On mnie kurwa pocałował! Nawet nie wiem, kiedy, to była tylko chwila, a ten mnie przyszpilił do ściany i pocałował. No, co ja mogę powiedzieć, spodobało mi się i nie wiem co jest chore to, to że mi się to podoba, czy też czy to, że chciałam by doszło do czegoś jeszcze. Sama nie wiem jak ale moje ciało samoistnie zaczęło odwzajemniać jego pocałunki, co do tego plotłam swoje dłonie w jego czarne włosy. Zaczęłam je ciągnąć, przez co usłyszałam z jego strony warkot. Dobrze, że specjalnie się schylił, ponieważ z moim wzrostem przenigdy bym nie dosięgła. Byłam o połowę mniejsza od niego, no może trochę był wyższy.
Nasz pocałunek był bardzo długi, a może to dla mnie czas się jakby zatrzymał? Nie wiem, ale w jednej chwili Azazel odsunął się ode mnie tym samym przerywając nasz pocałunek. Spojrzałam mu prosto w oczy, które teraz miały piękną barwę, mieszankę fioletu i złotego. Aż nie można było oczu od niego oderwać. Jednak szybko wróciłam na ziemie, kiedy przypomniałam sobie o czym wcześniej mówił.
– O co ci wcześniej chodziło z tym, że jestem twoja? - zadałam po dłuższej chwili. Mężczyzna odwróciło ode mnie swój wzrok po, czym podrapał się po karku. – Azazel, nie myśl, że tym razem pozwolę ci od tak wyjść bez odpowiedzi. – złapałam, za jego twarz, po czym zmusiłam go by na mnie spojrzał. Normalnie oby z dzieckiem, nawet może gorzej, moja trzy letnia siostrzenica jest jakby to ująć, mniej się złości. Po prostu sama z niej słodycz.
Po chwili mężczyzna westchnął ciężko po czym złapał mnie za moje dłonie.
– Opowiem ci, ale najpierw zmyj z siebie zapach tego mężczyzny, a ja pójdę zobaczyć czy czasem mnie nie śledzili. – kiedy skoczył wyszedł z łazienki zamykając przy tym drzwi do pomieszczenia, a ja może trochę przesadzam, ale nagle poczułam się jak jakaś bohaterka w jakim filmie grozy.
Pomimo, że w głębi nie chciałam się myć to i tak coś mi nakazało tak jakbym była. W jakimś transie, czy coś takiego. Jak w transie zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Po jakiś piętnastu minutach wyszłam z prysznica i założyłam pierwszą lepszą piżamę, teraz się cieszę, że w łazience mam jakieś ubrania do spania, bo inaczej bym teraz musiała przed nim paradować w samym ręczniku.
— No dobra to dokończysz to co miałeś mi do powiedzenia? – zaczęłam mówić tym samym wychodząc z łazienki, wiem, że mnie słucha, bo chyba ma bardzo dobry słuch.
Pierwsze co zobaczyłam wychodząc z pomieszczenia to ciemności. O tej godzinie powinno być jeszcze jasno? Mamy lato i w dodatku, jest jakoś po szesnastej.
— Azazel! -krzyknęłam i obróciłam się w stronę, gdzie powinny być okna. Zdziwiłam się i jednocześnie już zrozumiałam, dlaczego jest tu tak ciemno. On musiał zasłonić żaluzje to wszystko wyjaśnia, ale dlaczego nie włączył światła.
Przecież mu pokazywała jak, ale się w tedy zdziwił, kiedy mu pokazałam, jak on to nazwał magicznym światłem. Co było trochę urocze, zachował się w tedy jak dziecko, które odkryło telefon, lub coś podobnego. Wzrokiem zaczęłam szukać nawet sama nie wiem czego, jednak mój wzrok padł na złoto czerwone oczy, które przyglądały mi się. Nie wypowiem kura, to jest naprawdę przerażające. Po omacku próbowałam znaleźć włącznik światła i udało mi się. Całe pomieszczenie w mig rozjaśniało. Świecące groźnie oczy zniknęły, a tam, gdzie były teraz stał Azazel, z jednej strony cieszę się, że nie jestem jego wrogiem.
— Azazel nie strasz mnie tak. – złapała się za miejsce, gdzie jest serce, gestykulując swoją wypowiedz. Po czym podeszłam do okien, żeby odsłonić rolety, jednak szybko ktoś mi przeszkodził.
— Nie otwieraj. - warknął mi do ucha po czym objął mnie od tyłu swoimi ramionami. Nie powiem bardzo mi się to podoba. – oni mogą być blisko, jeśli je teraz otworzysz mogą nas zobaczyć. - powiedział, już bardziej normalniej. No, jak na niego.
— Wytłumaczysz mi w końcu do cholery co się dzieje oraz dlaczego ktoś ma cię zabić. Może najlepiej zacznij od początku. - powiedziałam wyrywając się tym samym z jego uścisku. Nie powiem, ale chyba każda kobieta chciałaby wylądować w męskich ramionach, czuć się bezpiecznie oraz ciepło drugiej osoby.
Nie Jen uspokój się musisz myśleć teraz trzeźwo, nie myśl o jego muskularnej klatce piersiowej oraz o tych zmysłowych oczach. Nie, kurwa weź się w garść. Spojrzała na niego, a po chwili usiadłam na sofie. Mężczyzna zaczesał swoje włosy po czym podrapał się po karku.
— Może znaczne od początku. – powiedział siadając obok mnie na sofie. – pochodzę z plenienia wilków z innego świata jak wy to mówicie. - westchnął. - jest jednak pewna szczelina, która pozwala nam przechodzić między światami, ale tylko i wyłącznie podczas pełni księżyca, w tedy przejście jest stabilniejsze. Byłem jednym ze strażników przejścia, dopóki ktoś z waszych nie przedostał się do naszego świata. Zaatakowali znienacka, zabijając przy tym moich ludzi. Dwóch z nas schwytano, mnie i mojego brata. Jednak nie wiem, gdzie oni go przetrzymują. Mnie zabrali tutaj, a jego daleko. – no dobra zaczynam powoli rozumieć jak się tutaj dostał, ale nurtuje mnie inne pytanie.
— Okej, ale dlaczego uważasz, że jestem twoja? Dlaczego tak uważasz i czemu ciągle się na mnie złościsz, kiedy wychodzę. – to mnie zastanawiało. – dlaczego, gdy dotykasz mojej skóry czuje ciepło? – spojrzałam na niego, pytająco.
— Możesz mi do kurwy nędzy nie przerywać. – warknął mężczyzna, lekko wkurzony. Jedynie podniosłam dłonie w geście poddania, a on dalej kontynuował. – Nasza rasa, posiada również coś takiego jak przeznaczenie. Gdy przychodzimy na świat nasze dusze zostają rozdzielone i gdy nadchodzi właściwy czas z powrotem się odnajdujemy, po czym jesteśmy ze sobą choćby nie wiem, jak los byłby przeciwny. Jedno trwa przy drugim. Nie wiem jak to możliwe, może to przeznaczenie albo po prostu zbieg okoliczności. Ale ty i ja jesteśmy sobie przeznaczeni. Dlatego szybciej wyzdrowiałem, dlatego tego dnia do ciebie przyszedłem. Kierowałem się w tedy przeczuciem. Tyle lat czekałem na przeznaczenie, nieważne w jakiej by ono było formie. Jednak bogini nocy nigdy mnie nie usłuchała wiec postanowiłem zaciągnąć się do straży portalu. Ale teraz. – spojrzał na mnie po czym wziął moją dłoń w swoje o czym ją pocałował. – mam ciebie i chociaż nie umiem wyrażać swoich uczyć to wiedz jedno, że cię kocham. – powiedział po czym mnie pocałował czule, nie wiem czy to przez adrenalinę, czy to przez to co powiedział, ale zaczęłam odwzajemniać jego pocałunek, przez co stał się bardziej nachalny. Coś w głębi mnie chciało go, ale też inna część mnie chciała żyć normalnie. Bo co, przecież oni musza być razem do końca, a on. Przecież przy następnie pełni Azazel wróci do swojego domu, a ja będę tutaj, wątpię by w jego świecie słabi ludzie by przetrwali choć jeden dzień.
Nasz pocałunek zaczął się nieźle rozkręcać, zaczął stawać się bardziej namiętny i nachalny. Jego dłonie zaczęły wędrować po moich plecach, jakby szukały wejścia pod moją bluzkę. I kiedy miał przejść do dalszej części naszej znajomości przerwał nam Max. Jedyny chyba który nigdy się nie zmieni. Max zaczął lizać najpierw mnie po twarzy, a później jego.
— Max. – zaczęłam się śmiać, po czym zaczęłam głaskać psiaka. – pewnie jesteś głodny maluchu. – powiedziałam i wstałam, jakby nigdy nic. Chyba będę musiała później zmienić spodnie po te mi trochę jakby przemokły. Kurwa co za wstyd, od jednego pocałunku mieć kisiel w majtkach. Wcześniej mi się to nie przytrafiało. Tak w zasadzie to, rzadko, chyba żaden mężczyzna nie sprawił tego co on. A mianowicie, jednym pocałunkiem sprawił, że się kurwa podnieciłam.
Szybko nasypałam karmę do psiej miski po czym podałam ją pupilkowi, ten od razu zaczął ją zjadać ze smakiem, a ja lekko zażenowana spojrzałam na Azazela, który jakby pożerał mnie wzrokiem. Kurwa, a jak on wyczuł, że się podnieciłam tak bardzo?
— To ja pójdę się przebrać. – wskazałam na górę po czym szybko go ominęłam i że tak można to powiedzieć pobiegłam na górę. Wchodząc na górę ciągle czułam palący wzrok mężczyzny.
CZYTASZ
Wieczny
WerewolfJeremi dwudziesto pięcioletnia pisarka przeprowadza sie na odludzie w celu napisania kolejnej książki w tym przpadku wyrusza w podróż do tajemniczego lasu, który skrywa nie jedną tajemnice. Podczas ulewy na ganku jej chatki pojawia się tajemniczy za...