Rozdział IV

440 19 3
                                    

19 sierpień 1938 r.

- Marysiu, bardzo Ci dziękuję za opiekę nad Basieńką

- Nie ma za co Pani Aniu, wie Pani jak bardzo lubię spędzać czas z Basią, widzimy się jutro?

- Tak, tak jeszcze raz bardzo dziękuję

- Ależ nie ma za co, do widzenia, serwus Basiu

Pewnie zastanawiacie się kim jest Pani Ania oraz Basia. Anna Dębska, najlepsza przyjaciółka mojej mamy odkąd sięga pamięć, a maleńka Basia to jej trzyletnia córka. Zajmuje się nią w wolnym czasie, kiedy Pani Ania jest w pracy. Sprawia mi to wielką radość, ponieważ zawsze chciałam mieć młodsze rodzeństwo, ale nigdy się nie doczekałam.

Podczas zamykania drzwi od mieszkania Pani Ani usłyszałam skrzypnięcie otwieranych drzwi obok, z mieszkania wyszedł Paweł, sąsiad Pani Anny, który jak mnie zobaczył zrobił nabormuszoną minę i od razu znikł z mojego pola widzenia. Wzruszyłam tylko ramionami na jego zachowanie i skierowałam się do wyjścia z kamienicy.

Wychodząc z budynku do moich nozdrzy dotarł zapach świeżego pieczywa, Pani Ania miała takie szczęście, że mieszkała obok piekarni, w której pracował więc takie zapachy tutaj to codzienność. Spojrzałam na wielki zegar, który mieścił się na jednej z lamp, dochodziła godzina 16 więc musiałam się pospieszyć, żeby zdążyć na obiad, ponieważ ma nas odwiedzić dawny przyjaciel mojego ojca i gdybym się spóźniła, chociaż minutę byłoby po mnie.

Szybko wsiadłam do tramwaju, który jechał w stronę mojego miejsca zamieszkania i usiadłam obok starszej kobiety, która uśmiechała się do mnie promiennie. Równo o godzinie 16.15 byłam pod domem, szybko pobiegłam do środku by przygotować się do 16.30, ponieważ wtedy ma przyjechać ten cały przyjaciele taty, o którym nie wiem za wiele tylko tyle, że nazywa się Aleksy oraz, że ma dwójkę dzieci.

Dziesięć minut później byłam już gotowa i wraz z moją mamą rozkładałyśmy "specjalną" zastawę, którą moi rodzice dostali na swój ślub od dziadków mojej mamy. Po chwili po mieszkaniu rozeszło się ciche pukanie do drzwi. Moja mama pogładziła materiał swojej czerwonej sukienki i otworzyła drzwi. Do środka wszedł wysoki mężczyzna, za którym szła prawdopodobnie jego żona oraz dzieci, kiedy moi rodzice się z nimi przywitali przyszła pora na mnie. Podeszłam do Pana Aleksego i przywitałam się z nim lekkim uciśnięciem dłoni, potem podeszłam do jego żona Pani Janiny, która z uśmiechem mnie do siebie przytuliła. Ostatnimi gośćmi były dzieci państwa Dawidowskich, od mamy dowiedziałam się jak mają na nazwisko oraz, że ich dzieci są w podobnym wieku do mnie więc miałam nadzieję, że złapiemy ze sobą kontakt. Podeszłam do dwóch nastolatków*, którzy stali do mnie tyłem chcąc się przywitać, ale kiedy chłopak odwrócił się w moją stronę zamarłam.

Nigdy bym nie powiedziała, że jeszcze kiedyś go zobaczę, a na pewno nie w moim domu. Z moich myśli wyrwała mnie dziewczyna, która stała obok niego, najprawdopodobniej jego siostra.

- Serwus! Jestem Marysia ty to pewnie Anka prawda? - niska brunetka podeszła do mnie i wyciągnęła swoją szczupłą dłoń w moją stronę

- Anka, Marysia różnie na mnie mówią, miło mi Cię poznać - przywitałam się z brunetką i przeniosłam swój wzrok na Alka

- Aniu, to mój brat Alek - Marysia pokazała na swojego brata popychając go w moją stronę

- My się już znamy - Alek uśmiechnął w moim kierunku i zaczął lekko stukać swoją nogą w podłogę

- Ahh naprawdę? Nie wiedziałam, no cóż, może dołączymy do naszych rodziców?

Razem z Alkiem skineliśmy swoimi głowami i całą trójką podeszliśmy do wielkiego stołu, przy którym siedzieli już nasi rodzice.

Po dwóch godzinach nasi opiekunowie kompletnie o nas zapomnieli, rozmawiali śmiali się, w ogóle się nami nie przejmując. Marysia korzystając z okazji poinformowała mnie i Alka, że idzie do swojej koleżanki, która mieszka za rogiem, Alek tylko pokiwał głową i kiedy tylko dziewczyna zniknęła za drzwiami usiadł obok mnie i uśmiechnął się w moją stronę

- Myślałem, że już nigdy się nie zobaczmy

- Też tak myślałam - wzruszyłam ramionami na jego słowa i skierowałam wzrok na naszych rodziców, którzy śmiali się jeszcze głośniej niż przedtem

- Mam do ciebie pytanie, może wybrałabyś się jutro ze mną na spacer, a później na lody? Ja stawiam - Alek podparł się na swoich rękach, które położył na stole i poprawił kosmyk włosów, który spadł mu na czoło, wyglądał całkiem uroczo

- Jutro opiekuję się córką przyjaciółki mojej mamy do 16, ale później jestem wolna - posłałam w jego kierunku uśmiech i zaczęłam bawić się swoimi palcami

- Dobrze to o 17 Ci pasuję?

- Tak, 17 jest w porządku

- To się cieszę, przyjdę po Ciebie - Alek uśmiechnął się pod nosem i przeczesał swoim długimi palcami swoje również długie włosy

O godzinie 19 Marysia wróciła od swojej koleżanki i rodzina Dawidowskich zaczęła zbierać się do domu. Pożegnałam się ze wszystkimi i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na swoim łóżku i bez celu zaczęłam wpatrywać się w sufit. Nie spodziewałam się, że po roku znów się zobaczymy, nie powiem ucieszyłam się na jego widok, w dodatku jeszcze zaprosił mnie jutro na spacer i lody. Po chwili nawet nie wiem, kiedy z uśmiechem na twarzy zasnęłam ze zmęczenia. To był bardzo długi oraz miły dzień.

--------------------------------------------------
Witaaam was bardzo serdecznie, wróciłam. W końcu wzięłam się w garść i napisałam ten rozdział, troszeczkę krótki, ale mam nadzieję, że wam się podoba, dajcie znać w komentarzach. Rozdziały będę starała się dodawać co tydzień, ale nie obiecuję.

Miłego dnia/ wieczoru

paassionis

--------------------------------------------------

* - wątpię, że w tamtych czasach używali słowa "nastolatki", ale co tam ;)











Pięknie Umierać i Pięknie Żyć | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz