Hänedam, Przełęcz Duchów, rok 816, e.p. V, zima
Przed Ślepym Słońcem
Erza lekko potarł zmęczone skronie. Już od kilkunastu minut zastanawiał się, jakimi słowami powinien zacząć swój list. Panujący na zewnątrz zgiełk wcale nie ułatwiał mu tego zadania. Nie potrafił pozbierać myśli, które przez ostatnie dni krążyły tylko i wyłącznie wokół zleconego oddziałowi zadaniu. Rozbili obóz na Przełęczy Duchów zaledwie kilka świtów temu, a porucznik już miał dość panującej wokół atmosfery. Dziwna aura wisiała nad tym miejscem, a on nie mógł wyzbyć się uczucia, że ktoś cały czas ich obserwował.
Mężczyzna zamoczył stalówkę pióra w atramencie i już miał przyłożyć jej czubek do papieru, kiedy nagle chłodny wiatr wstrząsnął namiotem. Głośny huk sprawił, że ten mimowolnie podskoczył. Przewrócił słoiczek, a jego zawartość rozlała się po całym stoliku. Nagle dobiegły go doskonale mu znane odgłosy wszczętej kłótni. Erza jęknął sfrustrowany. Wiedział bowiem, że nie miał już co liczyć na chwilę spokoju. Nawet nie kłopotał się ze sprzątaniem. Porucznik się wyprostował, wbijając spojrzenie zmęczonych oczu w skapujący z wypłowiałego stolika tusz.
List do Fallande musiał znowu poczekać.
Minęła chwila, zanim do namiotu wpadł rozgorączkowany Teran, trzymający Feyleen za kołnierz munduru. Erza zmrużywszy ciemnoniebieskie, prawie że czarne oczy, wstał z krzesła.
— Ta twoja pożeraczka znowu wymknęła się z obozu — warknął starszy sierżant. — Gdyby dotarło to do dowódcy...
— W przeciwieństwie do ciebie, bezużyteczny chłystku, muszę coś jeść! — wrzasnęła, szarpiąc się z silniejszym od siebie mężczyzną.
Teran gwałtownie poczerwieniał. Uniósł kobietę za kołnierzyk i syknął przez zaciśnięte zęby:
— Ty mała, wstrętna...
— Postaw ją — rozkazał porucznik, nawet nie siląc się na stanowczy ton. — Porozmawiam z nią. Ręczę za to, że nie będzie dłużej sprawiać nam kłopotów.
Mężczyzna spojrzał na Erzę z szalejącą w oczach frustracją. Zmarszczka na jego czole uwydatniła się, kiedy ten ściągnął krzaczaste brwi. Warknął pod nosem, po czym gwałtownie wypuścił młodą kobietę ze swojego uścisku. Nie mógł przecież zlekceważyć rozkazu wyższego rangi, nawet jeśli ten mu się nie spodobał.
Feyleen z trudem zachowała równowagę. Jej usta wygięły się w triumfującym uśmieszku, a w dzikich ślepiach zatańczyły wesołe płomyczki. Wyszczerzyła do mężczyzny ostre jak brzytwa kły, po czym dumnie się wyprostowała. Teran z trudem opanował furię. Wymierzył palec w pożeraczkę, a następnie zwrócił się do Erzy:
CZYTASZ
Pieśń Wojny I Bogowie Szepczą Nocami (Wolno Pisane)
Fantasy„Umrzeć można wiele razy, Fallande. Ciało umiera raz, dusza zaś wielokrotnie". Świat nigdy nie był dla nich łaskaw. Od stuleci ostatni zamieszkały kontynent pustoszy okrutna wojna o Damen - koronę stworzoną z kości. Co sześć lat, wraz z nadejście...