ㅤㅤChłód jesieni targał barwne liście drzew, falując jej włosami jak francuską flagą. Niebo spowiła szarość, jedynie tu i ówdzie barokowy amator maznął na owym ogromie płótna ciemniejsze obłoki. Bór pachniał grzybami, nadchodzącym deszczem i podgniłym drewnem, na którym rosły wszelkie gatunki mchów i porostów.
ㅤㅤStała dumnie, lecz lekko niepewnie; myśli goniły siebie nawzajem. Znała ten las jak własną kieszeń, jednak w tym momencie był taki obcy, tak kaleczył jej bose stopy. Swoją zmęczoną twarz przywdziała w uśmiech, pozorny, fałszywy; cienki bandaż wokół rozwijającej się gangreny. Najładniejsza z potomków gospodarza średniej klasy – „Ona wyjdzie za hrabię!" – mówiono wokół. Żadne dziwy, była naprawdę piękna. Pełne, wiśniowe usta, zgrabny i prosty nos, duże, rozrywające duszę oczy, wraz z kształtami godnymi króla Ludwika stanowiła ideał kobiety dzisiejszej epoki.Trzymając rękę swojej siostry czuła resztki bezpieczeństwa, które za kilka chwil miały objąć jej krtań jaskrawym strumieniem zemsty.