Kiedy tylko zaparkowałam, zaczęłam się rozglądać po miasteczku. O tej godzinie było tu pusto, no prawie. Spojrzałam na zegar w telefonie, który wskazywał na piętnaście po dziesiątej. Normalnie w wielkich miastach ulice były by zatłoczone od ludzi, chodzących po sklepach bez większego celu. A tutaj niedość, ze jest spokojnie to jeszcze te świeże powietrze. Czemu ja się nie wychowałam na wsi?
Pierwsze co postanowiłam pójść do spożywczego po jakieś słodycze, kosmetyki czy tez jakieś dodatki do jedzenia. Oczywiście postanowiłam mięso kupić na końcu kiedy będę wracać do domu, nie będę ryzykować, ze mięso mi się zepsuje. Kiedy wykonałam niewielki, a może i wielkie zakupy, nie wiem nigdy nie robiłam zakupów dla dwóch osób, a biorąc pod uwagę, iż Azazel duo je to chyba muszę wykarmiać aż trzy osoby. W każdym bądź razie postanowiłam pójść do tego sklepu dla zwierzaków, gdzie pracuje dziadek Alecka. Mam nadzieje, ze dziś też pomaga.
Idąc w stronę sklepu minęłam jakieś dwie starsze kobiety, które mówiły o czymś dziwnym, ale nie jestem przyczajona do podsłuchiwania, ludzi. Gdy tylko weszłam do sklepu, straszy ciemnoskóry mężczyzna się do mnie uśmiechnął.
– Dzień dobry. – powiedziałam, jako pierwsza, kultura do czegoś obowiązuje.
– Dzień dobry dziecko. Jeśli szukasz mojego wnuka to jest w parku, pomaga w przygotowaniach. – odezwał się staruszek.
– Dziękuje panu bardzo.- kiedy chciałam wyjść, mężczyzna mnie zatrzymał na chwile.
– Jeśli będziesz chciała zawsze możesz wpaść do sklepu, nawet z tym uroczym psiakiem, czasami dobre towarzystwo jest wskazane.- uśmiechnął się do mnie. Miły człowiek, taki typowy starszy dziadek, którym pomoże.
Za radą mężczyzny poszłam znaleść park, w którym powinien być Aleck. Już mi pokazywał gdzie jest, w sumie park znajdywali się we wnętrzu miasta, na moje szczęście, sklepik znajdował się jedna przecznice od paru. Wiec tylko chwila na piechotę i będę, nawet nie muszę zużywać paliwa. Chyba zakocham się w tym miasteczku. Jeśli zaparkujesz w idealnym miejscu, to z wszystkich stron miasta szybko trafisz.
Szybko udało mi się dotrzeć do parku, albo raczej centrum miasteczka. Bo chyba to bardziej można nazwać rynkiem. Już z daleka widziałam jakieś drewniane konstrukcje, a przy nich ludzie którzy je budują. Takie życzy zawsze widziałam w filmach, w małych miasteczkach zawsze mają swoje festiwale, a to co budują to chyba budki na stragan. Nie powiem, wygląda to fajnie. I chyba pól miasta jest w to zaangażowana. Wzrokiem, zaczęłam szukać Alecka, nagle go dostrzegłam. RozmawiaŁ z jakimś starszym mężczyzną, wyglądali na jakoś przejętych.
– Aleck. – krzyknęłam tym samym machając my samym do niego. Kiedy mnie tylko zauważył, szybko przeprosił starszego mężczyznę po czym zaczął iść w moją stronę.
– Jen.- uśmiechnął się do mnie po czym, mnie przytulił. Znamy się niecałe dwa dni, a on już takie czułości, ciekawe noc będzie jak się będziemy znać tydzień? Jestem ciekawa. – Myślałem, ze się wystraszyłaś przez wczorajsza burze?- zaśmiał się chłopak.
– Mnie ? Taka mała burza. – nie powiedziałabym, że to właśnie burza mnie wystraszyła, a to co z nią przyszło.- Jedynie Max się trochę wystraszył, ale czego się dziwić psy boją się huków.- wzruszyłam ramionami. – A powiedz co tutaj robicie, jakiś festyn się szykuje? – zapytałam spoglądając dookoła, na drewniane konstrukcji w parku.
– Tak za kilka dni mamy festiwal łowów. Co roku obchodzimy to święto ku czci naszych przodków. – zapowiada się ciekawie.
– Skoro to święto łowów to pewnie będziecie na coś polować. – zapytałam. – Chyba że to inna nazwa na festiwal lata, czy coś takiego?
– Czy ja wiem, festiwal lata bardziej pasują do filmów i seriali. Każde miasteczko ma swoje święto, u nas jest to dzień w którym nasi przodkowie polowali na bestie. – powiedział po czym podał mi dłoń. – chodź pokaże ci co do tej pory przygotowaliśmy i może trochę ci poopowiada o tym święcie.- puścił mi oczko, ten gościu ma coś w sobie, może taki dar do ludzi.
– A wiesz, przyda mi się miała odmiana. – chłopak lekko skrzywił głowę jakby chciał zapytać o co mi chodzi, tak nie chce mówić, że od trzech dni mieszka u mnie bardzo niebezpieczny potów, który gdyby nie charakter byłby nawet w moim typie, ale ja z charakteru wole milszych, takich jak na przykład Aleck. – wiesz chodzi mi o pracy przed monitorem, przeniosłam się tutaj nie tylko ze wzlędu na miłe miejsce, al. Również dlatego, ze w mieście w ogóle nie wychodziłam z domu, moja przyjaciółka tak się o mnie bała bo, potrafiłam siedzieć w pokoju nawet przez miesiąc nie wychodząc z niego. W końcu kiedy otrzymałam dom w spadku, spakowała mnie i kazała mi tam jechać. Kochan co nie?- zaśmiałam się niepewnie. Choć sądząc po jego minie, musiał w to uwierzyć. – to jak będzie z tą wycieczką?
– A zapraszam.- uśmiechnął się do mnie po czym wzięłam jego złóż i oboje ruszyliśmy.
– Te miasto jest wyjątkowe, idealnie pasuje do opisania je w horrorze. Tajemniczy psychopata z miasteczka. – zaśmiałam się, po czym upiłam kolejny łyk pysznego koktajlu. Od dobrej godziny chodzę z Aleckiem po miasteczku, w tym czasie pokazał mi co już maja zrobione na festiwal łowów oraz jak obiecał zabrał mnie na pysznej koktajle w miasteczku.
– Nigdy tak o tym nie myślałem? – udał zamyślonego. – zawsze myślałem, ze to spokojne miasteczko. Z bardzo ciekawą historią.
– Widzę że bardzo dobrze znasz to miasto? Ile lat już tutaj mieszkasz? – zapytałam z ciekawością.
– W zasadzie od urodzenia, mój pradziadek przeprowadził się tutaj z Orleanu. Wiec nie za bardzo wiem jak się żyje w innych miastach. – upiłam kolejny łyk, naprawdę dobry ten koktajl.
– A tak wracając do sprawy festiwalu. Normalnie robi się je dla jakiegoś święta lub rocznicy, przeważnie. Wiec na czym polega to święto, na polowaniu na jelenie? – chłopak podrapał się po karku.
– Z tego co wiem, kiedy pierwsi osadnicy tutaj zamieszkali mieli problem z wilkami. Dawniej co noc wilki zabijały każdego kto wchodził do lasu, nawet słyszałem ze od tak atakowały. W końcu mieszkańcy się zebrali i postanowili zapolować na bestie, w dwie noce wraz z sąsiadującym miastem wytępili wszystkie wilki. I teraz co roku przez trzy dni obchodzimy coś takiego jak święto łowów, ku czci zmarłych oraz dla zabawy. - zaśmiał się, a następnie spojrzał na zegarek na nadgarstku. – jest już późno, powinienem już być w szkole i pomagać w przygotowaniach.
– W sumie też muszę już jechać, Max się pewnie niecierpliwi, nigdy go na długo samego nie zostawiam.- kłamstwo on nie jest sam. – może jutro wpadnę jak dam radę, jeśli nie wpadnie w szał twórczy. Historia twojego miasta jest bardzo dramatyczna i pozwala na pobudzenie wyobraźni. – chyba mam idealny temat na nowa książkę, tylko będę musiała trochę więcej się dowiedzieć o miasteczku.
– Z przyjemnością, może jutro wpadniesz do mnie na obiad? – zapytał tym samym wyrzucając pustą butelkę do kosza na śmieci.
– Czy ty mnie nie zapraszasz na randkę? – spojrzałam na niego przelotnie.
– Może po prostu chce zapoznać się z nowym sąsiadem i ... - próbował coś jeszcze powiedzieć, ale poddał się i wzruszył ramionami. – no dobra to randka. – poddał się.
– A mogę wiedzieć czy choć potrafisz gotować czy będzie coś odgrzanego?
– Zaskoczę cię. – puścił oczko po czym ucałował mnie na dowiedzenia, nawet nie wiem kiedy doszliśmy do mojego samochodu. Kiedy chłopak odszedł coś sobie przypomniałam. Kurwa, zostawiłam mojego najlepszego przyjaciela samego w domu z jakimś psychopatą. I do tego wszystko się może zdarzyć. Szybko wsiadałem do samochodu, a następnie odjechałam.
CZYTASZ
Wieczny
WerewolfJeremi dwudziesto pięcioletnia pisarka przeprowadza sie na odludzie w celu napisania kolejnej książki w tym przpadku wyrusza w podróż do tajemniczego lasu, który skrywa nie jedną tajemnice. Podczas ulewy na ganku jej chatki pojawia się tajemniczy za...