X.II. Przysięga pachnąca kwiatem mirtu

1K 89 720
                                    

Hänedam, Vorhein, rok 816, e

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Hänedam, Vorhein, rok 816, e.p. V, zima

Fallande siedziała na chłodnej ziemi, czując nieprzyjemne mrowienie w piersi. Nie miała pojęcia, ile czasu już spędziła w tym miejscu. Od wyjścia Acherone niewiele spała, również odrzucała wszystko, co przynosili jej strażnicy. Była zbyt dumna, aby pozwolić się karmić przez wroga.

Wczesne słońce zdołało już przepędzić krwiożerczą gwiazdę, która przez ostatnie świty żerowała na niebie. Fallande obserwowała to, jak czerwień znika z nieboskłonu, a zastępuje ją delikatny błękit. Siedząc tak w zamknięciu, w końcu dotarło do niej to, co wydarzyło się na przestrzeni ostatnich kilku dni. Wiedźma była zbyt pochłonięta rozmyślaniem o bezpieczeństwie książąt, co sprawiło, że odrzuciła myśli o tej tragedii na bok.

A przecież to wszystko przez nią. Fallande nabrała powietrza w płuca. Oddychała. Choć nie powinna. Głos z tyłu głowy uporczywie jej o tym przypominał.

Fallande usłyszała nagle dźwięk otwieranego zamka. Nie drgnęła z miejsca, jednak jej wzrok odruchowo pognał w kierunku gościa. Młoda kobieta, której połowę twarzy zdobiły runiczne tatuaże, sprawiła, że ta momentalnie się skrzywiła. Jeszcze jakiś czas temu dumnie nosząca czarno-kobaltowy uniform książęcej gwardii Vermintoru, tego dnia zamieniła go na piękny i zdradliwy złoty mundur oraz sokole pióra wyszywane wokół epoletów. A oczy wojowniczki nadal błyszczały charakterystyczną co do jej pochodzenia kruczą czernią.

Tove podeszła do krat i przykucnęła. Wsunęła tacę przez wąski otwór i uniosła spojrzenie na uważnie przyglądającą się jej Fallande.

— Powinnaś coś zjeść — oświadczyła oschle, a związane w koński ogon czarne włosy opadły jej na ramię.

Fallande nawet nie zerknęła w kierunku tacy, choć aromatyczny zapach sera sprawił, że jej żołądek niespodziewanie zareagował. Zaśmiała się pod nosem, kładąc głowę na sienniku.

— A tobie co obiecali? Złoto? Pozycje? Ach, bo nie sądzę, aby chcieli się podzielić władzą, co? — parsknęła, szczerząc się do niej złowrogo. — Co było dla ciebie takie ważne, Tove, że postanowiłaś przejść na stronę wroga?

Wojowniczka uśmiechnęła się ponuro. Jej czarne oczy zmatowiały, a klatka piersiowa ciężko się uniosła.

— Powiedzmy, że rany na moim sercu nie zdołały się jeszcze zabliźnić — wyszeptała, dotykając palcem zestawu powtarzających się znaków na czole. — To jednak zobowiązuje, Fallande.

Wiedźma przestała się uśmiechać.

Wytatuowane na twarzy runy były starożytnymi znakami podarowanymi kruczym dzieciom przez ich boginkę mądrości i przenikliwości Anaine. Koskelge — bo taką nazwę przyjęło — powszechnie znane obywatelom Vermintoru pismo tatułowano na ciele w jednym celu.

Pieśń Wojny I Bogowie Szepczą Nocami (Wolno Pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz