Dzisiaj są walentynki.
Dla niektórych dzień randek, spotkań z przyjaciółmi lub imprezy pogrążonej w depresji. Dla mnie to po prostu dzień jak każdy inny.
Ubrałam czerwoną sukienkę. Każdy powód jest dobry, aby się wystroić. Tym bardziej tylko dla siebie, gdy nie wychodzisz z domu.
Lecz niestety musiałam zejść na dół, bo zgłodniałam. Wiedziałam, że kolejne spotkanie z ojczymem jeszcze bardziej mnie dobije, lecz musiałam to przetrwać. Nie miałam innego wyjścia.W dodatku mamy nie było w domu.
Weszłam do kuchni i nie zostałam powitana zwykłym dzień dobry, skądże, był to klaps.
Jestem molestowana od 3 lat. Nie mogę powiedzieć matce, bo doskonale wiem jak to by się skończyło. Nie mogę się wygadać nawet najlepszej przyjaciółce. Nikomu w dzisiejszych czasach nie można ufać.
Wzięłam parę smakołyków do pokoju, aby nie musieć z niego wychodzić do powrotu matki. Otworzyłam chipsy, puściłam ulubiony serial i rozłożyłam się na łóżku. Typowy weekend.
Spędzałam tak czas do momentu przerwania mojej chwili relaksu przez Elizę.
- Laska mam suuper wiadomość. - zaczęła rozmowę przez telefon. - Dzisiaj jest impreza urodzinowa przewodniczącego szkoły i zgaadnij kto załatwił zaproszenia.
- Czyżby moja szurnięta przyjaciółka?
- Oj tam zaraz szurnięta. - oburzyła się. - Idziemy razem.
- Doskonale wiesz, że nie mogę. - westchnęłam. - Poza tym nie mam ochoty na imprezy. Zwłaszcza dziś.
- Niech ci będzie. Raz ci odpuszcze. Ale następnym razem jesteś moja. - rozłączyła się.
Parsknęłam śmiechem na jej słowa, ale po chwili westchnęłam. Chciałabym móc się gdzieś wyrwać. Zostawić wszystko i uciec jak najdalej stąd.
Zanim się obejrzałam zrobiło się późno. Mama była już w domu, a ja pogrążałam się w przemyśleniach, co by było gdyby.
Zasnęłam w sukience, ostatnio sen bardzo łatwo mi przychodził.
Byłam na dachu budynku. Podeszłam do jego krawędzi i zobaczyłam cudowne ulice New Yorku. Gdy nagle poczułam czyjś oddech blisko szyi.
- To wszystko może być twoje. - szepnęła mi do ucha Gabrielle i stanęła obok mnie.
- Ahh to ty. Czyli to niestety sen. - parsknęłam lekko śmiechem i spojrzałam na miasto.
- Sny czasem się spełniają. Kto wie, może kiedyś tu przyjedziesz z kimś kogo kochasz. Jak myślisz? - ciągle była we mnie wpatrzona, a przecież przed nami były o wiele cenniejsze widoki.
- Wątpie. Żyje pod kluczem. Nawet jeżeli znajdę sobie kogoś.. Nie będzie na wyjazd ani pieniędzy ani czasu.
- Pesymistka.
- Co? - spojrzałam na nią.
- W życiu nie liczą się pieniądze. Jeżeli się zakochasz każde miejsce będzie tak wyglądało. - stanęła przede mną w momencie, gdy odwróciłam się w jej stronę.
- Masz rację. Przepraszam. Po prostu.. - nie dokończyłam, iż znowu uciszyła mnie palcem.
- Nie przepraszaj. W końcu dziś walentynki. Daruje ci pod jednym warunkiem.
- Jakim? - zdziwiłam się lekko.
- Zamknij oczy. - na jej słowa westchnęłam.
- Nie chcę się jeszcze budzić. Tutaj jest lepiej.. - rozejrzałam się.
- W takim razie się pogniewam. - szybko zamknęłam oczy i czułam jak się uśmiechnęła.
Złapała mnie w talii i przysunęła do siebie. Zmarszczyłam brwi, bo nie wiedziałam co zamierza. Po chwili ciszy usłyszałam jak wyszeptała mi przed ustami ,,Jeszcze wrócę." Po czym zetknęła nasze usta w jedność.
Obudziłam się. Usiadłam i pierwsze co zrobiłam to dotknęłam swych ust. Uśmiechnęłam się. Nie wiedziałam dlaczego, lecz dzięki temu te walentynki stały się najlepszymi do tej pory.
Cuudownych walentynek. Obyście obchodzili je z waszą miłością. 💓
CZYTASZ
Dziewczyna ze snu
RomanceJestem Mia Anderson. Mam 17 lat i uczę się w liceum na obrzeżach Los Angeles. Od pewnego czasu cierpię na przeciętną bezsenność. Po tabletkach udało mi się zasnąć po raz pierwszy od bardzo dawna. Lecz po paru snach, zapragnęłam spać bez przerwy...