Rano miałam wstać, ogarnąć się, wypić kawę i wyjść do pracy. Więc dlaczego stałam teraz w jakimś dziwnym, sterylnie białym pokoju. Bez drzwi czy też okien. Miałam na sobie ubranie, w którym zasnęłam. Nie było tu gorąco jak w moim domu, ale nie było nigdzie otworu na klimatyzację. Powietrze było świeże, czuć było lekki zapach wanilii. Nie czułam, jak zwykle z rana, zmęczenia. Nie bolały mnie oczy ani głowa. Pierwszy raz od dawna byłam wypoczęta.

Wszystko było bardzo przyjemne, aż nienaturalnie przyjemne. Nie licząc półnagiego mężczyzny, który siedział przede mną na pokaźnych rozmiarów tronie. Jego długie, czarne, nieułożone włosy zakrywały większość jego mocno umięśnionego ciała. Jedyne co na sobie miał to luźne, białe spodnie. Patrzył się na mnie znudzony, wręcz zniesmaczony. Jego nienaturalnie niebieskie oczy przyglądały mi się uważnie.

Po chwili poczułam jak mi się czerwieni twarz. Od razu zakryłam oczy. Mężczyzna zdziwiony lekko wychylił się z tronu.

-Przepraszam czy mógłbyś coś na siebie założyć?- Powiedziałam nadal zasłaniając oczy.

Mężczyzna chwilę milczał. Po czym zaśmiał się mocnym, basowym głosem.

-To pierwsza rzecz, którą mówisz po śmierci?- Powiedział powstrzymując się od kolejnego napadu śmiechu.

-Po śmierci?- Powtórzyłam. Znowu się rozejrzałam. To jakiś żart? Gdzieś jest ukryta kamera? Kolejny kawał Lily? Eksperyment społeczny?

-Właśnie tutaj leży problem...- Odezwał się zakłopotany facet.- Przez nasz błąd umarłaś. Tak naprawdę miałaś umrzeć kilka dni później, ale przez naszą pomyłkę... Umarłaś trochę szybciej.

Zamarłam. To musi być jakiś żart prawda? Jak niby miałam umrzeć? Jaki błąd? Wrabia mnie prawda? Kolejny eksperyment do telewizji?? Nie, nie dam się ośmieszyć.

-Żądam odszkodowania!- Krzyknęłam wyzywająco spoglądając na zdziwionego mężczyznę. Tak jak myślałam, nie byli przygotowani na taki scenariusz. Myśleli, że wybuchnę płaczem i wyspowiadam się ze wszystkich swoim grzechów. Wybrali złą osobę na takie numery.

-Odszkodowania?- Powtórzył zmieszany czarnowłosy.

-Głuchy jesteś?- Podniosłam głos przybliżając się do niego.- Zamierzacie po prostu mnie przeprosić za to, że "przypadkiem" straciłam życie? Nie obchodzi mnie to, że miałam jeszcze zaledwie kilka dni! Macie mnie przywrócić do życia lub zaproponować inną opcję! Musicie ponieść konsekwencje za swój błąd.

Mężczyzna patrzył na mnie zdziwiony. Jego jaskrawie niebieskie oczy przepełnione był ciekawością i niezrozumieniem. Chwilę milczeliśmy: ja buzująca ze złości, wpatrująca się w niego z pogardą oraz on prawdopodobnie próbujący sobie uświadomić co się właśnie stało. Gratulowałam sobie wybornego aktorstwa, może jednak zostać aktorem?

Jednak nieprzyjemna cisza wciąż trwała. W powietrzu wyczuć było nieprzyjemną atmosferę.

Może to jednak nie jest żart?

Nadal nie rozumiałam swojej sytuacji. To co on mówi to prawda? Co powinnam zrobić? Co z moją firmą? Nie mam żadnej rodziny, która mogłaby przejąć mój biznes, a Lily nie dostanie jej ode mnie nawet po moim trupie, którym prawdopodobnie już jestem. Może jest to sen? Tak, to musi być sen. Bardzo dziwny sen...

Nagle ciszę przerwał kolejny napad śmiechu mężczyzny. Złapał się za brzuch i śmiał się dobre kilka minut, po czym zaczął kaszleć. Po chwili wstał z tronu i podszedł do mnie.

- Lubię cię!- Wykrzyknął łapiąc mnie za ręce.- Jak się nazywasz?

-Nie znasz imienia swojego klienta?!- Krzyknęłam i zamierzałam kontynuować, ale patrząc na jego minę wiedziałam, że dalsza kłótnia i tak nie ma sensu,- Jillian Scot.

