– Mamo? – odezwał się słodki głosik malej dziewczynki. Spojrzałam na nią i była taka słodka. Jej złotawe loki, roztrzepane były na wszystkie strony, jej srebrne, wielkie oczy patrzyły na Carolin. Dziewczyna w jednej rącze trzymała pluszowego, beżowego misia. Druga zaś rączką przecierała swoje oczko. Była przy tym taka urocza. Dziewczyna podeszła do kobiety, a ta wzięła ją na ręce.
– Powinnaś już dawno spać. – powiedziała po czym wyszła kuchni z dziewczynką. Zek odprowadził obydwie wzrokiem po czym wrócił do nas.
– Przyszykuje wam pokój gościny. – uśmiechnął się lekko po czy zniknął. Spojrzałam na Azazela, który skanował pomieszczenie.
– Nadal jestem przekonany, że powinniśmy już wracać. – powiedział, tym samym krzyżując dłonie na piersi.
– Jak chcesz, możesz wrócić, ale ja wole poczekać do ranka bo w przeciwieństwie do ciebie ja nie widzę w ciemnościach. – powiedziałam do niego tym samym dopijając pyszna herbatę. Mężczyzna spojrzał na nie dziwnym wzrokiem po czym coś do siebie samego wymruczał i gdy już chciał wyjść z pomieszczenia drogę zawtórował mu białowłosą. Zek spojrzał najpierw na Azazela i później na mnie.
– Naszykowałem dla was pokój gościny.- powiedział tym samy wskazując kciukiem miejsce gdzieś za sobą.
- Dzięki, z chęcią pójdę już spać, ja już po prostu padam od tego wszystkiego. – wstałam z krzesła i podeszłam bliżej tej dwójki. Białowłosą skinął głową po czym obrócił się i zaczął iść, a ja szłam tuż za nim oczywiście Azazel podążał w krok w krok za mną. Czuje się jakbym miała prywatną ochronę.
Szliśmy tuż za mężczyzna aż na drugie piętro po czym skręciliśmy w pierwsze drzwi po prawej stronie. Kiedy Zek otworzył drzwi moim oczą ukazał się niewielki pokoik z łóżkiem, które zajmowało prawie cale pomieszczenie i komoda po lewej stronie. Nagle przypomniał mi się dom babć, nie wiem sama dlaczego ale po prostu to pomieszczenia bardzo mi przypomina sypialnie u mojej babci.
– Tylko, bez żadnych hałasów. – powiedział ironicznie po czym wyszedł tym samym zamykając za sobą drzwi. Tym samy zostawiając nas samych sobie. Spojrzałam na Azazela, który z zaciekłością przyglądał się drzwią, wyglądał jak zaczarowany. W przeciwieństwie do niego ja padam z nóg.
– Padam z nóg. – powtórzyłam swoje słowa tym samym opadając twarzą na dość wygodne łóżko, może i wyglądało jakby miało kilkanaście lat ale w istocie było bardzo wygodne. Na moje wyznanie mężczyzna nic nie odpowiedział. Odwróciłam się, może bardziej przeturlał tak by go lepiej widzieć, a on nadal tam stał, chyba się nawet na milimetr nie ruszył. – Azazel? – próbowałam zwrócić jego wagę jednak on coś tam wymruczał w swoim niezrozumiałym językiem. Tak się zastanawiam czy czasem jego rasa nie ma własnego języka i z skąd się nauczył naszego? Może jutro Zeka o to zapytam, prędzej pewnie odpowie niż ten tutaj.
– Idź spać już. – powiedział, nie odwracając się do mnie, jego wzrok ciągle był utkwionym w drzwi.
– A co z tobą, Azazel? Nie będziesz spać? – nie żeby co ale, wole spać sama, jednak nie jestem jakąś jedzą i się czasami martwię o innych ludzi.
