Nicole
Rano miałam podły humorek. Za cholerę nie chciało mi się nigdzie wychodzić, a już tym bardziej do szkoły. O 7 powoli zeszłam z łóżka. Jak mi się chciało spać! Trzeba było położyć się wcześniej- powiedział jakiś wkurzający głosik w mojej głowie. Zignorowałam go, zastanawiając się, czy ciotka nabierze się na taki banał jak: boli mnie głowa i źle się czuję. Pomimo, że nie znałam jej zbyt dobrze, czułam, że mi nie uwierzy. A więc, może... No dobra, koniec filozofowania, idę do szkoły. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam krutką czarną spudnicę, do tego czarny top odsłaniający pępek, jakiś naszyjnik i branzoletę z ćwiekami. O, tak. W takim stroju czuję, że żyję. Postanowiłam, jako że na dworze było zimno, dodać do tego dziurawe rajstopy i skurzaną kurtkę. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Potem umyłam zęby ( czytaj włożyłam szczoteczkę do buzi). Zaczęłam czesać włosy i zdecydowałam się na wysoki kucyk i srebrne kolczyki koła. Do tego pełny makijaż, bo nie lubiłam chodzić nieumalowana. Po tych wszystkich zabiegach, zdecydowałam, mając jeszcze sporo czasu, wyść zapalić. Otworzyłam szufladę przy łóżku i wyjęłam sporych rozmiarów, złotą szkatułkę. Ciotka myślała, że mam tam biżuterię czy zdjęcia, ale znajdowały się tam oczywiście papierosy. Wyjęłam jednego i wyszłam na mój WŁASNY balkon. Wychodził on na las, więc ryzyko zauważenia przez kogoś było nikłe. Po paru minutach, wróciłam do środka. Wiedziałam, że jedzie ode mnie nikotyną i skarciłam się w duchu, za to, że nie poszłam zapalić przed myciem się. Ale potem uświadomiłam sobię, że nie obchodzi mnie, czy ktoś zauważy w szkole, że śmierdzę. Nie obchodzili mnie ci uczniowie, ani nauczyciele. A poza tym, tak jestem uzależniona, więc w szkole i tak bym sobie gdzieś zapaliła. No właśnie, gdzieś. Nie znałam tego budynku. W naszej poprzedniej budzie, było tyle ciemnych korytarzy, że nic dziwnego, że 3/4 szkoły paliło, piło i brało narkotyki. Tak jak ja. Zauważyłam, że za 5 minut mam być gotowa, więc z niechęcią, ale zeszłam na dół. Poszłam do kuchni i z wielkiego kosza z owocami, zabrałam jabłko. Nie, nie należę do ludzi, którzy się odchudzają. Wzięłam kasę na pójście do KFC. Licząc oczywiście, że gdzieś tu jest KFC. Poszłam do przedsionku, w którym stały buty. Wzięłam moje, czyli czarne, sznurowane buciory na płaskiej podeszfie i spojrzałam w lustro. Wszystko wyglądało całkiem nieźle. Moje spojrzenie spoczęło na pępku. Mam w nim kolczyk od 13 roku życia. Był zwykły, biały z diamencikiem, ale mimo to go kochałam i zwykle zakładałam bluzki, w których go widać. Miałam jeszcze tatuaż, na dolnej części pleców, który również będzie w szkole widać. Mało mnie to obchodziło. Po chwili usłyszałam ryk zilnika i klakson. Czyżby to była ciotka? Dziwne, przecież nie widziałam jej jak wychodziła... Wyszłam na zewnątrz, pamiętając o zabraniu kluczy i zamknięciu drzwi. Poszłam na podjazd, a tam otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. Przede mną stała LIMUZYNA, taka jak w filmach. Zastanawiałam się, co ona tu robi. Gdy znowu usłyszałam klakson, zrozumiałam, że to ta LIMUZYNA, wydawała ten dźwięk. Podeszłam więc niepewnie pod okno kierowcy. Gdy to zostało opuszczone, zobaczyłam, około pięćdziesięcioletniego mężczyznę. Nosił on idealnie skrojony garnitur i duże okulary przeciwsłoneczne.
-Niech panienka wsiada- powiedział.
Zamurowało mnie. A więc to nie ciotka miała mnie zawieść do szkoły, tylko jakaś LIMUZYNA?! Pomyślałam, że ciocia trochę przesadziła, ale mimo wszystko niepewnie weszłam do pojazdu.
-Do szkoły, poproszę- powiedziałam.
-Pańska ciocia już powiedziała mi gdzie jechać- odpowiedział.
Kiwnęłam niepewnie głową. Po chwili milczenia, szofer uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i zapytał:
-pierwszy dzień w nowej szkole, co?
Kiwnęłam głową. Zaczęłam lubić tego pana, był całkiem fajny.
-A gdzie moja ciotka jest?
CZYTASZ
My new life
Teen FictionNicole- po zatrzymaniu rodziców, zmuszona zamieszkać z surową ciotką i zmienić szkołę. Opinia; dziwaczka. Rebecca- od zawsze gnębiona przez klasę, sądzi że i w tym roku będzie tak samo. Opinia: kujon; dziewczynka do bicia. Ich przyjaźń zmieni wszys...