Rodzeństwo

2.1K 90 28
                                    

~Alex

-Zapomniałam ci powiedzieć - zagadnęłam Kaspiana gdy wracaliśmy do kopca.

-Tak?

-Ładnie śpiewasz - spojrzał na mnie z niedowierzaniem i rumieńcem.

-Dzięki - uśmiechnął się nieśmiało - Szczerze mówiąc nie sądziłem, że się to uda.

-Ale udało się - jeszcze coś mi się przypomniało - A! I wpadłam na pomysł jak tu siedziałam.

-Do czego pomysł? - zmarszczył brwi.

-Na zebraniu mówiłeś, że trzeba zdobyć broń i żołnierzy. To drugie już mamy to potrzebujemy jeszcze broni.

-No tak. To co sugerujesz?

-Zanim wyszłam zwiadowcy powiedzieli mi, że Miraz buduje most na Berunie. Trzymają tam również parę wozów z orężem. Pomyślałam, że moglibyśmy trochę uszczuplić ich zapasy - uśmiechnęłam się wrednie.

-No to teraz zostaje tylko wymyślić jakiś plan - miał iskierki w oczach.

----------

Gdy przedstawiliśmy mój pomysł na zebraniu wzniósł się mały bunt

-Mamy używać telmarskiej broni!? - zbulwestrował się Nikabrik.

-Wolisz wymachiwać kijkiem zamiast mieczem? A proszę bardzo, ale proszę potem nie przychodzić do nas z płaczem, że zrobili ci krzywdę - zdenerwowałam się. Chłopak położył mi dłoń na ramieniu w geście uspokojenia.

-Potrzebujemy tej broni - dodał - Myślałem by wziąć niewielki oddział zwiadowczy.

-Nie wierzę, że to powiem - powiedziałam. Wszyscy na mnie popatrzyli - Ale nie wszczynajmy niepotrzebnie walki przy tym. Możemy stracić ludzi.

-Alexandra Waleczna powiedziała, że nie chce walki? To ci heca - posłałam Kaspianowi spojrzenie spod byka - Ale zgadzam się z nią. Przejdziemy się po cichu. Weźmiemy co musimy i już nas nie ma.

-To kiedy zaczyna się akcja? - podekscytował się Ryczypisk. Z szatynem wymieniliśmy spojrzenia.

-W nocy - odpowiedzieliśmy równo.

---------------

Ja, Kaspian i dwudziestu narnijczyków siedzieliśmy cicho ukryci za drzewami, a przed nami rozciągał się obóz telmarów i rozpoczęty most. Tak jak mówili zwiadowcy było tu jeszcze parę wozów z bronią. Czekaliśmy na znak Ryczypiska. On i jego oddział poszli unieszkodliwić strażników.

Po chwili zobaczyliśmy sygnał. Nasi ludzie od razu ruszyli po ekwipunek. Kiedy i ja chciałam ruszyć szatyn zatrzymał mnie ręką.

-Ty nie - popatrzyliśmy się na siebie groźnie - Mimo iż zakazałem ci tu przychodzić przyszłaś i nawet nie chce wiedzieć co zrobiłaś biednemu Truflogonowi - fakt zostawił mnie z nim, ale tak jak lata temu uciekłam Pani Bobrowej tak i uciekłam borsukowi - Ale stąd masz się nie ruszać.

Po tych słowach po prostu mnie tam zostawił i poszedł sprawdzić czy nic się nie dzieje. Oczywiście poszłam za nim. Jak mnie zobaczył przewrócił oczami.

-Czemu mnie to nie dziwi? Dobra niech ci będzie - uśmiechnęłam się triumfalnie - Ale trzymaj się blisko mnie.

A nie mówiłam? Nie traktują mnie tu poważnie. Przemykaliśmy się między śpiącymi budownikami do reszty.

-Mam trochę głupi pomysł - nagle szepnął.

-Jeśli jest przy tym szalony i pewnie później tego pożałujemy to ja w to wchodzę - uśmiechnęłam się.

Disobedient ✔ Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz