Moje serce zaczęło szybko bić. Nie wiedziałam co robić, uciekać czy wołać psiaka, czy też dalej podziwiać owaką bestię. Kurwa. Szybko zdjęłam okulary korekcyjne i schowałam je do kieszeni, przez ten deszcz na nic mi były one zdatne. Bestia zbliżała się coraz to bliżej, tym samym ukazując swoje zębiska.— Max! – udało mi się wykrzyczeć imię psa i kiedy pies w końcu zareagował bestia upadła. To była jedna chwila, kiedy potwór upadł najpierw na kolana po czym upadł tuż przed moim psem. Już jakby trochę otrzeźwiała ruszyłam w stronę psa, kiedy do niego dotarłam zaczęłam go ciągnąc w stronę domu. Jednak on jakby się uparł stając w miejscu. Ciężko trochę z takim 70 kilowym bydlakiem. Nie wiem, czy to prze nadmiar adrenaliny i strachu, czy też przez mocny deszcz, ale mogę przysiąść, że słyszę dźwięk łamanych jakby kości.
Niepewnie i powoli z powrotem spojrzałam w miejsce, gdzie przed chwilą upadł potwór. Z dziwienia zaczęłam niespokojnie mrugać tak jakbym skończyła turniej w długim maratonie w niemruganiu. Zaczęłam chyba niedowierzać własnemu wzrokowi. Jeszcze przed chwilą w miejscu, gdzie miała leżeć wielka bestia, w tej chwili leży nagi człowiek.
Niepewnie wstałam z ziemi, moje nogi były niczym ulepione z waty. Wolnym krokiem zaczęłam iść w stronę dziwnej istoty? Bo chyba człowiekiem tego nazwać nie można było nazwać. Max oczywiście ruszył jako pierwszy. Teraz odezwał się jego instynkt o ratowaniu? Im bliżej byłam ty bardziej dostrzegałam liczne rany szarpane, lekarzem nie jestem, ale takie ranny zabiłyby w od razu nie jednego. Jen odwróć się i nie patrz za siebie po prostu zapomni, a później to zgłosisz jakiejś policji. Tak to tylko już zwłoki. Pomyślałam, już pewnie i tak nie żyje z taką nadzieją zaczęłam się jeszcze bardziej zbliżać. Czemu ja to robię? Proste jestem człowiekiem, a ludzka ciekawość nie zna granic.
Zimno, mokro i do tego chyba się jakiejś grypy nabawię. Ale mino tego kucnęłam tuż przy twarzy mężczyzna. Gdyby teraz stanął na równe nogi byłby większy ode mnie ja mierząca metr osiemdziesiąt ledwo z wysokim podbiciem, on pewnie by miał z dwa metry jak nie więcej. Nachyliłam się tuż przy jego ust przystawiając ucho. Próbowałam usłyszeć oddech. Był jednak słabo słyszalny przez te ulew.
Cholera, co teraz? Mam dwa wyjścia, pomóc temu czemuś i być może mnie później nie zabije albo mnie zabije. Czy też zostawić na śmierć, która dość szybko nadejdzie i później mierz wyrzuty sumienia do końca życia. Mimo, iż był tym czymś jest w pewnym sensie człowiekiem. Kurwa, trudny wybór.
— Max. – poczułam mokre futro zwierzaka tuż przy moim ramieniu. – Jak myślisz co powinniśmy teraz zrobić? – zwierzę bez zastanowienia zaczęło pomagać, tak mi się wydaje. Pies jakby chciał abym mu pomogła. Bernardyn wściubił swoja głowę w ramie dając mi tym samym do zrozumienia, że mamy go odratować. – Jeśli nas zabije, uwierz mi nie ręczę za siebie.
— No dobra. – wysapałam ciężko kładąc to coś na sofie. Nawet nie wiem jakim cudem udało mi się to coś zataszczyć tutaj. Najgorzej chyba było go przetransportować na sofę, która wcześnie zakryłam folią, może nie jest nowa, ale mam do niej sentyment i nie chce się jej tak szybko pozbywać. Kiedy byłam już w domu jeszcze raz spojrzałam na zdobyć? Przez to, że był cały we krwi nie mogłam go ocenić, Wzięłam głęboki wdech na widok jego otwartych ran. – to co czas się pobawić w lekarzy. – powiedziałam do psa, tym samym podwijając rękawy do góry.
PW kuchni zaczęłam szukać plastikowej miski i czystej szmatki, ciepła wodą i utlenioną oczyszczę z grubsza jego ranny no te małe, a później umyje go ciepłą czystą wodą, żeby się nie wdało zakażenie i zszyje jego ranny. Kiedy wodę miałam już gotowa poszłam do swojego pacjenta. Zaczęłam ostrożnie odkażać rany przy użyciu jednej ściereczki, a za pomocą drugiej zmywałam krew. No dobra był nagi, ale się przyzwyczaiłam do widzenia nagich ludzkich ciał. Kiedyś pracowałam u taty, który był krematorem nie raz mu pomagałam. A on mnie uczył, myśląc ze kiedyś przejmę rodzinny biznes. Jednak moje drogi potoczyły się inaczej niż by tego chciał.
Kiedy już oczyściłam jego rany z jednej strony, wylałam szkarłatną wodę po czym nalałam nowa zostały mi jeszcze plecy. Jednak może najpierw opatrzę te rany z przodu. W tym celu udałam się do łazienki, gdzie miałam apteczkę.
Kiedy otworzyłam drzwi tym samym oświetlając niewielkie pomieszczenie ukazał mi się niewielki pokój, na ścianach znajdowały się białe malutkie kafelki, a na ziemi szafirowe. Po prawej stronie znajdował się kosz na ubrania, a obok pralka. Później była szafka i w końcu ściana. Po lewej zaś umywalka z lustrem zajmująca pół ściany, A naprzeciw wielki prysznic z kabiną. A tuż obok sedes. Kiedy Ujrzałam swoje odbicie byłam lekko przerażona jakby jakąś postać z horroru widział. Blond, krótkie włosy nie sięgające mi nawet poza uszy całe zmoknięte i po części oblepione czerwoną cieczą. Błękitne oczy, które ukazywały lęk i niepewność. Moja twarz zrobiła się lekko blada, a ubrania całe po przylegały do ciała i umazane były krwią. Będę je musiała spalić. Bo ciężko jest wymyć krew. Ściągnęłam szybko wszystko po czym założyłam puchaty sweter i krótkie spodenki które trzymam jako awaryjna piżamie. Następnie z szafki wyciągnęłam średnich rozmiarów czerwoną walizkę z białym krzyżykiem na środku.
— No chwileczkę. – próbowałam odciągnąć od siebie na chwile psiaka. – Max zaraz cię nakarmię. – Wreście prawie skończyłam go opatrywać, tylko jedno cięcie taśmy i zawiązać bandaż. Nie wiem jak długi mi to wszytko zajęło, ale na dworze już było strasznie ciemno. A mój pupil domagał się jedzenia. Gdy już w końcu skończyłam z trudem obróciłam mężczyznę na bok po czym okryłam go koce. Golizna mi tu świecić nie będzie. Jego ranny były straszne, nie wiem co się stało, ale wyglądały jakby go ktoś torturował. Oczywiście wiedząc, że i tak mi to nic nie da, zakleszczyłam kajdankami jedna jego rękę z stolikiem nocnym, mam nadziej, że jak się wybudzi będzie słaby. Poczułam lekkie szarpniecie z boku.
— No już ci dam coś pysznego. – powiedziałam klękając po czym cmoknęłam psiaka w nos, a następnie ruszyłam po karmę dla niego. Ja nie byłam głodna, wręcz przeciwnie chyba dziś nawet nie zasnę.
Gdy położyłam pełną miskę karmy Max zaczął jeszcze machając przy tym radośnie, a ja zasiadłam przy stole, tak by mieć nowego gościa na oku. Kiedy przyjrzałam się jego pokaleczonej twarzy mogę stwierdzić, że jest bardzo i to bardzo przystojny. Idealnie zarysowana szczęka, idealne usta, od tego kilkudniowy zarost. Jego długie kasztanowe włosy bez ładu układały się na jego twarzy. Na jego twarzy znajdowało się dużo ran nie tylko tych nowych, ale i starych. Nie wiem i nie chce znać ich historii. Ale jedno pytanie ciągle mnie zastanawia. Dlaczego, gdy go dotykałam czułam taką dziwną przyjemność i chęć dotykania go bardziej. No dobra to może kilka.
— To co kolego czas iść spać. – wstałam z krzesła po czym zamykając wszystkie wejścia i wyjścia zasłaniając rolety ruszyłam do sypialni, tam nie minęła chwila jak usnęłam. Na szybko zdjęłam tylko górę śpiąc w samiutkich gatkach. Bo kto mi zabroni.
CZYTASZ
Wieczny
WerewolfJeremi dwudziesto pięcioletnia pisarka przeprowadza sie na odludzie w celu napisania kolejnej książki w tym przpadku wyrusza w podróż do tajemniczego lasu, który skrywa nie jedną tajemnice. Podczas ulewy na ganku jej chatki pojawia się tajemniczy za...