»»———— ★ ————««
— Nie, nie chciałam odbierać telefonu. Nie, nie wyjeżdżam z tobą. Nie, nie czuje się lepiej. Nie, nie tęsknię za tobą ani Rufusem i tak, urodziny spędzę sama! — wykrzyczała w telefon rozłączając się.
Mozolnym krokiem ruszyła do salonu siadając na kanapie. Nogi przyparła do klatki piersiowej i oparła się o poduszki leżące za nią. Jej wzrok utkwiony był w lampce z alkoholem którego ubywało z każdą następną minutą.
Chwyciła lampkę wina i wzięła z niej duży łyk. Przełknęła lekko gorzki napój krzywiąc się. Poraz kolejny tego wieczoru wytarła łzy spływające jej po policzkach.
Dziś są urodziny Laury. Jej małżeństwo się skończyło, jej mąż odszedł, a ona została sama. Straciła to, co kochała najmocniej, oraz to, co było dla niej najcenniejsze.
Nie rozumiała co stało się kilka godzin temu ani dlaczego tak się stało. Chciała odejść, zasnąć i nie obudzić się nigdy więcej.
Z rozmyśleń wyrwał ją dźwięk dzwonka do drzwi. Westchnęła cicho wstając z białej kanapy. Mimo, że w tej chwili nie miała najmniejszej ochoty na jakichkolwiek gości pociągnęła cicho nosem i podeszła do drzwi.
Przekręciła zamek i pociągnęła za klamkę. Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła nieznana jej młoda kobieta.
— Laura? — zapytała nieznajoma.
— Tak to ja — odpowiedziała przecierając swój policzek.
— Nazywam się Miriam Rivera, jestem przyjaciółką Audrey — przedstawiła się posyłając szatynce swój biały uśmiech.
— Miriam? Audrey wiele mi o tobie mówiła.
— Więc wiesz, że nie mieszkam tutaj na stałe.
— Tak - odpowiedziała krzyżując ręce.
— Jutro rano wracam do Anglii, jednak przed tym musiałam się z tobą zobaczyć.
— Ze mną? Dlaczego?
— Wielokrotnie rozmawiałam o tobie z Audrey. Za każdym razem mówiła jak bardzo wrażliwa, inteligentna, niesamowita jesteś...
— Co jeśli chce zostać sama? — przerwała kobiecie.
— Nie chcę od ciebie nic wielkiego, chciałam tylko z tobą porozmawiać.
— Nie chce być nie miła, ale...
— Rozumiem, chcesz zostać sama, jednak poczekaj chwilę i sprawdź czy znasz ten tekst —powiedziała nabierając powietrza do płuc. — "Gdy ostatni raz na mnie spojrzysz, zobaczysz, że mój uśmiech jest moim pożegnaniem".
— Napisałam go — powiedziała cicho młodsza.
— Odkąd go przeczytałam pragnęłam poznać osobę, która to napisała.
— Skąd znasz ten wiersz, nikomu go nie pokazałam? — zapytała charakterystcznie marszcząc brwi.
— Mogę wejść?
— Czy Audrey ci go pokazała? — zadała kolejne pytanie.
— Laura, czy naprawdę myślałaś, że wyjadę bez poznania autora tego wersetu? Słuchaj. — powiedziała ponownie nabierając powietrza do płuc. — "Marzy mi się gorące przytulenie. Lubię dotykać cię westchnieniem. Takim, które mój zachwyt opisuje. Rozmarzone i ciche lubienie..."
— Słuchaj...
— To jest piękne, Laura — powiedziała. — Piękne — powtórzyła.
— Te wiersze to jeden z okresów mojego życia. Teraz nie mają ze mną nic wspólnego i nie są dla mnie ważne — skłamała.