-Jilli!!- Krzyknął miażdżąc mi niemal ręce.- Ja jestem Lawrance! Za to że cię polubiłem spełnię twoje jedno marzenie! Nie musisz się krępować powiedz wszystko na co masz ochotę. Chcesz się odrodzić jako księżniczka? Chcesz być bogata? Zostać bohaterem? Wszystko jest możliwe!

Zdziwiona i lekko przerażona wpatrywałam się w stojącego przede mną mężczyznę. Z bliska wydawał się ogromny i jeszcze bardziej umięśniony. Wyglądał na około 30 lat, mógłby mieć około 2 metry wzrostu. Jego czarne włosy łaskotały mnie po twarzy, a oczy wydawały się świecić. Nie wyglądał jak normalny człowiek, czułam od niego dziwną przyjemnie ciepłą aurę. Nadal nie miałam pojęcia kim jest, ale mimo to nie bałam się go.

Jednak jego słowa nadal wydawały się nie mieć żadnego sensu. Jakim cudem mogłam umrzeć i niby tak ma wyglądać czas po śmierci? Postanowiłam improwizować.

Przełknęłam ślinę i spojrzałam mu w oczy.

- Chcę się zakochać!- Krzyknęłam.- Chcę prowadzić normalne życie z moją drugą połówką!

Lawrance jeszcze bardziej się uśmiechnął. Puścił moje ręce i zrobił krok w tył.

-Skoro takie jest twoje życzenie to niech się tak stanie!- Powiedział swoim donośnym głosem. Nagle w jego prawej ręce pojawił się zwój, a w lewej pióro.- Odrodzisz się w innym świecie ze swoimi wspomnieniami z poprzedniego życia w celu znalezienia drugiej połówki i prowadzenia normalnego życia.

Podczas swojego monologu pióro same pisało słowa na kartce. Już dawno straciłam nadzieję na to że to żart. Wszystko było zbyt rzeczywiste a jednocześnie nierealne. Nagle pergamin podleciał do mnie, a pióro wcisnęło mi się do ręki. Czułam to, więc jednak to nie sen...

Nagle poczułam nieprzyjemny ból, który czułam na całym ciele. Ja naprawdę umarłam. Może właśnie teraz, ktoś wszedł do mojego domu i zastał moje ciało a może nadal leżę wśród dokumentów. Na myśl o tym, że gdzieś tam znajduje się moje nieruchome, martwe ciało przeszły mnie dreszcz. Nie miałam ani złego ani dobrego życia. Chciałabym podziękować Lily za to, że zawsze ze mną była i za to, że jako jedyna przejmowała się tym jak się czuję. Chciałabym jeszcze ostatni raz zjeść swoje ulubione jedzenie...

Jednak teraz mam nową szansę, może na lepsze życie gdzie odkryję swoją przeznaczoną miłość. Może tym razem będzie lepiej.

- Wystarczy że to podpiszesz i sprawa załatwiona Jilli!- Powiedział mężczyzna pokazując mi przeznaczone miejsce na mój podpis. Ostatni podpis w moim już tak naprawdę nie życiu. Jeszcze chwilę temu podpisywała jakieś nieważne dokumenty a teraz ten lewitujący przede mną zawierał moje kolejne życie. Zamyśliłam się chwilę. Czy mój podpis tak naprawdę miał kiedyś jakiekolwiek znaczenie?

- Mam pytanie.- Powiedziałam.

-Jakie?

-Kim ty jesteś i co to za miejsce?- Spytałam się spoglądając ponownie na całą sale.

Lawrance zaśmiał się.

-Czy to nie jest jasne? To jest czyściec a ja jestem zwykłym bogiem.- Odpowiedział jakby było to niczym wielkim.

Zaśmiałam się niewyraźnie. Ja naprawdę umarłam. Ktoś może mi powiedzieć że osiągnęłam wszystko, ale moim zdaniem tak naprawdę to nic takiego nie zrobiłam w swoim 28 letnim życiu. Nagle poczułam smutek i tęsknotę za swoim gabinetem, wygodnym fotelem, czasami wkurzającymi pracownikami, Lily której zawsze wszędzie było pełno... To wszystko już się skończyło. Pomyśleć że jeszcze chwilę temu rozmyślałam nad kolejnym dniem, który nigdy nie nadejdzie. Jednak skoro Lawrence jest bogiem...

-Więc czemu nie możesz mnie po prostu przywrócić do życia w moim poprzednim życiu?- Odezwałam się z nutką nadziei w głosie.

- Bo widzisz jest taki problem...- Powiedział odwracając ode mnie wzrok.

-Jaki?

-Już cię dawno pogrzebali...

Find My Love My GodWhere stories live. Discover now