1

40 0 0
                                    

  Koniec wakacji i nowa szkoła. Pierwsza klasa liceum. Musiałam pożegnać się z przyjaciółmi i zupełnie sama rozpocząć nowy rozdział. " Pewnie większość się już zna " - myśli nie dawały mi spokoju. Oni byli z miasta, ja ze wsi. Miałam opuścić mój mały raj i zamieszkać w mieście, na stancji.
Kobietę , u której miałam zamieszkać,  poznałam dwa tygodnie temu. Niska brunetka , w średnim wieku,  wydawała się całkiem sympatyczna.
Mimo wszystko , nie chciałam wyjeżdżać. Zostawiać rodziny i przyjaciół. Ale sama sobie wybrałam taką szkołę , więc już nie było odwrotu...
  W końcu nadszedł dzień wyjazdu. Był trzydziesty pierwszy sierpnia. Rozpoczęcie miało być dopiero drugiego września,  ale chciałam jechać trochę wcześniej,  żeby oswoić się z nowym otoczeniem.
Skończyłam się pakować,  objęłam mój ukochany pokój ostatnim spojrzeniem i zeszłam na dół. Rodzice już czekali na mnie w aucie. Pożegnałam się ze starszym bratem , był wyjątkowo miły.
- Trzymaj się tam , grubasku - powiedział z udawaną złośliwością.
Czasem nazywał mnie " grubaskiem " , bo jako dziecko byłam dosyć puszysta.
- Ale ty się będziesz beze mnie nudził, Piotruś - odpowiedziałam z uśmiechem. Przybiliśmy sobie piątkę.
Przytuliłam mocno mojego psa , Zmorę, po czym ruszyłam do auta.
- Gotowa ? - zapytał tata pełen entuzjazmu.
Razem z mamą przyglądali mi się w napięciu ,wyczekując odpowiedzi. Czy wyglądałam na aż tak przerażoną?
- Gotowa - uśmiechnęłam się wesoło.
Rodzice odetchnęli z ulgą.
Nie byłam gotowa...
  Dojechaliśmy po czterech  godzinach. Tata zatrzymał się pod blokiem , gdzie miałam teraz mieszkać. Było tam wyjątkowo ładnie jak na brudne miasto. Niedaleko park , rzeka. Rodzice pomogli mi wnieść bagaż na górę.
- O , jesteście ! - powitała nas wesoło Pani Magda. - Cieszę się bardzo, że będziesz u mnie pomieszkiwać ,Kasiu. Będzie nam tu bardzo miło.
Uśmiechnęłam się , mimo , że jej słowa nie do końca mnie przekonały.
  Rodzice zostali chwilę,  ustalając ostatnie sprawy z Panią Magdą. Ja w tym czasie oglądałam " mój " pokój. Kiedy stałam przy oknie, patrząc na ogrom miasta i tętniące życie , chcące wykorzystać każdą chwilę kończących się wakacji , tata wszedł do pokoju.
- Będziemy już lecieć - powiedział, kładąc mi rękę na ramieniu i stając koło mnie. - Wszystko będzie dobrze , mała. Dasz sobie radę. Potrafisz być zawzięta jak nikt inny.
  Spojrzałam na niego i przytuliłam go mocno. Jeszcze parę miesięcy temu nawet przez myśl by mi nie przeszło,  że tak ciężko będzie mi się z nimi rozstać. Zawsze marzyłam o wyrwaniu się z domu . Ale teraz coś we mnie pękło. Może to wcale nie było prawdziwe marzenie  ? Tata lekko odsunął mnie od siebie,  mówiąc:
- Mam coś dla Ciebie. 
Wyjął z kieszeni łańcuszek z małą zawieszką róży.
- Kiedy twoja babcia była w szpitalu , dała mi to i powiedziała,  żebym przekazał Ci dopiero wtedy ,kiedy uznam , że jest odpowiedni moment. I chyba w końcu jest.
  Faktycznie, babcia Zosia , mama taty , była w szpitalu dwa lata temu. Zmarła wtedy po nieudanej operacji serca. Bardzo to przeżyłam,  bo byłam z nią zżyta jak z nikim.
  Wzięłam łańcuszek od taty i obejrzałam dokładnie. Łzy napłynęły mi do oczu , ale nie chciałam płakać.
- Dziękuję - wyszeptałam.
Nagle do pokoju weszła mama i powiedziała:
- Musimy już jechać ,kochanie.
  Po pożegnaniach rodzice odjechali ,a ja jeszcze chwilę stałam w oknie przyglądając się miejscu , gdzie  parę minut temu stało nasze auto. Teraz muszę radzić sobie sama. Wyjęłam łańcuszek z kieszeni i założyłam na szyję.
- Kaśka , zaczynasz nowe życie  - powiedziałam do siebie ściskając w dłoni różyczkę...

My - niezniszczalniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz