Rozdział III

511 21 7
                                    

1 kwiecień 1938 r.

- Aniu, jesteś gotowa? - do mojego pokoju weszła mama, która w jednej dłoni trzymała filiżankę z herbatą, a w drugiej chusteczkę, którą przecierała sobie oczy. Dwa dni temu doszła do nas smutna wiadomość, dowiedzieliśmy się, że zmarła mama mojego ojca, która chorowała na jakąś chorobę, której nazywa nigdy nie potrafiłam zapamiętać. Za 15 minut mieliśmy wyjechać do rodzinnej miejscowości mojego ojca, gdzie właśnie miał odbyć się pogrzeb.

- Jeszcze chwileczkę! - odpowiedziałam szybko wkładając do maleńkiej torby swój pamiętnik.

10 minut później już wszyscy byliśmy gotowi, wsiedliśmy do starego samochodu ojca i wyruszyliśmy w pół godzinną podróż.

Kiedy na moim zegarku wybiła równa 13 przybyliśmy na miejsce. Dom mojego ojca, a także kiedyś mój był bardzo jak na te czasy dużym domem. Przez to, że mój ojciec ma siedmioro rodzeństwa, mój dziadek był zmuszony do tego by wybudować taki dom. Był on zbudowany głównie z drewna i miał już kilkanaście lat, przez co nie był w najlepszym stanie, choć nie powinnam narzekać, inni mają gorzej.

Pierwszą osobą, którą wysiadła z samochodu była moja mama, szybkim krokiem podeszła do jednej z moich ciotek - Danki, i mocno ją przytuliła. Były bardzo ze sobą zżyte, ciotka jako jedyna lubiła moją mamę, przez to, że moja mama szybko zaszła w ciążę i cała rodzina ojca znienawidziła ją i mnie. Babka uważała, że zniszczyła mojemu ojcu życie a, że ja jestem zwykłym bękartem, dlatego też nie przejęłam się za bardzo jej śmiercią.

Nie chcąc mieć od razu styczności ze swoją rodziną poinformowałam ojca, że pójdę na krótki spacer. Ojciec wiedział, że nie za bardzo chce przebywać w towarzystwie swoich krewnych i skinął tylko głową. Wysiadłam z auta i skierowałam się w stronę drogi, która prowadziła do małego jeziorka. Za dwie godziny ma odbyć się pogrzeb, na który zjechała się rodzina z całego kraju, nie rozumiem, dlaczego robią takie ceregiele,
przecież to jest pogrzeb, a nie jakieś wesele. Stwierdziłam, że nie będę niepotrzebnie zawracać sobie tym głowy i, że lepiej będzie, jeśli już sobie pójdę. Pięć minut później dotarłam na miejsce. Zawsze, kiedy tutaj przychodzę widok tego jeziorka zapiera mi dech w piersiach. Usiadłam na jednej ze skał, która porośnięta była mchem i zaczęłam wpatrywać się w taflę wody, która odbiciem okalała moją twarz. Podczas bezczynnego wpatrywania się w jeden punkt usłyszałam krzyk, który dobiegał z głębi lasu. Bez zastanowienia poszłam w kierunku miejsca, z którego dobiegały odgłosy. Przez jakże trudne przedostanie się na drugą stronę nareszcie mi się udało. Przede mną na odległość nawet kilkuset metrów rozciągała się polanka na środku, której stało kilka osób. Dzięki swojemu dobremu wzrokowi dostrzegałam, że są one ubrane w mundur harcerski więc domyślilam się, że to tylko harcerze. Uparcie wpatrywałam się w grupkę, gdy nagle usłyszałam głos, który wybawił mnie z moich myśli

- Ej chłopaki! Tam ktoś jest! - kiedy do moich uszów dotarł nieznajomy mi głos szybko schowałam się za przewalonym drzewem mając nadzieję, że nikt mnie nie zauważy, lecz na marnę. Już po chwili nade mną pojawił się cień dwóch osób. Szybko przełknęłam ślinę i dalej siedziałam cicho, ale jak na złość musiałam dostać czkawki. Po chwili poczułam jak ktoś ciągnie mnie za moje ramiona.

- Kim jesteś i co tutaj robisz?! - kiedy przede mną pojawił się wysoki blondyn, który miał mocno zaciśnietą szczękę wiedziałam, że już po mnie

- Zośka, nie krzycz na nią - obok blondyna stał niższy brunet, który w przeciwieństwie do swojego kolegi miał milszy wyraz twarzy - Jestem Janek, a ty?

- Anka - spojrzałam na bruneta i od razu mu się przedstawiłam

- Tak więc Aniu, co tutaj robisz? - Janek stanął obok mnie i uśmiechnąl się miło, a jego kolega tylko prychnął na jego pytanie

- Przyszłam sobie popatrzeć na drzewa - wzruszyłam ramionami i posłałam w stronę blondyna kpiący uśmiech, on tylko popatrzył na mnie wściekłym wzrokiem i zacisnął mocniej szczękę

- Zośka, nie zaciskaj tak tej szczęki, bo ci się ząbki pokruszą - Janek poklepał swojego kolegę po ramieniu i zaśmiał się głośno, niejaki „Zośka" nawet na niego nie spojrzał i skierował się z powrotem w stronę reszty chłopaków

- Nie zwracaj na niego uwagi, czasami zachowuje się jak dziecko - brunet machnął dłonią w kierunku kolegi i spojrzał na mnie pokrzepiająco - Może odprowadzić Cię do domu?

- Nie dziękuję, dam sobie radę

- Jak chcesz, miło Cię było poznać Aniu - Janek ukłonił się teatralnie i pobiegł do reszty. Zaśmiałam się tylko na jego gest i postanowiłam powoli wracać

Na miejsce dotarłam już po chwili, przed domem stał mój ojciec wraz z dziadkiem, który odpalał cygaro. Postanowiłam do nich podejść i przywitać się z dziadkiem, którego nie widziałam od ponad dwóch lat. Mój dziadek - Henryk wraz z moją ciotką Danką i jej dwoma synami jako jedyni akceptowali mnie i moją mamę.

- Aniu, wnusiu jak ja Cię dawno nie widziałem - dziadek od razu, kiedy mnie zauważył podszedł do mnie i mocno mnie przytulił

- Dziadku, dobrze Cię widzieć - uśmiechnęłam się w jego stronę i odwzajemniłam uścisk

- Opowiadaj mi jak tam w Warszawie, czy jakiś chłopak zawrócił już w głowie mojej ukochanej wnusi? - typowy dziadek zawsze, kiedy się widzimy musi zadawać to pytanie, kiedy i tak wie, jaką otrzyma odpowiedź

- Dziadku i tak znasz odpowiedź na to pytanie

- No dobrze, ale pamiętaj ja muszę wiedzieć pierwszy jeśli pojawi się jakiś chłopaczyna w twoim życiu, jasne?

- Jasna sprawa

- No dobrze dzieci porozmawiamy później, chodźcie, bo zaraz ostatnie pożegnanie z Wiktorią - dziadek złapał mnie i mojego ojca za rękę i uśmiechnąl się miło

Chwilę później znaleźliśmy się w wielkim salonie na środku, którego stała otwarta trumna*. Wszyscy zgromadzeni zaczęli podchodzić do niej by pożegnać się z babcią, ale ja nie miałam tego w planach. Babka zawsze była dla mnnie oschła, to ja według niej zawsze byłam tą najgorszą z jej wnuków. Gdy wszyscy płakali oprócz mnie i mojej mamy, postanowiłam wyjść na zewnątrz by się przewietrzyć. Usiadłam na drewnianym stołku i zaczęłam rozmyślać nad wcześniejszym spotkaniu z harcerzami w lesie. Pierwsze spotkałam Alka, który teraz też był harcerzem jak ta dwójka, ale przynajmniej on wraz z Jankiem byli dla mnie mili w przeciwieństwie do „Zośki", w ogóle co to za imię dla chłopaka. Z moich myśli wyrwały mnie głośne krzyki dochodzące z domu. Wiedziałam, że to pewnie moja mama kłóci się z ciotką Bożeną, pokręciłam tylko głową i wróciłam do środka.

--------------------------------------------------
Za nami trzeci rozdział, dla mnie nie wyszedł on za najlepiej, ale mogło być gorzej prawda?

Jeśli chcecie możecie strzelić gwiazdkę, oczywiście nie zmuszam ;]

Do następnego :*

Za wszelkie błędy bardzo przepraszam

paassionis

--------------------------------------------------
* - nie wiem, czy w tamtych czasach było coś takiego w domach

Pięknie Umierać i Pięknie Żyć | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz