··· rozdział trzeci ···

1K 112 21
                                    

Mało było rzeczy, które zmusiłyby białego wilka do wrócenia wspomnieniami kilka lat wstecz, a jeśli już coś takiego się znalazło, na pewno nie było to przyjemne. Na szczęście miał on niezwykłą pamięć do rzeczy stosunkowo nieważnych i do stosunkowo nieważnych ludzi. W przeciwnym wypadku, nigdy nie rozpoznałby czarodzieja.

Parę lat wcześniej dostał na owego osobnika zlecenie od samego króla Temerii, choć nikt wówczas nie wiedział jeszcze, iż tajemniczym zbójcą, mordującym co noc przynajmniej parę szlachciców lub innych wysoko postawionych, jest człowiek. Uważano, że jest to jakiś kolejny, straszliwy i szkaradny potwór, w przeciwnym razie Geralt nigdy by nie został do tej sprawy zatrudniony. Miał wytropić monstrum i zabić w ścisłej tajemnicy.

Jak się później wiedźmin dowiedział, przyczyną wynajęcia akurat jego była Triss Merigold, która podczas całego "śledztwa" bez przerwy wpychała nosek w nie swoje sprawy, cały czas patrząc białowłosemu na ręce. Denerwował go nieco ten fakt, lecz gdy odkrył, że zabójcą jest człowiek, czarodziejka okazała się niezbędna.

Dzięki jej znajomościom na dworze królewskim, udało im się zastawić pułapkę w domu przez nich domniemanej kolejnej ofiary. Zaś w środku nocy, wpadł w nią nierozważnie pewien młody chłopak, cały odziany na czarno i z maską na twarzy.

Momentalnie został on obezwładniony przez wiedźmina, który następnie trzymał mu cały czas przy szyi sztylet, o mizdernie zdobionej rączce, przewiązanej na końcu czarnym, skórzanym paskiem.

Zaczął się on ekspresowo tłumaczyć, praktycznie nie próbując walczyć. Raz tylko chciał rzucić na wiedźmina zaklęcie otumaniające, lecz powstrzymał się widząc Triss, której mimika dokładnie wskazywała to, że jeden niewłaściwy ruch, a udusi się nim zdąży powiedzieć cokolwiek.

Korzystając w pełni z tego, że chłopak nie wiedział o niepisanej zasadzie Geralta co do niezabijania ludzi, czarodziejka wyciągnęła z blondyna kim był, dla kogo pracował i dlaczego w ogóle zrobił to, co zrobił.

Okazało się, że był to młody czarodziej, o imieniu Isen, który został wyrzucony ze szkoły magicznej z powodow, których nie chciał zdradzić nikomu. By zarobić na chleb, podejmował się rożnych prac, aż w końcu zdecydował się na z tych wszystkich najlepiej płatną i został zabójcą do wynajęcia. Podał po kolei wszystkich swoich zleceniodawców oraz kwotę, jaką mu zapłacili.

Kwiecisty język mimo widocznej w tonie jego głosu paniki i wyszukane maniery w chwili, gdy przy jego szyi znajdowało się ostrze, szczególnie zapadły białowłosemu w pamięć. Przypominał mu trochę zachowaniem Jaskra, choć blondyn był znacznie odważniejszy.

Wiedźmin widział, że czarodziejka uległa urokowi młodzieńca, lecz nie zamierzał się wtrącać, wiedząc, że prędzej czy później i tak zostanie on ścięty lub powieszony. Relacja między magiczką i mordercą nie miała szans przetrwał dłużej.

Isena już następnego dnia postawiono przed królem, gdzie ten przyznał się do wszystkiego, najwyraźniej licząc na złagodzenie kary. Nie doczekał się jednak i skazano na śmierć podczas tortur, przy których miała być obecna Triss. Była ona jakoby zabezpieczeniem, że nie zechce on użyć magii na swoich katach i nie ucieknie.

Najwyraźniej zarówno Geralt, jak i Foltest, mylili się co do tego, że rudowłosa da sobie radę.

Słońce już powoli zaczynało chylić się ku horyzontowi, gdy białowłosy wiedźmin przekroczył wraz ze swym koniem bramy miasta i ruszył szybko zatłoczonymi uliczkami, pędzony wściekłością. Jeśli ktoś był winien śmierci Jaskra, to była to czarodziejka, która utrzymała wtedy morderce przy życiu. Młoda czarodziejka była w Novigradzie jedynie chwilowo i to właśnie ona poprosiła złotookiego o pozbycie się wilkołaka, zapłaciwszy mu z góry.

Wszedł do budynku, w którym kobieta wynajmowała pokój, uprzednio zostawiając Płotkę tuż przed wejściem i biorąc ze sobą sztylet, pokryty prawie w całości zaschniętą krwią, po czym skierował się w stronę owego pomieszczenia. Wparował do niego bez pytania i bez pukania, od razu łapiąc kontakt wzrokowy z odbiciem czarodziejki w wiszącym na ścianie lustrze. Chwilę przypatrywał się on kobiecie ubranej w zapiętą jak zwykle pod samą szyję, błękitną sukienkę, czeszącą akurat gęste, rude włosy, w których odbijały się złocisto promienie słońca, po czym zamknął za sobą drzwi.

Rudowłosa na jego widok aż upuściła szczotkę do włosów i momentalnie odwróciła się w jego stronę z szerokim uśmiechem na ustach. Zniknął on jednak momentalnie, gdy tylko dojrzała ekspresje wiedźmina. Na jego licu, przeoranym niezliczonymi bliznami, malowała się czysta furia, zaś jego oczy połyskiwały wściekle.

– G-geralt? – zająknęła się nieznacznie, gdy mężczyzna zaczął się do niej zbliżać. – Co się stało? – spytała, wystraszona, nie będąc w stanie odwrócić oczu od kocich tęczówek. – Gdzie Jaskier?

Ostatnie pytanie przybiło białowłosego do ziemi, zatrzymał się on tuż przed kobietą, znowu czując to samo miażdżące go od środka uczucie, którego nazwać nie potrafił. Jakby głębsza forma smutku i bezradnoścj za razem. Zacisnął zęby, karcąc się na myśl o tym, że Jaskier z pewnością by mu to uczucie wytłumaczył, zachwycony niczym małe dziecko, które dostało nową zabawkę.

– Sam chciałbym to wiedzieć – warknął i wbił trzymany w ręku sztylet w ścianę, na wysokości twarzy czarodziejki. – Możnaby go było wtedy pochować – dodał jeszcze mocniejszym, lecz znacznie beznamiętniejszym tonem. Kobieta momentalnie zbladła, rozchylając lekko zadbane wargi, po czym przeniosła wzrok niewinnych, niebieskich oczu na broń znajdującą się tuż obok niej. Rozpoznała ją momentalnie, podobnie jak wiedźmin. Przez długą chwilę jednak milczała, a na jej twarzy gościła tylko panika.

– Nie... Niemożliwe... – wyszeptała, szybko przenosząc spojrzenie z powrotem na zabójcę potworów. – Geralt, ja... – zaczęła niepewnie.

– Czemu on dalej żyje? – podniósł głos mężczyzna, na co czarodziejka skuliła się nieznacznie w sobie.

– Ja... Nie mogłam na to patrzeć... Tak bardzo cierpiał... – niebieskie tęczówki kobiety wbiły się w podłogę, zachodząc łzami. – W pewnym momencie wyszłam. Na... dosłownie chwilę.... Gdy wróciłam, już go tam nie było.

– I nikomu kurwa nie powiedzialaś o takiej rzeczy? – spytał znów, ani trochę nie spuszczając z tonu. – On zamordował prawie setkę ludzi, to było już nieważne?

–Nie chciałam skończyć na jego miejscu! – krzyknęła nagle rudowłosa, wreszcie patrząc swojemu rozmówcy w twarz. – Bałam się o swoje własne życie, rozumiesz Geralt? Nie wiadomo co zrobiłby Foltest...

–Przestań już łżeć – znów przerwał jej zabójca potworów. – Miałaś do niego słabość i nie chciałaś by umierał. Mimo wszystko to...

– A gdyby Yennefer kogoś zabiła, co byś zrobił? – tym razem przerwała mu czarodziejka, a po jej policzkach spłynęło kilka łez. Sam dźwięk imienia czarowłosej na krótką chwilę sparaliżował wiedźmina, a jego oblicze znacznie złagodniało. – Broniłbyś jej. Chciałbyś by mimo wszystko nie została ukarana. Miałam to samo, lecz nie mogłam mu pomóc. Po prostu zostawiłam mu wolną rękę. Poza tym... Jego kat był przekonany, że on nie żyje. Wszystko zostało przy tej wersji.

– Triss – białowłosy ujął delikatnie jej podbródek, zmuszając ją do spojrzenia sobie w oczy, a siebie samego do utrzymania względnego spokoju. – Isen zamordował Jaskra. Rozumiesz? Obiecywał mi zemste i właśnie ją rozpoczął. Zabrał też jego ciało. Muszę go znaleźć. Choćby dla tego barda.

Czarodziejka pokiwała głową, po czym znów uciekła od niego spojrzeniem, przenosząc je na sztylet.

– Ja... Wiem, gdzie on jest – wyszeptała słabo.

***

Naprawdę z całego serduszka przepraszam za tak krótkie rozdziały... Chciałabym je robić dłuższe i postaram się by takie były... Niedługo zacznie się rozwijać akcja, więc... Będzie mi łatwiej pisać długo ^^

Cena Szczerości | Geralt x JaskierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz