Rozdział IV - ,,Sojusznik zwany Oroku Sakim''

126 9 6
                                    

Na dole macie słowniczek ^^

**✿❀ ❀✿**

Nie mogłam pozostać tu ani chwili dłużej. Z każdą sekundą byłam coraz bardziej narażona na zdemaskowanie. Ukradkiem i najciszej jak potrafiłam, zaczęłam wracać do punktu wyjścia. Choć z pozoru powrót mógł się wydawać łatwiejszy od przemieszczenia się tutaj, wcale takowy nie był. Dopiero teraz panująca tu ciasnota i ciemność zaczęły mi przeszkadzać. Ponadto do moich problemów doszedł również kolejny czynnik – wyższa temperatura, a co za tym idzie – duszności. Z coraz większym trudem przychodziło mi oddychać, nie mówiąc już o przemieszczaniu się. Pomijając sam fakt, że moje plecy i kończyny, odzwyczaiły się od tego typu zadań. Otuchy dodawała mi jednak myśl, że udało mi się nagrać bardzo... Ciekawą... Sytuację...

Wyczerpana i z trudem łapiąca w płuca powietrze, odnalazłam wreszcie wyjście z tego koszmarnego miejsca. Wychodząc, a raczej wypełzając z szybu wentylacyjnego, niemal nie potknęłam się o własne nogi, z radością ,,biorąc łyk'' świeżego powietrza. Poprawiłam niesforny kosmyk moich włosów, zakładając go za ucho, po czym czem prędzej wsiadłam na motor. Błyskawicznie założyłam na głowę kask, włożyłam klucz do stacyjki, przekręciłam go, odpaliłam silnik i na pełnych obrotach ruszyłam w stronę dojo dziadka.

Jeszcze nigdy nie cieszyła mnie myśl, że wreszcie mogę wyprostować plecy i rozluźnić kończyny. Tym bardziej, że otaczała mnie otwarta przestrzeń.

***
Gdy tylko dotarłam przed dom mistrza Ryōtarō, bez chwili namysłu zeskoczyłam ze ścigacza, rzucając niedbale kask na ziemię. Nie zapominając o wyciągnięciu kluczyka że stacyjki, ruszyłam ile sił w nogach w stronę dojo. Miałam szczęście, że wrota wciąż były otwarte - inaczej za żadne skarby nie włamałabym się do środka.
Wyczerpana zbiegłam po schodach, kilkakrotnie się potykając. Ostatkiem sił przekroczyłam drzwi dojo, przewracając się i z hukiem lądując na podłodze.

Wszyscy zwrócili oczy w moją stronę, nie mając pojęcia, co się dzieje.

— Sensei! — krzyknęłam, nie przejmując się upadkiem. Szybko, aczkolwiek z niemałym trudem wstałam z ziemi, wodząc oczami po zebranych i szukając wzrokiem mistrza.

— Co się stało, drogie dziecko? — spytał Ryōtarō, przecisnąwszy się przez otaczający mnie tłum. Zdecydowanie był równie oszołomiony jak pozostali.

— Byłam...W T.C.R.I.... — rzekłam, dysząc jak pies. Zamknęłam oczy, po czym, mając zamiar się uspokoić, wzięłam głęboki oddech. — Etto... Dzięki planom budynku, które zdobył dla mnie Dash, niepostrzeżenie weszłam do środka i...

— Zaraz, zaraz... To ON, nie dość, że o wszystkim wiedział, to jeszcze ci pomógł? — spytał Lucas lekko podniesionym tonem, gestem wskazując brata. — Dlaczego JA nie zostałem wtajemniczony w całą sprawę? — zwrócił się do mnie z pretensjami i żalem w głosie.

— Emm... No bo... Wiesz... Nie obraź się, ale po prostu szukałam pomocy eksperta... Wybacz... — odrzekłam niepewnie, drapiąc się w kark.

— Ekhem. Wracając? — wtrącił zniecierpliwiony Kim, tym samym przerywając ,,świetnie zapowiadającą się kłótnię''.

— No więc wkradłam się do T.C.R.I. przez szyb wentylacyjny i dowiedziałam się paru rzeczy o naszym ,,sprzymierzeńcu''— powiedziałam, robiąc dłońmi cudzysłów w powietrzu. Trudno ukryć, że byłam z siebie dumna.

— A mianowicie? — odezwał się Justin.

— Po pierwsze. T.C.R.I to nie jest ich prawdziwa siedziba. Wiem to, gdyż na dolnych piętrach znajdują się biura, gdzie normalnie pracują zwykli, niczego nieświadomi ludzie. Technologiczno-kosmiczne Centrum Rozwoju Inżynierii... — powiedziałam przeciągając każdą z liter. — Mówi wam to coś? To była jedynie przykrywka. Bywają tam dość rzadko, w dodatku w górnych partiach budowli. Możnaby powiedzieć, że natrafiłam jedynie na jego współpracowników.

 [TMNT 2012] Nieuchwytni - Stowarzyszenie Cieni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz