Osiedlowe rozgrywki

39 1 1
                                    

Hala fabryki traktorów ziała pustką. Przez rozwalony dach jedynie wlatywało trochę promieni słonecznych, jednak ściany były pogrążone w ciemności. Kilka traktorów stało pośrodku ogromnej hali, trochę maszynerii. Nic poza tym. Nagle w szparze pomiędzy drzwiami na północnym krańcu hali pojawiło się światło. Po chwili drzwi otworzyły się z hukiem pod wpływem silnego kopnięcia. W drzwiach stanęło dwóch mężczyzn. Pierwszy z nich miał na sobie wysokie buty wojskowe, spodnie w kamuflażu, oliwkowy ocieplacz, szelki i kamizelkę. Twarz zasłaniała mu oliwkowa kominiarka, na oczach miał zsunięte przyciemnione gogle, a hełm, którego paski ciasno opinały kanciastą twarz, oprócz siatki maskującej i kilku naszywek miał jeden, charakterystyczny napis: "Navy Seals are pussies". Mężczyzna był wysoki na prawie dwa metry, barczysty, stał twardo i sprawiał groźne wrażenie. W rękach trzymał karabinek Sako M92, a na udzie wygodnie leżała kabura z pistoletem Walther P99.
Za nim stała trochę niższa postać kolejnego mężczyzny. Ten ubrany w cały mundur nowoczesnego typu, miał na sobie oliwkową kamizelkę. Twarz była zasłonięta nylonową maską w kamuflażu MARPAT, a na głowie miał kapelusz, do którego przytwierdzona była latarka. W rękach trzymał zmodyfikowanego AKS-74u, a do uda przytwierdzona była identyczna kabura, z takim samym pistoletem. Obaj bacznie rozglądali się po hali. Po minucie grobowej ciszy wyższy odezwał się:
-Dobra Rav, czysto.
-Byłeś tu kiedykolwiek Kat?
-Nie. Nigdy nie zapuszczaliśmy się tak daleko na wschód. Nie było kiedy. Zawsze stacjonowałem przy czerwonych. A ty?
-Przechodziłem tą fabryką. Za nią jest Zona 211.
-Co to takiego?
-Więzienie. Teraz jest tam duża społeczność kupiecka. Składują co znajdą i wysyłają karawany na całe Miasto.
-Wpuszczają?
-Jak zapłacisz.
-Mamy czym. - powiedział wyższy i poklepał się po ogromnym zasobniku jaki miał na plecach. Obaj powoli ruszyli naprzód, rozglądając się po sektorach.
Aktywne słuchawki, które miał założone ten wyższy wychwyciły jakiś odgłos. Kat cicho zapytał:
-Czyj to teren?
-Nie czasem Łowców?
-Mówiłeś że jest bezpiecznie
-No rzadko tu zaglądają
Mimo wszystko coś nie wierzył w słowa Raviego. Chyba to ich uratowało. W pewnym momencie mężczyzna określany pseudonimem Kat spojrzał w jedną z dziur po uderzeniu rakiet w ścianie i zobaczył tam postać człowieka. Mimo długiego płaszcza zdążył spostrzec jak ten ściąga z pleców RPK-74.
-Kurwa kryć się! - krzyknął Kat i rzucił się za wrak traktora. Rav padł za metalową skrzynię i ułamek sekundy po tym, miejsce w którym stał zostało przeryte pociskami z karabinu maszynowego.
-Ja pierdolę, przyskrzynił nas!- krzyknął Rav. Kat zaczął szarpać ładownicę przytwierdzoną do paska. Otworzył klamrę i wyrwał z ładownicy granat hukowo-błyskowy.
Pociski z RPK rykoszetowały od ziemi, w pewnym momencie karabin ucichł.
-Skurwiel przeładowuje! - krzyknął Rav w momencie, w którym zza traktora wyleciał granat. Spalany magnez wywołał błysk parzący tęczówkę i wypalający źrenicę strzelca w dziurze. Zaraz potem Rav wychylił się zza skrzyni i posłał celną serię z kałacha prosto w niedoszłego Łowcę. Pociski rozszarpały mu brzuch i zakapturzona postać runęła na podłogę hali. Ubezpieczony przez Raviego Kat podbiegł do postaci. Mężczyźnie kaptur opadł z głowy, leżał w kałuży krwi i dogorywał rzęrząc. Z rozszarpanego brzucha wystawały trzewia, jelita całkiem wyszły na wierzch. W powietrzu unosił się okropny smród trawionych resztek ostatniego śniadania Łowcy
-Na pohybel skurwysynom- powiedział cicho Kat i wyszarpał Walthera z kabury. Przyłożył go do głowy przeciwnika i oddał strzał. Czaszka rozleciała się na kawałki. Kat wyszarpał z szelek trupa dwa magazynki i wrzucił do bocznej ładownicy w kamizelce. Wyjął mu z plecaka jedzenie i wrzucił do swojego. Uzupełnił jeszcze ładownicę nowym granatem i zdjął z pleców truposza RPO.
-Rav, widzisz to? Suczysyn miał miotacz płomieni. Cztery termobaryczne.
-Bierzemy?
-Biere. Ty masz swoje SWU. - Rzeczywiście. Na plecach Raviego spokojnie wisiał sobie karabin wyborowy w układzie bullpup - SWU. Kat włożył pociski do bocznej kieszeni plecaka i wrzucił załadowany rakietowy miotacz płomieni na plecy.
-Musimy stąd spieprzać- krótko podsumował Rav
-Ty mnie tu zaprowadziłeś, teraz prowadź taka twoja mać!- odpowiedział Kat po czym biegiem ruszyli z hali. Wybiegli na zabudowany parking po drugiej stronie. Podeszli do jednego z garaży. Kat podsadził Raviego i gdy tamten upewnił się, że jest czysto, pomógł towarzyszowi wejść za nim. Razem zeskoczyli z garażu po drugiej stronie i znaleźli się na ulicy blokowiska robotniczego. Powoli szli patrząc w czarne, wypalone okna bloków. Niegdyś wielkie osiągnięcia komunistycznej zabudowy, dziś martwy relikt przeszłości. Wiele wskazywało na to, że podróż będzie spokojna. Mężczyźni przysiedli jednym z mieszkań. Kat zdjął kominiarkę, wyjął z plecaka rację żywnościową i zaczął smarować pieczywo miodem. Rav odpalił papierosa. Spokojnie siedzieli przy oknie na pierwszym piętrze i delektowali się przerwą.
-Jak myślisz Rav, daleko jeszcze?
-Nie. Jesteśmy już na granicy terenu Łowców. Za tym zakrętem - pokazał zakręt za następnym blokiem - jest Zona 211. Musimy jednak podejść tam bez kominiarek. Jeżeli wezmą nas za Łowców to po nas.
Kat zjadł suchary, przepił herbatą mieszaną z wódką. Rav zgasił kiepa. Zaczęli się zbierać. W tym momencie usłyszeli świst i eksplozję w sąsiednim pokoju
-Ja pierdolę! RPG! Padnij!- krzyknął Rav i obaj rzucili się na ziemię w momencie gdy granat wleciał przez okno przy którym stali. Pocisk uderzył w przeciwległą ścianę i rozwalił ją pokrywając mężczyzn kurzem i kawałkami cegły. Kat poczuł ból w głowie i spostrzegł jak oczy zalewają mu się krwią. Wymacał odłamek, który wszedł pod hełmem i utknął mu w łuku brwiowym. Na dole coś hukło i przez okna zaczął wylatywać dym.
-Jebnęli z termobarycznego!- krzyczał Rav, ale Kat go nie słyszał. Niczego nie słyszał. Huk granatu ogłuszył go. Mężczyzna podniósł automat i wybiegł na korytarz, odbił się od ściany i wyleciał na klatkę schodową. Odzyskał słuch, choć oczy miał nadal zalane krwią. Usłyszał pośpieszne kroki na schodach i krzyki.
-A więc tak? Lubicie ostre przyprawy chuje?!- krzyknął i wyszarpał granat odłamkowy. Odciągnął zawleczkę i rzucił granat na schody
-Aport skurwysyny!
Z dołu usłyszał paniczny krzyk i eksplozję. Zobaczył tylko jak poszarpane odłamkami ciało w płaszczu wylatuje przez barierkę i spada 4 piętra w dół by na parterze roztrzaskać czaszkę i ubrudzić podłogę krwią i resztkami mózgu.
-Kat! Chodź tu!- krzyknął Rav. Kat podbiegł do okna i zobaczył jak na osiedle wjeżdżają dwa BRDMy i siekają piechotę kalibrem 20mm. Z pojazdów wyskoczyło 12 opancerzonych ludzi i zaczęli dziesiątkować Łowców natowskimi kaemami FN Minimi. Na pojazdach widniała gwiazda Dawida w pasiaku. Znak Zony 211. Mężczyźni w tym samym momencie poczuli szarpnięcie i ściana przed nimi runęła.
-Spierdalamy!- krzyknął Kat i obaj wybiegli z mieszkania. Szybko zlecieli klatką schodową i wpadli w objęcia czarnego dymu. Dusząc się i krztusząc wypadli na ulicę w momencie gdy za nimi runął sufit i blok się zapadł. Obaj klęczeli na ziemi próbując złapać oddech. W tym momencie podeszli do nich Strażnicy z Zony. Kat zobaczył jak jeden z nich uderzył kolbą Raviego. Zanim zdążył położyć rękę na kaburze z Waltherem, sam oberwał w głowę. Jego wizja była czerwona od krwi i rozmyta. Gdy wrzucili go na podłogę BRDMa i usiedli koło niego, zdarł z oczu gogle i plunął najbliższemu żołnierzowi w twarz.
-Chu...- nie dokończył gdyż dostał podeszwą ciężkiego, policyjnego buta w głowę. Stracił przytomność.

Czarne Słońce Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz