7

88 8 17
                                    

- Kurwa co chcesz.

- Zejdź do mnie! Nie odpuszczę! - krzyknęła Rose.

Niechętnie zaczęłam schodzić po schodach. Boże, czego ona jeszcze ode mnie chce? Dotarlam do drzwi wejściowych. Zawahałam się. Czy na pewno tego chcę? Konfrontować się z nią? Mimo moich obaw, nacisnęłam klamkę i wyszłam.

Rose miała na sobie czarne jeansy oraz czarny, opięty podkoszulek. Wyglądała dobrze, więc jeszcze ciężej było mi na nią patrzeć.

- Więc? - powiedziałam, krzyżując ręce.

- Przepraszam za okno.

Zaśmiałam się mimowolnie.

- Taaa. Jest super. Dziura w oknie zawsze dobra.

- Lucy, pojedź ze mną.

- Co? O co do cholery ci chodzi? Zostaw mnie już w spokoju.

Stałyśmy chwile w ciszy. Rose spuściła wzrok.

- Proszę cię Lucy!

- No dobra - westchnęłam. - Ale daje ci 20 minut!

- Tak jest!

Rose dała mi kask. Usiadłam niepewnie na motocyklu. Objęłam lekko Rose w pasie. Zaczęłyśmy jechać.

***

Jechałyśmy już długo. Tak bardzo długo. Kolejna kręta uliczka miasta. Nie wiedziałam gdzie mnie prowadzi. Trochę się bałam, nigdy nie robiłam takich szalonych rzeczy. Zawsze należałam do spokojnych, niewinnych osób. Zaczynałam tego żałować. Chyba nie korzystałam z mojego nastoletniego życia. Wtuliłam się w Rose. Miasto było pięknie oświetlone. Te wszystkie wieżowce. Zastanwiałam się co czuła Rose. Na tym motocyklu byłyśmy tak blisko siebie. Kim my dla siebie jesteśmy? Co my w ogóle robimy? Przecież znam ją tak krótko, a jednak czuję jakby łączyło mnie z nią więcej niż z Grace...

- Gdzie jedziemy? - zapytałam w końcu.

- Chcesz coś zjeść? - zignirowała moje pytanie.

- Ja...Huh? Czemu ignorujesz moje pytanie!

- Dobra zjemy coś.

Nagle zatrzymałyśmy się pod bardzo wysokim wieżowcem. Był niesamowity.

- Wchodzimy.

- Hę?! Co? Chyba cię pojebało.

Złapała mnie za nadgarstek, wyciągnęła jakiś kluczyk i weszłyśmy do budynku. Zaciągnęła mnie do windy. Byłyśmy same. W ciasnym pomieszczeniu. Wyrwałam swoją rękę i odsunęłam się od niej. Rose zaśmiała się pod nosem.

- No co! Nie wiem co ci odwali.

Rose przewróciła oczami i wcisnęła guzik. Jechałyśmy na najwyższe piętro.
Między nami była krępująca cisza. Chciałam ją jakoś przerwać.

- Więc? Często włamujesz się się do wieżowców?

- Haha. To żadne włamanie idiotko. Kiedyś tu mieszkałam zanim... - ucichła.

Byłam ciekawa, ale uznałam, że w sumie nie powinna mnie interesować, w końcu jej nienawidze.

W końcu wjechałyśmy na ostatnie piętro po czym zaczęłyśmy się kierować do pokoju 1010. Rose kazała mi poczekać na zewnątrz. Po chwili wyszła z orzeszkami, kanapkami i alkoholem.

You will loseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz