‧͙⁺˚*・༓☾Rodział 1☽༓・*˚⁺‧͙

318 19 27
                                    

Onyx

Nienawidzę jej bardziej niż czegokolwiek innego na świecie.

Nienawidzę jej pięknych włosów, idealnego uśmiechu i majestatycznej postawy. Nienawidzę jej za to, że jesteśmy rówieśniczkami, że pomiędzy naszymi urodzinami jest zaledwie dziesięć dni różnicy. Nienawidzę tego, jak lud ją kocha, jak moja matka kocha ją bardziej ode mnie.

Jest jak ranny przebłysk wiosennego słońca. Sprawia, że pomimo beznadziejnej sytuacji jaka panuje w kraju, każdy zatrzymuje się, żeby na nią spojrzeć i uśmiechnąć się.

Mój przyjazd do Kesweste nie był nawet w połowie tak huczny i obchodzony jak jej. Od rana przy głównej ulicy zbierali się ludzie, różnej rangi, od wieśniaków i zwykłych mieszczan, kupców, kapłanów, arystokratów do członków szlachetnych rodów, aby móc chodź przez chwilę popatrzeć na swoją nową boginię, którą za niedługo będą nazywali królową. Chodź tak naprawdę, to pokaz umiejętności podczas balu Przesilenia Letniego ma wyjawić nową następczynię, przyszłą żonę starszego księcia Cadena, każdy kto posiada chodź gram mózgu zdaje sobie sprawę, że ostateczny wynik jest już dawno przesądzony.

- Na twój przyjazd nie czekał absolutnie nikt. Nikt, kto nie pojawił się jedynie przez czysty przypadek. - Komentarz mojej matki, zaczął dudnić mi w głowie niczym dzwon. Prześmiewczość i odraza w jej głosie były zbyt wyraźne a ja zbyt dobitnie uświadamiałam sobie, że wstydzi się, iż jestem jej córką. 

- Tak wiem, nie jestem nawet w połowie taka jak ona. - Mruknęłam, odsuwając się od okna. Jakby na złość nasza posiadłość w Zielonych Ogrodach znajdowała się tuż obok głównej ulicy, prowadzącej wprost do ogromnego pałacu królewskiego. Jakby wszyscy chcieli abym od rana widziała przyjazd osoby, której tak bardzo nienawidzę.

- Jest takim samym mutantem jak ty. Nie przejęła mocy żadnego z rodziców a mimo to, osiągnie w życiu więcej niż cała ta przeklęta rodzina. - Całe życie wiedziałam, ze moja matka również nie darzy jej sympatią. Jednak najbardziej nienawidziła ona mojego ojca i rodziny, do której kazano jej się wżenić. Rodzina Veal, chodź tak bliska rodzinie królewskiej zawsze stała w cieniu rodu Optimusów z którego pochodziła Leani. Oni byli wszechwładnymi psychikami a moja rodzina w większości potrafiła jedynie powodować głuchą ciszę. Moja mama była inna, należała do rodu Kestów, potrafiła więc bardzo dobrze wykrywać kłamstwa innych osób. To właśnie jej panieński ród stał na czele policji i sądów, potrafiąc bez mrugnięcia okiem wskazać winowajcę.

Ja i Leani jesteśmy inne. Leani pochodząc z rodu Optimusów, psychików, powinna potrafić wykonywać różne czynności jedynie siłą umysłu. Ona jednak dzięki tej sile jest w stanie zrobić absolutnie wszystko. W opowieściach słyszałam, że kiedy jako młoda dziewczynka pojechała z ojcem na front zdołała zmienić dzień w noc dla korzyści naszego legionu. Potrafi przyjąć umiejętności innych rodów. Dla niej taka cisza, jaką włada mój ród jest niczym. Jest mutantem, chodź ją w przeciwieństwie do mnie nikt pewnie tak nie nazwał. Nazywali ją dzieckiem szczęścia, bohaterką, czarodziejką i małym cudem. Teoretycznie powinna być albo psychikiem albo jak jej matka powinna władać pogodą. Potrafi jedno i drugie i o wiele, wiele więcej.

Ja jestem dziwna. Nie mam wspaniałej mocy mojej matki, umiem wytwarzać jedynie przelotną ciszę. Jak na razie jedyną nietypową umiejętnością jaką udało mi się dostrzec była lekka kontrolna nad czasem. Na przykład podczas nudnych lekcji z guwernantem potrafiłam sprawić aby wskazówka na zegarze przesuwała się dwa razy szybciej. To wszystko.

- Co pokażesz na próbie? - Z letargu wyrwał mnie głos mojej matki. Oddaliła się od okna, wyraźnie zirytowana całym tym świętowaniem na cześć Leani. Ukradkiem spojrzałam na nią. Była piękna. Dużo ładniejsza ode mnie. Miała długie, blond włosy, które często farbowała i układała w mizernie plecione loki aby nie można było dostrzec w nich ani grama siwizny. Ubierała się zawsze w barwy swojego prawowitego rodu, czyli krwistą czerwień. Rzadko kiedy widziałam ją w czerni i granacie, tak jak ubierała się reszta rodu Veal. Moja matka doskonale zdawała sobie sprawę, że uchodziła za jedną z najpiękniejszych kobiet a jej uroda była dla niej czymś ważniejszym od życia wielu osób. Ciosem w policzek więc była dla niej każda kolejna zmarszczka. Przez to właśnie jej twarz i ciało były często zbyt naciągnięte, ukrywając lata jakie miała już na karku.

Druga KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz