Początek

13 1 0
                                    

   Ciężkie kroki zostawiały ulotne ślady w piasku

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


   Ciężkie kroki zostawiały ulotne ślady w piasku. Miałkie ziarenka, koloru bliższego bieli niż żółci, przesypywały się i czepiały ciemnych butów wędrowca. Okoliczny teren wyglądał na opustoszały, co było prawdą. Brązowa burza włosów, formująca się wciąż i wciąż od nowa przez porywisty wiatr, odsłaniała patrzące smutno fioletowe tęczówki. Szeroka bandana na twarz skutecznie ukrywała szczegóły twarzy. Sylwetka zatrzymała się na moment, spoglądając na horyzont i gdziekolwiek nie spojrzeć - zalegał piach. Jednak dokładniej się przyglądając, można zauważyć szczątki jakichś budynków. Postać ruszyła ponownie, zbliżając się do nich, zaś z każdym krokiem dało się wyczuć bijące od niego zmęczenie i rezygnację. Zdawał się opadać z sił, ledwo powłócząc nogami. Dotarł do najbliższych szkieletów budowli, wchodząc pomiędzy nie. Wyciągnął prawą dłoń z kieszeni, gdzie dotąd tkwiła, wykonując okrężny gest. Ziarna piasku zawirowały w powietrzu, odsłaniając ciemniejszą posadzkę.

– I po co miało być to wszystko. – Odezwał się sam do siebie. Posadzka zawibrowała, wysuwając kawałek kamienia, po chwili tworzący ławeczkę. Usiadł na niej, z westchnieniem. – Gdyby to robiło jakąkolwiek różnicę. – Kontynuował. – Gdyby nie ten idiota... – Gwałtownie wzniósł rękę, a w ruch za tym wniosły się fontanny ostrych czerwonych kawałków, lekko przezroczystych, osiągając pułap kilku metrów, skrzypiąc i trzaskając wśród rozpierzchających dookoła ziarenek piasku. – ...był bardziej rozważny i nie dał się ponieść emocjom. Ze wszystkich. Naprawdę ze wszystkich. – Ręka opadła, a wraz z nią drobiny, rozsypując się w pojedyncze cząsteczki. Stworzył przed sobą lusterko. – Naprawdę ty. – Spojrzał w taflę, dotykając swojej twarzy dłonią. Dwie głębokie blizny, niemożliwe do uzyskania według logiki, o czarnej głębi. Fioletowe tęczówki błyskały niecodzienną barwą po jego rysach. Krwistego koloru ręka, o ostrych szponach, przejechała palcami wśród brązowej czupryny. Poprawił je, formując w grzywce kosmyk szarych włosów. Poprzyglądał się swojej twarzy, której bliżej było do kobiecej niż męskiej. – Inny. – Lustro zaczęło pękać, powoli zniekształcając obraz. Odepchnął przedmiot od siebie, a ten roztrzaskał się o najbliższy kamień niknąc.

– Ty to sobie stworzyłeś i sam zgotowałeś. – Zatoczył teatralnie szeroki łuk rękoma, wstając przy okazji. Rozejrzał się, aż zerwał się porywisty wiatr, podrywając końcówki jego fioletowego płaszcza. Spojrzał w głąb pamięci, widząc wszystkie twarze. Przy zamkniętych oczach, zaczął wykonywać spokojne ruchy dłonią, rysując czerwone kształty w powietrzu i powoli się obracając, rozszerzał twór dookoła. Każdy najmniejszy szczegół w jego wyobraźni zostawał odwzorowywany. Wolną ręką zaczął rozpinać guziki płaszcza.

   Na twarzy pojawił mu się grymas. Poczuł krzyk i ból. Tysiące krzyków, rozrywane mięśnie, palące się budynki. Ale to nie było najgorsze. Z tego wszystkiego zobaczył ich.

Byli spokojni, ale o martwych oczach.

KruczekWhere stories live. Discover now