Normalnie nie jestem fanem informacji przed rozdziałem, ale poprzedni jest zmieniony i z tego co się orientuję jak opublikowałam zmienioną wersje to nie było żadnych powiadomień. Dlatego mówię tu.
________________________________________________________________________________
To zabawne jak sytuacje z naszej przeszłości, które zdołaliśmy już określić mianem nie mających na nas żadnego impaktu postanawiają w całej swojej okropności i tak nam zaszkodzić. Nie będąc jednak w stanie, bo odganiane wciąż z myśli, zrobić tego za dnia, dopadają nas w śnie. Czasem jest to dana historia odtworzona z wszelkimi bolesnymi szczegółami, puszczana co noc jak film, a innym razem są to niespójne urywki, będące zlepkiem migających obrazów, dźwięków i uczuć które, gdyby była taka możliwość, zostały ukazane komuś innemu, nie miały by żadnego sensu. Jednak dla niego jak najbardziej miały sens. Sebastian był otoczony przez zbitek głosów dzieci, śmiechów, potem krzyków. W końcu poczuł zapach krwi, a w kolejnej chwili i jej metaliczny smak. We wcześniejszej części snu nie odczuwał ciała, jednak nagle stał się go świadomy i spojrzał w dół na zakrwawione ręce. Wtedy właśnie się obudził , ciężko dysząc. Od dawna nie miewał koszmarów, właściwie na ogół w ogóle o niczym nie śnił. Możliwe dlatego, że prawie nie sypiał, ale wolał taki stan rzeczy niż wciskane mu przez jego mózg wspomnienia, które tak starannie starał się pogrzebać. Przetarł oczy rękawem swetra, który zdecydowanie nadawał się już do prania i rozejrzał się w około. Nie potrafił dokładnie określić swojej aktualnej lokacji, ale był to jakiś stary domek letniskowy w środku lasu niedaleko rzekomego celu misji. Oczu zaczęły powoli przyzwyczajać się do ciemności. Postanowił wyjść na dwór i zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, bo ilość kurzu i wilgotność sprawiały, że powietrze w domku było ciężkie. Wstał z kanapy z której, jak podejrzewał, z nim uniósł się obłok kurzu. Miał już ruszyć w stronę drzwi, ale poczuł czyiś wzrok na sobie. Nie powinno być to stresujące, w końcu nie był tu sam, więc odwrócił głowę, krzyżując spojrzenia z jakby złotymi tęczówkami . Przeszył go dreszcz, nie powinien, bo właścicielem oczu była jedna z dwóch towarzyszących mu osób, ale spojrzenie to wydawało się tak natarczywe, że aż poczuł jakby go dotykało. Kontakt wzrokowy trwał zaledwie kilka sekund, ale on i cisza panująca podczas tego, wydała się chłopakowi tak nieprzyjemna, że postanowił ją przerwać, jednak drugi go ubiegł.
- Zły sen? - spytał wysoki chłopak i zeskoczył z blatu, idąc w stronę drzwi i machając jakby zachęcająco ręką. Sebastian zdecydowanie wolałby być wtedy sam, ale nie chciał wywoływać kłótni, a tym bardziej tłumaczyć powodu tej potrzeby, więc poszedł za nim.
Wyszli na dwór i obu uderzył lekki, chłodny wiatr.
- Nie jesteś zbyt rozmowny, co ? - spytał Dietrich na nowo wbijając w niego swoje spojrzenie. Sprawiał wrażenie osoby, która wie za dużo, a i tak pragnie dowiedzieć się jeszcze więcej. Drugi chłopak nie wiedział czy to wrażenie było prawdziwe, ale coś w jego osobie sprawiało, że odczuwał jakby całkiem uzasadniony niepokój.
- Niespecjalnie - odparł, czuł, że zostawienie pytania bez odpowiedzi było gorszą opcją.
- Jeden w ogóle ze mną nie rozmawia, a drugi ciągle na mnie krzyczy - odparł teatralnym głosem z lekkim niemieckim akcentem. Sebastian zastanawiał się czy prawdziwym.
- Obserwowałeś mnie jak śpię? - spytał, starając się brzmieć neutralnie, ale pytanie zabrzmiało jak oskarżenie.
Rozmówca uśmiechnął się w trudny do odgadnięcia sposób. Możliwe, że przypomniał sobie coś, co Sebastian zrobił lub powiedział w czasie snu, ale jakoś nie miał potrzeby pytać, prawie każdy z nich miewał koszmary podczas których niejednokrotnie krzyczeli czy miotali się a potem budzili z płaczem. Jednak potem nikt o nich nie rozmawiał. To była jakby jedna z tych niewielu niepisanych zasad, których o dziwo przestrzegali, że nie ważne jak ktoś głośno krzyczał w nocy następnego dnia się po prostu o tym nie wspominało, nawet w celu wyśmiania tej osoby. Zapewne tylko dlatego, że jak wcześniej mówił, prawie każdy przeżył coś takiego i nikt nie chciał się znaleźć po drugiej stronie, zwłaszcza ze świadomością, że najpewniej prędzej czy później by to nastąpiło. Jednak nie pamiętał żeby kiedykolwiek, mając tą wątpliwą przyjemność nocowania, gdzieś w pobliżu domniemanego Niemca słyszał, aby ten przynajmniej nagle obudził się w nocy. Może była to kwestia tego, że znali się dopiero kilka miesięcy, ale coś mówiło mu, że nocne mary nie przeraziłyby takiej osoby.
- Tylko przez chwilę! Przegrałem spór o mniej zgnity materac, więc postanowiłem wyjść na werandę - Sebastian wiedział, że kłamał. Nie potrafił zaakceptować argumentu, że Samael, trzecia osoba przydzielona do tej misji, miałby szanse wykopać tego dwumetrowego typa z materaca.
- Co za bestialskie zachowanie - stwierdził Sebastian, postanawiając iść za tym kłamstwem, skoro i tak nie miał jak na razie go obalić. Dietrich uśmiechnął się i przeciągnął. Białowłosy zastanawiał się czy w samym topie nie jest mu zimno, ale nie zamierzał pytać. Obaj stali chwile w ciszy, delektując się świeżym powietrzem.
- Petterson to zdecydowanie ciekawa osoba. Jak zbieramy się gdzieś to nie odstępuje cię na krok, ale tak to prawie nigdy nie idziecie na misje razem, tylko puszcza cię z takimi typami jak ja czy ten idiota. Chyba, że celem jest sprawdzanie właśnie takich jednostek jak my, nie ufa nam, co?
Sebastian milczał chwilę, bo spekulacje były jak najbardziej prawdziwe. Mark nie ufał im. Zapewne słusznie, więc nie zamierzam też zaprzeczać.
- Na zaufanie trzeba sobie zasłużyć.
- Jak ty zasłużyłeś na swoje ? - znowu skrzyżowali spojrzenia. Sebastianowi zdecydowanie nie podobała się ciekawość czerwonego.
- Jestem kiedy mnie potrzeba i nie zadaje zbędnych pytań - stwierdził sucho białowłosy.
- A sypiasz z nim?
- Co? Nie! - absurdalność tego pytania sprawiła, że skonsternowany Sebastian od razu odpowiedział wywołując swoja reakcją śmiech u drugiego.
- Żartuje przecież, jejku na prawdę utknąłem tu z parą nudziarzy. Wyjmij kija z dupy - Tu położył swoją rękę na ramieniu Sebastiana, była ciepła, może nawet gorąca, a potem pochylił się lekko. Nie tylko ręka miała wysoka temperaturę ,Dietrich jakby cały emanował wewnętrznym ciepłem. Jednak z jakiegoś powodu, nie było ono przyjemne.
- Nie ma co się tak spinać, potrzebujesz się rozluźnić - stwierdził obserwując uważnie twarz chłopaka. Nie miał pojęcia do czego zmierzał, jeśli do czegoś rzeczywiście, ale coraz bardziej miał wrażenie, że zostaje wplątany w jakąś grę czy eksperyment w którym każda z jego reakcji będzie dokładnie badana, aby wykorzystać ją przeciwko niemu w przyszłości. Czy od przebywania z Markiem część paranoicznych myśli chłopaka, którymi zdarzało mu się z nim dzielić, na zawsze zagnieździła się w jego głowie? Kątem oka zobaczył dłoń sięgająca w stronę jego szala. Spiął się momentalnie, gotowy odskoczyć czy albo odeprzeć atak. Ale nagle ciężar z ramienia zniknął, tak jak i cała postać chłopaka oddaliła się od niego.
- Samael! - imię wypowiedziane na pozór szczęśliwym, jednak na pardwę wypełnionym kpiną głosem przerwało poprzednią cisze.
- Ściany domku są cienkie, słychać was - warknął chłopak stając we framudze drzwi. Czerwony podszedł i oparł się o drugi jej koniec. Grymas na twarzy Samaela znacznie się pogłębił i wpatrywał się w drugiego chłopaka wręcz z obrzydzeniem. Dietrich jakby to ignorując zaczął się natarczywie w niego wpatrywać z szerokim uśmiechem na twarzy. Jaka relacja ich łączyła, Sebastian nie miał pojęcia, ale przeczuwał, że mogli znać się już zanim dołączyli do versu. Mimo wszystko wydawać by się mogło, że istniała miedzy nimi jakaś nić porozumienia, która zdecydowanie nie była niczym dobrym.
- Jeśli teraz wyruszymy, o świcie powinnyśmy być na miejscu - postanowił a pozostali towarzysze misji jęknęli z niezadowoleniem. Sebastian skierował się do środka starając skupić myśli jedynie na zadaniu wyznaczonym mu przez Marka. Mieli go znaleźć, wyciągnąć ważne informacje i najlepiej później zabić. Ponoć ich cel miał być niedaleko.______________
Jest już późno ok? Literówki jutro poprawię...albo kiedyś.
CZYTASZ
Marazm
Fiksi PenggemarNie minęło wiele czasu, odkąd Mark zebrał swoich popleczników i zaczęli prowadzić działania mające na celu przynajmniej przeszkodzić proxies Slendermana. Dlatego nie było o nim głośno. Mimo to stanowił przeszkodę, którą trzeba było usunąć, aby iść d...