– Nie muszę spać. – powiedział, tak jakby z jadem. Nigdy nie wiem o co mu chodzi, człowiek zagadka.
– Jak tam chcesz. – powiedziałam po czym przykryłam się kołdrą i odwróciłam do niego, po chwili zapadła w sen.
Obudził mnie promienie słońca, które wręcz paliło mnie w twarz. Zaczynało się robić coraz to cieplej wiec się nie dziwie dlaczego już od rana tak mocno słońce świeci. Powoli wstałam po czym przetarłam zaspane oczy, a następnie zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Czyli to nie sen, a wydarzenia w wczoraj były prawdziwe. Wzięłam głęboki wdech po czym zaczęłam wzrokiem wyszukiwać Azazela, wczoraj w nocy stał przy drzwiach i je obserwował. A teraz nigdzie go nie widzę, już chciałam się obrócić i zobaczyć czy na pewno go nie ma w pokoju, ale do mnie dotarło że ten pokój jest mały i tylko łóżko się w nim tak jakby mieści.
– No nic trzeba wstawać.- zwlekli się z łóżka, po czym zaczęłam się rozciągać. Wszystkie kości mnie bolały jak diabli. Chyba mnie wczoraj przewiało. W mieście przeważnie jest ta sama pogoda a tutaj w rożnych miejscach są inne temperatury.
Zeszłam na dół do kuchni gdzie czekała już Carolin wraz z córką, wraz z którą kroiła owoce. Kiedy weszłam do pomieszczenia, dziewczyna się na mnie spojrzała po czym się do mnie uśmiechnęła. Wyglądała dosłowiene jak anioł. Jej słodkie oczka i te włosy.
— Dzień dobry – powiedziała Carolin. – jak ci się spało? – dodała po czym wstała i zaczęła zalewać dzbanek wodą.
— Nawet dobrze. – skłamałem. – widziałaś może Azazela? – może ona będzie wiedziała gdzie on sobie poszedł.
— A on wraz z Zekiem wyszli z samego rana sprawdzić teren wokół waszego domu czy czasem nie ma tam łowców.- uśmiechnęła się do mnie podając mi kawę. Istna bogini, podarowała mi płyny nektar bogów.
— Dzięki. – powiedziałam upijając pierwszy łyk magicznej mikstury.
— Powinni za niedługo wrócić. – powiedziała.
— Dziękuje za wczoraj. – powiedziałam.
— To. Nic. Kilka lat temu można powiedzieć że przechodziłam przez to samo co ty. – usiadła obok córki. – wiem jak ciężko jest z ich rasą.
— Chwila wiesz kim, lub czym oni są?- zapytałam, może w końcu się czegoś dowiem.
— Azazel ci nic nie mówił? – zdziwiła się na moje słowa, a ja na jej. Niby co. Coś tam mówił że jesteśmy sobie jakoś przeznaczeni czy coś i nic więcej.
— W zasadzie to on bardziej się focha o wszystko i o nic, a jak próbuje się czegoś dopytać to mnie zlewa i sobie gdzieś wychodzi. – spojrzałam na kobietę, ta zmarszczyła brwi jakby nie czegoś nie zrozumiała.
— Dziwne. Kiedy spotkałam Zeka fakt faktem był trochę taki. – wskazała na małą że nie dokończy zdania. – ale wszystko mi powiedział.
— Wybacz, że tak pytam ale wiesz o nich więcej odetnie czy mogłabyś?- zaczęłam a kobieta skinęła głową na wznak że się zgadza.
— Co byś chciała widzieć? – powiedział po chwili.
— Najlepiej wszystko.
CZYTASZ
Wieczny
WerewolfJeremi dwudziesto pięcioletnia pisarka przeprowadza sie na odludzie w celu napisania kolejnej książki w tym przpadku wyrusza w podróż do tajemniczego lasu, który skrywa nie jedną tajemnice. Podczas ulewy na ganku jej chatki pojawia się tajemniczy za...