☕️=Rozdział 3=☕️

1.5K 95 178
                                    

  Dzień wolny – nierzeczywiste marzenie każdego zwiadowcy, a jednak i ono czasami się spełnia. Historia tworzyła się na ich oczach. Część z żołnierzy wzniosło nawet modły do Boga nawracając się przy okazji – w końcu takie cuda nie zdarzają się zbyt często. I pomyśleć, że to wszystko dzięki rozwiązanej zagadce.

  Dziewczyna nie należała do osób, które kiedykolwiek się nudzą. Zawsze potrafiła znaleźć sobie jakieś zajęcie. Często głupie, które można by określić mianem syzyfowej pracy – jednak wciąż było to jakieś zajęcie. Wstała późno, nawet jak na nią to godzina szesnasta była przesadą. W zasadzie wstała dwie godziny wcześniej ale nie potrafiła znaleźć w sobie wystarczająco silnej woli by wstać. Tym oto sposobem zmarnowała czas na patrzenie w sufit i błądzenie po bezdrożach własnych myśli. Zastanawiało ją czy Lou i Felix dają sobie bez niej radę. Dręczyło ją poczucie winy, w końcu pozostawiła ich bez większego wyjaśnienia. Liczyła jednak, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z jej planem, to odkupi swoje winy z nawiązką. Zbyt wiele zawdzięczała Felixowi by teraz po prostu odejść w swoją stronę. Lou natomiast był jej w pewnym sensie przyjacielem. Łączyły ich specyficzne stosunki ale żadna ze stron nie rwała się i nie czuła potrzeby by to wyprostować.

  Mimo, że obydwaj byli dorośli to miodowo włosa potwornie się o nich martwiła. W szczególności o starszego blondyna. Lou miał to do siebie, że nieważne w jakie kłopoty by się nie wpakował to i tak zawsze spadał na cztery łapy. Felix nie zawsze miał tyle szczęścia. Jednak nie bała się o to, iż ktoś zrobi mu krzywdę, a że on sam tego dokona.

  Gdy zaczęła boleć ją głowa postanowiła wreszcie się ruszyć. Nie była pewna czy dolegliwość była spowodowana wczoraj spożytymi procentami czy może zbyt długim obijaniem się. Sposób leczenia i tak był taki sam w obu przypadkach. Chłodny okład i ciepła herbata. Nie była to może najlepsza technika, ale zielonooka robiła tak od zawsze i na nią działało. Jeśli coś jest głupie ale działa, to nie jest głupie. Z takim założeniem dopinała ostatnie pasy stroju, by móc udać się do kuchni.

  Z bólem głowy droga do kuchni wydawała się dłuższa niż zwykle. Korytarze w siedzibie były wyjątkowo puste, ale co się dziwić – każdy chciał wykorzystać dzień wolny w stu procentach.  Zgodnie z założeniem dziewczyny, kuchnia świeciła pustkami. Nie mając pojęcia gdzie znajduje się herbata zaczęła przeszukiwać po kolei każdą z szafek. Przy piątej jej się udało. Wybór nie był duży, składał się tylko z dwóch rodzajów herbat - czarnej i zielonej. W zasadzie to blondynka się ucieszyła z tych opcji bo od zawsze lubiła pić czarną, gorzką herbatę. Jej herbaciany gust zupełnie nie pasował do jej usposobienia, ale kto by się tym przejmował? Szybko zaparzyła napój. Korzystając ze swojej obecności w tym miejscu przetrzepała lodówkę.

Idąc już w stronę swojego gabinetu modliła się cicho by nikt jej nie zauważył. Musiała wyglądać przekomicznie z trzema pełnymi talerzami kanapek i herbatą w dłoniach. Zdecydowanie należała do osób, które lubią dobrze zjeść. O dziwo, szczęście jej dopisało i nie spotkała nikogo po drodze. Nie chciała nawet sobie wyobrażać tego zażenowania gdy nieudolnie próbowałaby wmówić, że to nie tylko dla niej.

  Rozsiadła się wygodnie w fotelu kładąc na czole wcześniej przygotowany w łazience, chłodny okład. Fotel pozwoliła sobie przesunąć tak, iż miała teraz widok na dziedziniec. Niespiesznie konsumowała swoje śniadanie popijając co jakiś czas gorącą herbatą. Obserwowała to co działo się na zewnątrz jednak na jej nieszczęście, nie działo się nic co mogłoby zwrócić jej uwagę. Z braku laku zaczęła zastanawiać się co będzie jeszcze dzisiaj robić. Pójście do Erwina byłoby trochę dziwne, zresztą była na niego zdenerwowana, iż nie uprzedził jej o swoich planach zrobienia z niej niewiadomo kogo. Hanji? Zapewne uzupełnia papiery, których nie zdążyła w ostatnim czasie. Zostawi ją jako plan awaryjny – nie chciała w końcu zostać w to wciągnięta. Właściwie to miała ochotę pogadać z tymi dzieciakami ze stołówki, byli przyjemnym towarzystwem.

𝓒𝔃𝓪𝓻𝓷𝓪 𝓗𝓮𝓻𝓫𝓪𝓽𝓪 || Levi AckermannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz