Mieszkam w niewielkim domu wraz z rodzicami i dwoma braćmi. Są starsi ode mnie, lecz pomagają mi w miarę możliwości realizować moje zwariowane czasami pomysły. Tak było i tym razem.
Gdy się obudziłem zaczęło świtać. Co tu robić?
- Rozpoczęły się właśnie wakacje - pomyślałem i od razu wpadłem na rozwiązanie: - Już wiem! Wypłynę na wyprawę. Tylko gdzie...? A może by tak... tak! Rzucę lotką w mapę. Trafiłem w wyspę położoną na wschód od Europy. No to pozostaje mi zebrać załogę. Miałem nadzieję, że i tym razem rodzeństwo będzie mnie wspierać, lecz jak to bywa - coś im "wypadło" i nie będą mogli udać się
w tę podróż ze mną. Oczywiście pomogą mi w przygotowaniach, ale załogę muszę skołować sam.
- Hmm, to może być problem, ale popytam kolegów czy będą chcieli ze mną wypłynąć - pomyślałem sobie i miałem nadzieję, że się zgodzą. Udało się, lecz mogli tylko Damian oraz Krystian. Ucieszyłem się, że przynajmniej moi najlepsi kumple się zgodzili, ale nie mogłem jednak znaleźć trzeciej osoby. Musiałem zaakceptować Kacpra, który bardzo nalegał żeby go wybrać. Nie był zbyt lubiany ze względu na osobowość i skłonności do spóźniania się i małego pecha ale ... skoro nie było chętnych, każda para rąk się przyda.
- Wyruszamy za trzy dni o 12.00 - oznajmiłem
- Trzy dni? - zapytał zdziwiony Krystian - Przecież to za krótki okres na przygotowania...
- Tak to jest krótki okres na przygotowania - dodał Damian. Patryk, jesteś pewien?
- To prawda - oznajmiłem - ale jeżeli nie wyrobimy się z wypłynięciem w te trzy dni, to potem zapowiadają zmianę pogody. Zgodzili się ze mną ale nie bez sprzeciwów, a że byłem pomysłodawcą, zostałem wybrany kapitanem.Wypłynęliśmy z dwugodzinnym opóźnieniem i w kilkadziesiąt minut po starcie zaczął się sztorm.
- Wszyscy pod pokład! Już! - wykrzyknąłem. Przy sterach został tylko Kacper.
Co tam się działo pod pokładem.... trudno opisać w kilku słowach. Nie dało się łatwo sterować łodzią, więc pozwoliliśmy się nieść falom. Liczyliśmy tylko na to, żeby nie wpaść na jakieś skały i aby nam się łódź nie wywróciła. Burza trwała już od kilku godzin i nagle usłyszeliśmy głos Kacpra:
-UWAGA! TRZYMAĆ SIĘ TAM NA DOLE! BĘDZIE.... - nie dokończył. W coś uderzyliśmy. Po wyjściu na pokład okazało się, że statek osiadł na mieliźnie w pobliżu jakiegoś lądu. Jeszcze padał deszcz i trochę wiało, więc zeszliśmy pod pokład żeby przeczekać aż się pogoda uspokoi.
Wszystko ucichło w ciągu godziny ale gdy wyszliśmy na pokład, okazało się, że zaczyna się już ściemniać.
~Wygląda to na jakąś wyspę ~ powiedziałem do siebie gdy zszedłem na ląd - wszyscy cali? - zapytałem załogę.
-Tak! - odpowiedzieli razem
- Jakieś straty? - dopytywałem się dalej, widząc co się działo podczas nawałnicy - Proszę o raport.
- Niestety Patryku, przepraszam... Kapitanie, nie możemy za dużo powiedzieć co zostało uszkodzone oraz jakie są straty - zaczął mówić Dominik - nie ma latarek - wszyscy spojrzeliśmy w stronę Kacpra
- Kacper!!! - krzyknęliśmy prawie jednocześnie
- Co?! - zdziwił się
- Pakowałeś latarki?! - ostro spytałem.
- N-n-noo... Taaak... To znaczy... - Tak mi się wydaje - odpowiedział z zakłopotaniem..
- No nie.... Nie dość, że się spóźniliśmy z godziną wypłynięcia - guzdrało - to jeszcze te latarki... eech.... - westchnąłem - Miejmy nadzieję, że to już wszystkie "nieespodziaaanki"- podkreśliłem celowo i spojrzałem wymownie w jego stronę - no trudno - kontynuowałem - zobaczymy rano. Ale zrób kilka pochodni lub rozpal ognisko. Ściemnia się i jest chłodno.
Następnego dnia zaraz po przebudzeniu i zjedzeniu śniadania - zaczęliśmy szacować straty. Po godzinie, wiedzieliśmy już na czym stoimy.
- No więc - zacząłem - Podsumujmy nasze straty oraz ustalmy kiedy możemy wyruszyć dalej.
- Wyruszyć dalej... - będzie trochę trudno tak od razu - powiedział Krystian - Naprawa łodzi zajmie od trzech do dziesięciu dni. Straciliśmy również trochę zapasów...
- Ile?! - krzyknąłem - to aż tak źle ze statkiem? - dokończyłem już spokojniejszym tonem - OK, to co trzeba naprawić?
- Najpoważniejsza jest ta dziura w lewej burcie poniżej linii wody, a na dodatek nie możemy znaleźć kotwicy. Haha... Zgubiliśmy kotwicę hehe - zawiesił się dziwnie Krystian, a my spojrzeliśmy ze zdziwieniem w jego stronę i nastąpiła chwila ciszy, w której powtarzał w kółko te słowa.
- No dobrze. To gdzie my w tym miejscu znajdziemy kotwicę?! - przerwałem to dziwne milczenie - A... tak właściwie.... To co to za miejsce?! Gdzie my właściwie jesteśmy?!
CZYTASZ
A Moglem Zostać W Domu
General FictionHistoria o przygodach przyjaciół, którzy chcą fajnie spędzić wakacje. Zapraszam do lektury. (Historia będzie poprawiana ) NIE ZGADZAM SIĘ NA KOPIOWANIE.