Rozdział I

1.1K 35 1
                                    

10 wrzesień 1932 r.

Kochany pamiętniczku, wiosna tego roku naprawdę nam sprzyja, całymi dniami świeci słońce, dzięki czemu codziennie razem z moją mamą chodzimy na stawik, który jest położony niedaleko naszego domu, niestety nie mogę chodzić tam sama, ponieważ jak mówi mama "Marysiu, jesteś jeszcze za mała" mam już 10 lat, a dalej nie mogę nic robić sama, rozumiem rodzice się o mnie martwią, ale bez przesady. Jutro są urodziny mojej przyjaciółki Hali, przyjaźnimy się ze sobą odkąd pamiętam. Kupiłam jej ładną sukienkę w czerwone tulipany, bardzo je lubi, więc mam nadzieję, że się jej spodoba".

13 listopad 1937 r.

- Halka*! Pośpiesz się, bo się spóźnimy i Baśka** będzie zła - krzyczę do swojej przyjaciółki, jednocześnie dodając miodu do swojej herbaty.

- Już! Już! Momencik - otrzymuję odpowiedź i po chwili słyszę głośny huk dochodzący z pokoju Halki.

- Hala? Co się stało? - podniosłam się z drewnianego taboretu i pobiegłam do pokoju Haliny.

To, co zobaczyłam od razu wywołało uśmiech na mojej twarzy. Hala leżała na podłodze, w ręku trzymała swoją jedyną szminkę, która na pół została złamana, a cała jej buzia była wymalowana tym oto malowidłem.

- Anka! Nie gap się, tylko pomóż mi wstać - brunetka odrzuciła  kaskadę włosów, które spadły na jej czoło i wyciągnęła dłoń w moim kierunku. Podniosłam dziewczynę i usiadłam na jej łóżku, by poczekać aż w końcu się wyszykuje.

Po dziesięciu minutach Halka stwierdziła, że nie wygląda źle i możemy już iść.

Trzynasty listopada był ważnym dla nas dniem, był to dzień urodzin naszej przyjaciółki Basi, która w tym roku kończyła 15 lat, a my właśnie spóźniłyśmy się na jej urodziny.

Pod dom Baśki dotarłyśmy o godzinie 16, a byłyśmy umówione na 14.30. Nie zdziwiłabym się, gdyby nas nie wpuściła, ale jednak się myliłam. Kiedy Hala zapukała dwa razy od razu przed nami pojawiła się szczęśliwa buźka blondynki.

- Dziewczyny! Nareszcie jesteście! Ile można na was czekać - Basia otworzyła szerzej drzwi i przytuliła nas obie. Byłam zdziwiona jej zachowaniem, przeważnie, kiedy się spóźniałyśmy (zawsze przez Halkę) nie odzywała się do nas przez co najmniej dziesięć minut. Bardzo ciekawiło mnie co poprawiło jej humor, a raczej kto.

- Przepraszam Basiu, to moja wina, byłybyśmy wcześniej, gdyby nie moje dwie lewe nogi i ta cholerna szminka, którą dostałam od ciotki Danki - Hala popatrzyła na Basię i złożyła ręce jak do modlitwy.

- Hala, nie przejmuj się, każdemu się zdarza - Basia machnęła tylko ręką i zaprosiła nas do salonu.

Dom, w którym mieszkała Basia nie był duży, ale bardzo przytulny. Mieszkała w nim ze swoimi rodzicami i czwórką młodszego rodzeństwa***, na szczęście od dwóch lat rodzice Basi zawsze w dzień jej urodzin zabierają resztę dzieciaków i wyjeżdżają za miasto do swoich znajomych, by Basia chociaż raz w roku mogła od nich odpocząć.

Kiedy dotarłyśmy do salonu bardzo zdziwiła mnie obecność jeszcze jednego gościa. Z tego, co było mi wiadome miałyśmy być tylko we trzy. Basia zauważając nasze zakłopotanie od razu uśmiechnęła się lekko i podeszła do nieznanej mi osoby.

- Krzysiu, poznaj moje przyjaciółki, Ankę i Halę.

Usłyszawszy to imię, już wiedziałam kto to był. Nie kto inny jak Krzysztof Baczyński, nastoletnia miłość Basi, która kochała się w nim dobre pięć lat.

Widząc zawstydzenie wymalowane na jego twarzy, podeszłam do niego i się przedstawiłam.

- Miło Cię poznać, jestem Anka - wystawiłam dłoń w jego kierunku i uśmiechnęłam się bardzo szeroko, na jego miejscu bym się przestraszyła, mój uśmiech nie należał do najpiękniejszych.

Pięknie Umierać i Pięknie Żyć | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz