Rozdział czwarty

1 0 0
                                    

ㅤㅤŚpiewane pieśni, delikatne jak owa jesienna noc powiewały na wietrze, delikatnie muskając jej kark, targając lekko włosy. Całe życie cofa się mimochodem, każda chwila, tchnienie, wydech; przed nią; jakby cicha, zakurzona księga, którą próbowała spalić. Hrabia Bordeaux musiał ugasić płomienie wraz z uczuciami, jakie śmierć zabrała mu sprzed powiek.

ㅤㅤJako mała dziewczynka uchodziła za tą najbardziej pyzatą i roześmianą, mimo średnich dochodów ojca zawsze ubrana w najpiękniejsze suknie, kokardy z atłasu, kapelusiki wyszywane koronką, które stale gubiła biegając po pobliskich lasach. Uczyła się niezmiernie pilnie; i na taką pannę wyrosła - dokładna, ułożona, z doskonałymi manierami i wspaniałym gustem. Nigdy nie odmówiła pomocy, całe miasto wzdychało, gdy piękna i młoda Marie przechodziła ulicami by pomóc ojcu w prowadzeniu małej knajpki w centrum. W wieku siedemnastu lat była już narzeczona pewnemu zamożnemu młodzieńcu, mimo iż oznaczało to koniec jej nauki i kształcenia, na wieść o zaprzysiężonym małżeństwie jedynie delikatnie skinęła głową.
Przy pierwszym spotkaniu młody brunet zupełnie jej się nie spodobał. Wydawszy jej się za arogancki, niemęski i nudny, unikała jego niezwykle podnieconych spojrzeń jak ognia. Jak potem miało się okazać, wręcz przeciwnie twierdziła Jeanette; starsza siostra dziewczyny, która podążając zazdrosną ścieżką zemsty miała ukończyć żywot Marie raz na zawsze.
Jakże tragicznie się myliła. 

Chłód w lipcuWhere stories live. Discover now