Żyje już jako Sophie ponad 7 lata. Nie jest to łatwe życie, ale chyba mogło być gorzej. Jako że moja matka pracuje jako pałacowa służąca, często ja sama muszę o siebie zadbać.

Oczywiście to nie problem mając ponad 30 lat. Już nie raz zadziwiałam swoją rodzicielkę szykując prosty posiłek lub sprzątając nasz dom, który był jednym pokojem. Choć moje piękne smukłe dłonie zmieniły się w tłuściutkie, wiecznie czymś pobrudzone rączki dziecka to nadal próbuje wrócić do swojej dawnej sprawności. Ale nie jest to łatwe i nie chodzi tu tylko o ręce a też o mój niski wzrost oraz słabe ciało. Gdybym tylko mogła gdzieś poćwiczyć...

Nie wiedząc czemu mama rzadko pozwalała mi wychodzić na zewnątrz, byłam tam zaledwie parę razy i to tylko na kilka minut. Zwykle jak pytałam się o powód mówiła że na dworze są źli ludzie. Może małe dziecko to by przekonało, ale nie mnie, choć wyglądam jak jedno. Próbowałam więc drążyć temat, ale widząc smutną twarz mamy zawiesiłam śledztwo. Oczywiście ciekawiło mnie jak jest "na zewnątrz", ale nie chciałam zasmucać swojej pierwszej matki z którą zdążyłam już się zżyć. Gdyby nie to że jestem dorosłym w ciele małego dziecka, już raz umarłam i odrodziłam się tylko dla znalezienia miłości swojego życia mogłabym wieść normalne życie bez zmartwień. A gdyby jeszcze tego było mało...

-Ej kiedy w końcu się zakochasz?- Odezwał się nagle czyjś znudzony głos zza moich pleców wyrywając mnie z zamyślenia.

Przez całe moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz przez co wypuściłam z rąk łyżkę, która wpadła do wrzącego garnka z zupą. Znowu...

- Mógłbyś mnie tak nie straszyć?!- Krzyknęłam na lewitującego za mną czarnowłosego, już nie półnagiego mężczyznę. Odkąd na nowo nauczyłam się mówić przychodził mnie odwiedzać, a raczej nękać i zawsze musiała być to nagła wizyta. Dzisiaj wyjątkowo jego zazwyczaj rozczochrane włosy były związane w niedbały kucyk a do dresów założył biały podkoszulek. Na jego twarzy jak zwykle znajdywał się łobuzerski uśmiech.- I co w ogóle tu robisz? Nie masz nic innego do roboty?

-Coś tam mam...- Powiedział przewracając oczami.- Ale z tobą jest ciekawiej!- Uśmiechnął się niewinnie i usiadła na stołku.

- No to kiedy znajdziesz swoją miłość życia?

Westchnęłam. Niby po to wróciłam do życia, ale na razie nic nie robię by to osiągnąć. Nie spotkałam jeszcze żadnego mężczyzny więc trochę to potrwa zanim spotkam tego jedynego. Na razie chciałabym chociaż wyjść z domu.

- Skąd mam wiedzieć?- Powiedziałam próbując wyjąć łyżkę z gorącej zupy.- Nie rozumiem za bardzo jak powinno wyglądać "zakochanie" bo nigdy czego takiego nie doświadczyłam.

Nagle z wrzącego wywaru wyłoniła się łyżka i poleciała w stronę Lawrence'a. By po chwili zacząć krążyć wokół niego.

Choć już wiele razy widziałam te jego "czary" to nadal nie mogłam się na nie napatrzeć. Wcześniej takie rzeczy widziałam tylko w filmach, ale zobaczenie tego w prawdziwym, codziennym życiu to co innego.

Przez ścierkę chwyciłam garnek i ściągnęłam z paleniska po czym postawiłam na stole. Do powrotu mamy zostało jeszcze dużo czasu, ale przez drażniące burczenie w brzuchu nie chciałam już na nią czekać. Nalałam trochę ciepłego, aromatycznego płynu do miski i postawiłam przed mężczyzną.

- Może jak już tu jesteś to coś zjesz?- Powiedziałam nalewając sobie do drugiej miski.

- Skoro ją zrobiłaś to czemu nie...- Powiedział mieszając zupę łyżką i patrząc na nią z obrzydzeniem. Po chwili niechętnie wcisnął sobie do ust łyżkę z płynem i od razu zaskoczony zjadł kolejną. Po zjedzeniu całej miski (gdy ja dopiero zaczynałam) westchnął z zadowolenia.- Nie spodziewałem się że będzie zdatne do jedzenia.- Powiedział uśmiechając się zalotnie.

- Jak co nie smakuje to nie musisz jeść.- Powiedziałam zabijając go wzrokiem.- Przynajmniej więcej będzie dla mnie i mamy

Zamachnęłam się łyżką by zjeść trochę zupy jednak nie trafiłam do miski a w stół. Zaskoczona zaczęłam się rozglądać i po chwili poczułam ciężar czyjejś ręki na mojej głowie.

- Żartowałem~- Odezwał się Lawrence śmiejąc się. Po chwili postawił moją już pustą miskę tuż przed moim nosem.- Dzięki dobre było.

Szybko chwyciłam za miskę próbując zjeść jeszcze chociaż kropelkę, ale na marne.

- Ja tu od rana głoduję a ty mi zjadasz?!- Krzyknęłam odwracając się do Lawrence'a. Jednak tam już go nie było.

Westchnęłam i zajrzałam do garnka. Zdziwiona zauważyłam że nie ubyło w ogóle zupy choć przed chwilą zostało tylko na jedną porcję.

- Bycie Bogiem to jednak coś...- Powiedziałam sama do siebie nakładając sobie kolejną misję jedzenia.

Po paru godzinach wróciła moja mama i jak zwykle szczęśliwa pobiegłam ją przytulić. Nie znałam w tym świecie nikogo innego więc naturalne było to że jej ufałam. Wiedziałam że nie pozwala mi wychodzić by mnie chronić, kochałam mnie całym sercem i zrobiłaby dla mnie wszystko, w końcu byłam jej córką.

Po tym jak zjadlyśmy obiad i się wkąpałyśmy położyłyśmy się do łóżka. Było niewielkie, ale jak dla nas idealne. Mama delikatnie głaskała mnie po głowie a ja leżałam z zamkniętymi oczami.

- Mamo jak jest "na zewnątrz"?- Zapytałam się już nie pierwszy raz i od razu poczułam jak mama się wzdryga. Wiedziałam że nie lubi o tym rozmawiać, ale nie mogłam przemóc swojej ciekawości. Nie oczekiwałam odpowiedzi myślałam że odpowie jak zwykle że "to bardzo złe miejsce" albo "jest tam niebezpiecznie".

Jednak tym razem było inaczej.

Usłyszałam westchnęcie mamy.

- Jesteś już taką dużą dziewczynką Sophie...- Zaczęła a jej ciepły głos miło przerwał ciszę.- Chciałabym co pokazać tyle rzeczy... Gwieździste niebo, czerwone, jesienne lasy, całe pola kwitnących kwiatów... "Na zewnątrz" jest tyle niesamowitych rzeczy, ale przez głupotę twojej mamy musisz siedzieć w tym maleńkim pokoju. Nie musisz mi wybaczać Sophie wiem że musisz bardzo cierpieć.

Przez chwilę panowała cisza. Zamarłam. Choć mama się uśmiechała to jej głos był smutny. Przez ten cały czas ciężko pracowała i cierpiała ale uśmiechała się by mnie nie martwić. Poczułam straszny ból w sercu. Ponieważ najbardziej cierpiącą tu osobą nie byłam ja a moja mama.

- Mama nie jest niczemu winna!- Powiedziałam przytulając się do niej. Czułam się parszywie. Czułam się winna że wcześniej nie zauważyłam jej uczuć.- Nie musisz się o mnie martwić. Sophie wystarczy że jest z mamą!

Tak...

Nigdy wcześniej nie miałam rodzica, który mógłby się mną opiekować. Po raz pierwszy poczułam ciepło osoby dla której ja sama jestem całym światem. Choć nie jestem żadną księżniczką, choć żyje zamknięta w pokoju i choć powinnam szukać swojej miłości życia chciałbym pożyć tak jeszcze dłużej.

- Jesteś taką dzielną dziewczynką Sophie...- Powiedziała mama również mnie przytulając.- Obiecuje że pewnego dnia nie będziesz już musiała siedzieć zamknięta w tym pokoju. Razem uciekniemy stąd i będziemy robić co chcemy!

- Obiecujesz?- Zapytałam się a na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.

- Obiecuje...- Powiedziała kładąc mi swoją ciepłą rękę na policzku.- Ty i ja zwiedzimy "zewnętrzny świat" we dwójkę.

Find My Love My GodWhere stories live. Discover now