziś miała zamiar wcześniej skończyć by posprzątać w domu. Oczywiście i tak pewnie zostanie na nadgodzinach, tyle ma pracy, ale ma zamiar skończyć wcześniej niż zwykle. Tak więc długopis w dłoń i czytać! 

Mimo iż szczerze chciała się skupić... Po prostu nie potrafiła. Z niewiadomych przyczyn głowę wciąż zaprzątał jej wczorajszy wieczór, i to nie nawet spotkanie Wyszechradów a wyglądanie za okno. Co było tam takiego niby specjalnego...? Spróbowała zrekonstruować tamten widok i już po chwili analizowała co takiego zobaczyła co przykuło jej uwagę. 

Stała przed oknem z ręką na parapecie wpatrując się w ciemny widok przed sobą. Jej mały ogródek wyglądał... normalnie. Wiatr delikatnie poruszał liśćmi krzaków rosnących po drugiej stronie drogi gdzie był mały fragment zarośniętego nieużytku. Jakaś stara chałupa tam stała, już dawno się rozleciała ale wciąż nikt tego nie posprzątał. Można nawet było ocenić gdzie były bardziej odsłonięte miejsca po tym gdzie krzaki poruszały się bardziej na boki. Od jej strony ulicy, tuż przy jej płocie szedł powolnym i jakimś smętnym krokiem Niemiec. Głowę miał skierowaną przed siebie, lekko w dół. Tak już działa noc. Ulica była pusta, i w tamtym momencie jakby wymarła. Co mogło aż tak przykuć jej uwagę że nie może się teraz skupić? Czy aż tak bardzo chce wiedzieć co tam robił Niemcy? 

Otrząsnęła się z zadumy. Spojrzała z powrotem na stos papierów. 

Nie może sobie pozwolić na taką ciekawość. 

Sięgnęła po dokument który miała zamiar wypełnić. 

Jest przecież zajęta.


Okej! Wreszcie rozdział! Hip-hip-hura! 

A teraz podziękujcie The_Karp za to że macie ten rozdział. Gdyby nie to że poprzysięgłam na mój honor że jeszcze tej nocy opublikuję rozdział smacznie bym spała a rozdział byłby za dwa miesiące. J*bać to że jutro mam z rana sprawdzian z fizyki. Honor ważniejszy

I mam do was pytanie - wolicie żebym częściej wrzucała krótsze rozdziały czy trochę rzadziej dłuższe? Dłuższe będą miały co najmniej 1800 słów a krótsze około 1000 - 1200

Na razie żegnam, idę wreszcie spać

~Pieróg

~MójKomputerToZjebNieChceMiDaćTuMojegoUlubionegoObrazka~ 

NoName || CountryHumansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz