Nina Pov
Moje życie od najmłodszych lat nie było za ciekawe. Kiedy miałam 10 lat zmarła moja mama. Ojciec po jej śmierci wpadł w alkoholizm przez co byłam zmuszona do zamieszkania w domu dziecka.
Nie miałam nikogo kto mógłby się mną zająć. Przez pierwsze kilka tygodni nie odzywałam się do nikogo, nie chciałam jeść, tęskniłam za mamą, za domem, za miłością którą dawała mi tylko ona.
Kiedy miałam 11 lat poznałam tam cudowną dziewczynę o imieniu Violet. Od czasu kiedy trafiła do domu dziecka złapałyśmy wspólny kontakt. Przez wszystkie dni, tygodnie i lata to ona była jedyną osobą której zaufałam w stu procentach.
Wszystko robiłyśmy razem. Uczyłyśmy się, śmiałyśmy jak również płakałyśmy w trudnych chwilach. Tylko przy niej czułam się kochana, nikt nie poświęcał i tyle uwagi co ona.
Planowałyśmy razem wspólną przyszłość. Marzyłyśmy o tym, że jak wyjdziemy z domu dziecka to wynajmiemy wspólnie mieszkanie, znajdziemy sobie wspaniałych mężów, a później wybudujemy obok siebie dwa domy w których zamieszkay razem z naszymi mężami i będziemy przyjaźnić się już zawsze.
Kiedy skończyłam 18 lat musiałam opuścić dom dziecka. Oczywiście Violet opuściła go razem ze mną. Dzięki odkładanym od dziecka pieniądzom oraz pieniądzom które otrzymaliśmy od domu dziecka wynajęliśmy wspólnie mieszkanie w bloku.
Od zawsze marzyłam żeby pójść na studia i zostać weterynarzem. Nawet gdy wyszłam z domu dziecka chciałam pójść na studia, myślałam, że znajdę dobrą pracę i szybko sobie na nie odłożę.
Jednak tak się nie stało, ponad połowa mojej pensji szła na czynsz za mieszkanie a za resztę kupowałam sobie ubrania i jedzenie, nie miałam z czego na nie odkładać.
W wieku dwudziestu jeden lat lat poznałam Maxa. Był starszy ode mnie o trzy lata. Po roku wspaniałej znajomości Max oświadczył mi się. Oczywiście zgodziłam się, kochałam go. W wieku dwudziestu trzech lat wzięłam z nim ślub.
Max był dla mnie wspaniały, czuły, zapewniał mi wspaniałe życie. Max był prezesem w jednej z firm. Mimo, iż dość często nie było go w domu to gdy wracał nawet jak był zmęczony porozmawiał ze mną, pośmiał się. Potrafił mi pomóc, przytulić jak i pocieszyć.
Niby Max zarabiał na nasze utrzymanie dość spore sumy, ale i ja i tak postawiłam na swoim, a mianowicie równie poszłam do pracy. Mąż nie był z tego zachwycony, ale zgodził się, nie miał wyjścia.
***
Dziś właśnie idę na spotkanie o pracę. Choć bardzo się denerwowałam, nie dawałam tego po sobie poznać. Miałam umówioną wizytę w biurze.
Obudziłam się około szóstej. Wstałam z łóżka i poszłam wziąć kąpiel i wykonać poranną toaletkę.
Nie musiałam się zbytnio spieszyć ponieważ byłam umówiona na 11, ale wolałam być wcześniej bo nigdy nie wiadomo co może się stać.Wyszłam z łazienki i poszłam ponownie do sypialni aby wybrać ubrania w których mogłabym pójść na takie spotkanie.
Po kilku minutach wywracania wszystkich rzeczy w szafie znalazłam czarną spódnicę oraz białą koszulę.
Założyłam wybrane rzeczy i zrobiłam lekki makijaż ponieważ w mocniejszym czujesz w okropnie.
Zeszłam na dół i poszłam do kuchni aby przygotować sobie śniadanie.Max tydzień temu wyjechał w jakąś bardzo ważną delegację od której zależy przyszłość jego firmy, więc wróci za kilka tygodni. Oczywiście że za każdym dniem tęsknię za nim, ale powoli zaczynam się przyzwyczajać że nie ma go w domu.