Hänedam, Gniazdo, rok 816, e.p.V, zima
Przed
— Dotarcie na szczyt zajmie niecały dzień drogi — stwierdził Aver, siedząc na skraju owalnego stołu. — Uwzględniając czas na spoczynek, jeśli śnieżyca zdoła w najbliższym czasie ustąpić, w najlepszym wypadku dotrzemy tam jutro w południe. Jeśli nie, będziemy musieli zaczekać do świtu.
— To znaczy, że noc spędzimy w górach — wtrącił Koira, leżąc na kanapie i podrzucając złotą monetę. Choć wyglądał beztrosko, można było wyczuć od niego zdenerwowanie. — Nie wiem, jak wy, ale ja po zmroku słabo widzę śmierdzące kreatury.
— Ty nawet w dzień ich nie widzisz — stwierdziła Tove, łapiąc miedziaka w powietrzu.
Wojowniczka uśmiechnęła się do niego złośliwie. Koira zmrużył oczy, wykrzywiając się do niej prowokacyjnie. Brwi Tove gwałtownie się uniosły. Wypuściła monetę, aby ta spadła na jego twarz, lecz Aki niespodziewanie ją złapał i schował do tylnej kieszeni spodni.
— Skupcie się — wyszeptał tylko, zajmując miejsce obok Avera.
Fallande nerwowo przechadzała się po pomieszczeniu. Nie była zadowolona z tego, że musieli tyle czekać. Panująca za murami Gniazda śnieżyca chwilowo uniemożliwia im wymarsz. Przeklinała za to bogów, którzy ewidentnie robili wszystko, aby ci nie dotarli na szczyt. Coraz bardziej niepokoiło ją to, co mogli tam zastać.
Straciła także nadzieję na to, że ktokolwiek przetrwał...
Serce boleśnie ocierało się o jej żebra. Powinna spodziewać się tego, że nie zdoła go ocalić. Sytuacja była już beznadziejna w momencie, w którym opuścili zamek, z każdą kolejną chwilą stawała się coraz to bardziej opłakana. Mogła wyruszyć w śnieżycę, lecz nawet jeśli była szalona, to nie na tyle, aby ryzykować swoje i życie innych. Nie bez powodu, zarówno ludność Hänedamu, jak i Vermintoru, niechętnie osiedlała się na północy.
To było niebezpieczne.
Wiedźma stanęła w miejscu, kiedy Aver ponownie się odezwał.
— Miejmy nadzieję, że to, co tam zastaniemy, jest warte ryzyka — wyznał, spoglądając ukradkiem na opierającego się o ścianę mężczyznę. — Z pewnością domyślasz się co, to może być, prawda, Acherone?
Na ustach Sokoła pojawił się nikły uśmieszek. Miał przymknięte powieki, a ramiona skrzyżowane na szerokiej, odzianej w przyległy golf, piersi. Pod oczami widniały mu cienie, zupełnie jakby przez noc nie zmrużył oka. Stojąc w półmroku, przypominał bardziej marę wyciągniętą wprost z koszmarów, niż prawdziwą istotę z krwi i kości.
— Nie spodoba ci się moja odpowiedź — powiedział to, otworzywszy oczy, w których Fallande dostrzegła zmęczenie. — Nawet o tym nie wiedząc, oddział Szkarłatnych Kruków odnalazł wejście do Podziemi.
CZYTASZ
Pieśń Wojny I Bogowie Szepczą Nocami (Wolno Pisane)
Fantasía„Umrzeć można wiele razy, Fallande. Ciało umiera raz, dusza zaś wielokrotnie". Świat nigdy nie był dla nich łaskaw. Od stuleci ostatni zamieszkały kontynent pustoszy okrutna wojna o Damen - koronę stworzoną z kości. Co sześć lat, wraz z nadejście...