5. Rozdział " Schlange, czyli wąż "

10 2 0
                                    


    Chujowo! Dlaczego życie musi robić wszystko na przekór? Oczywiście ja mam wręcz obowiązek spotkać rówieśników podczas beznadziejnego spaceru z psem. Okey. Kumam kolegę, którego lubię, ale nie osobę o umyśle chłopaczynego palanta!
    Mała, oślizgła gadzina z niebieskimi oczami, która uwielbia wpiepszać się w nie swoje życie. Ważną informacją jest to, iż chłopak, o którym jest mowa ma swoje zalety, ale jego uczucia co do mojej osoby są wręcz tragiczno-psihiczne. Więc tak byłam z psem w jednym z moich ulubionych parków - pięknych, z wiśniowymi drzewami oraz starszymi nastolatkami do oglądania. Przez takie rozmyślania o innych niedostępnych dla mnie chłopakach, nagle usłyszałam Mokotosia, który szczekał i warczał. Spojrzałam za siebie, zobaczyłam przystojnego kolegę z mojej klasy, który jakimś cudem jest w wieku mojego brata, podobno przyszedł wcześniej do szkoły czy coś w tym stylu, a konkretnie Maxa Zakowskiego  (należał do Najlepszej grupy).
- Hejka! - krzyknął i po chwili spojrzał na mnie z rozbrajającym uśmiechem. Rozpalił mnie od środka, tyle że bardziej niż zachowanie mojego brata co dobrze o mnie świadczyło.
Chyba...
- Hejj... Zaki- san! - ja jak zwykle jąkata wychodzę na idiotę. Każdy komu pozwoli może tak do niego mówić i ja też mam ten przywilej.
- A ty z psem?
- Yyyy...- zastanowienie podczas podziwiania naszych kilku centymetrów od siebie - Tak, a ty jak zawsze na desce?
- No, trzeba kiedyś oderwać się od rzeczywistości i rodziny co nie? - spytał, a moje nogi już ciągły mnie w dół.
- Jasne, nawet powinno. - powiedziałam to wtedy z taką ekscytacją, może nie powinnam.
- To ja będę leciał, koledzy czekają. To Narka!
- Pa! Pa! - niestety mój mózg ogarnął jego zniknięcie kilka minut po fakcie. Na moje szczęście i tak odwrócił się i mi pomachał na znak, że słyszał. Miałam nadzieję na dłuższą rozmowę z nim, ale ja cieszę się każdym momentem związanym z jego udziałem.
     Usiadłam na ławce, brzydkiej, starej i śmierdzącej bezdomnymi, ławce. Ale po chwili nie zwracałam na to wielkiej uwagi, chciałam tylko zatrzymać czas i patrzeć na zachód słońca, który wił  się , a potem chował zza wiśniowe drzewa. Od czasu do czasu spoglądałam na Zaki-san, który wędrował oraz płynął zachwycająco na desce. Do tego śpiew ptaków, jeszcze bardziej satysfakcjonował ten zatrzymany czas.
Nagle!
Poczułam dotyk, czyli rękę innej osoby na mojej twarzy. Zimna oślizgła ręka z smrodem uchwyconym pomiędzy palcami.
- Zgadnij kto to? - poczułam jego słowa w moim prawym uchu jakby zbok chciał mnie pożreć. Nieprzyjemne przeżycie.
- Yyyy... ? Chyba... Nie wiem.
- No tak, ty nigdy nie spojrzysz po za krawędź swojego nosa - zasugerował i powiedział to tak gdyby mówił " Nie kupiłaś mi jebanego lizaka " - Więc pewnie i mnie masz szeroko w dupie? - spytał biorąc mnie na litość.
- Czy ja wiem... - gdy to powiedziałam, sama nie mogłam uwierzyć w te zdanie - Może... po prostu nie gadamy zbyt często. Tyle - zdefiniowałam.
- Tiaa... To przynajmniej wiem gdzie jest pies pogrzebany. - stwierdził
- Aha... Wiesz co? Ja... już... - przerwał mi
- Nie! Mam pytanie? - spytał ze strachem w głosie - Masz czas? W sensie czy moglibyśmy pójść gdzieś razem.... na przykład... do kina? - mówiąc to prawie klęknął - Proszę!
- Jaa... - nie miałam nic do powiedzenia  - Wiesz? - zaczęłam wymyślać ściemę - Jaa... mam... Mam kogoś. Tak i idę z nim do kina w weekend. - chyba dostałam wtedy paraliż języka.
- Nie. No spoko. - był załamany, czułam to w kościach - Nie było rozmowy. To będę leciał. - powoli wycofywał się z mojego terenu i przestrzeni osobistej w stronę lasu.
- Pa?- powiedziałam niepewnie.
Czemu nie chciałam z nim iść do tego kina? Nie wiem. Jego sposób bycia jest inny niż moje oczekiwania, niż Max. Albo jego zęby są brzydkie?  Szczerze?  Nie wiec co to znaczy być zakochanym, ale mogę przypuszczać, że czuję coś do Maxa.
Nie zawsze chłopak, który na lekcji niemieckiego krzyczy " Schlange " po czym wyciąga węża z plecaka jest tym jednym jedynym. Właśnie dlatego ma takie beznadziejne przezwisko. Co z tego, że wszyscy wtedy prawie srali ze strachu. Ja wolę skupiać się na przyszłości lub ją jakoś stworzyć.
Czemu?
Bo z moich obserwacji wynika, że każda kobieta jest traci gdy poznaję przeciwną płeć i zaczyna żyć jego życiem, zamiast szukać swojego. Nigdy nie widziałam by było na odwrót.

Uwięziona w sekrecie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz