1

496 17 3
                                    

Młodość karmi się snami, starość - wspomnieniami.





Witam was, moi mili. Na czym to ja skończyłam... Ach, głowa już nie ta, co kiedyś. No tak, Sakura, zapewne jesteście ciekawi jej zniknięcia. Trudna sprawa. Jak już wspomniałam, poszukiwania ruszyły bardzo szybko. Niestety, równie szybko zostały zakończone. Pamiętam rozpacz Naruto, kiedy odnaleziono zakrwawione części garderoby Haruno. Sama wpadłam w szok. Ilość szkarłatnej cieczy wskazywała na ciężkie rany. Ubrania rozszarpane i brudne od błota. Po przebadaniu cieczy okazało się, że nie było tam jednego DNA, a dwa, lecz drugiego nie potrafiłam zidentyfikować, a później odsunięto mnie od sprawy.

Minął miesiąc, a Konoha traciła wiarę w odnalezienie ciała zaginionej. Nikt już nie mówił o żywej kobiecie, lecz o zwłokach bez ducha i ciepła. Nadzieja wygasła niczym znicz na grobie moich przyjaciół.

15/16 październik 1941 rok

"Był wieczór, a ja stałam na warcie. Wykonywałam misję. Dostarczałam leki do Suny. Właśnie wtedy spotkałam jego. Zimny i dumny wyraz twarzy, ciało stworzone na wzór ideału. Oczy świdrujące duszę i silne dłonie, które zacisnęły się wokół mojej szyi. Niby powinnam się tego spodziewać. Mimika, którą dysponował przypominała szaleńca, usta drgające w niebezpieczny sposób i niesamowita pustka spojrzenia. Wiem, że mówił coś do mnie. Jednak strach odebrał mi nie tylko mowę, ale i słuch. No bo kim ja byłam? Słabym medykiem. Nim się obejrzałam, leżałam u stóp mściciela. Katana, którą dzierżył w ręku mocno wbiła się we mnie. Kaleczyła wnętrzności i wiarę w dobro mężczyzny. Ból był zbyt silny, nastała ciemność."

To jeden z fragmentów mojego pamiętnika. W tym miejscu wpisy się urywają. Kiedy odzyskałam przytomność wokoło leżały trupy, a ja? Byłam uleczona. Ale to nie koniec niespodzianek. Przy dość dużym ognisku ogrzewała nogi spisana na straty dziewczyna. Jej ramiona i uda zdobiły wielkie blizny. Oczy za mgłą, puste. Pamiętam to do dziś, ten wyraz twarzy prześladował mnie przez lata. Był obecny w każdym z koszmarów. Uśmiechnęła się sztucznie i wypowiedziała słowa, które echem odbijają się w moich uszach do dzisiaj. "Posłuchaj mnie, Polly, opiekuj się Naruto i szpitalem, ale nie wychodź za granicę wioski. Zbliżają się ciężkie czasy.". I to było ostatnie, co pamiętam, nastała ciemność. Miałam wiele pytań, ciekawość i strach mieszały się w głowie, doprowadzając do granic obłędu. Nie wiedziałam, ile czasu spędziłam w nicości, ale przebywanie w tej samotni doprowadzało mnie do utraty zmysłów. W końcu obudziłam się, ale już nic nie było takie samo. Moi kochani, straciłam rok życia. Kiedy niczego nieświadoma spałam, nadeszły zmiany. Nastał czas mroku i nienawiści, a na czele wszystkich Kage stanął on - Uchiha Madara.
Przypięta do łóżka, bez władzy w nogach i rękach leżałam, czekałam na wyrok. Czy wspomniałam, że pojawił się nowy przepis? Niestety, osoby w zbyt ciężkim stanie były eliminowane. Prawo tworzone przez Uchihę było bezwzględne. Świadomość zbliżającej się śmierci sprawiła mi największy ból psychiczny, jaki mógł istnieć.
I właśnie wtedy stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Może to były omamy? Nie, kochani, nie byłam wariatką. A jeśli byłam? To jaka odmiana choroby psychicznej postawiła mnie przed obliczem Sasuke? Ciężko odpowiedzieć. Stał i przypatrywał się mojej bezsilności. Nie potrafiłam zapytać go o Naruto czy innych przyjaciół. Tak po prostu wpatrywałam się w te zimne oczy. Nagle zgasło światło, zza okna dochodził hałas. Gałęzie i deszcz obijały się o gładką, szklaną powierzchnię, tworząc nastrój rodem z horroru. Ale zamiast kiepskiej jakości zombie czy innych stworów, był mściciel a ofiarą ja. Pewnie myślicie, że okazał się brutalnym potworem, ale nie. To, co zrobił, zbiło mnie całkowicie z tropu. Nachylił się nad moim łóżkiem i wyszeptał coś, czego nikt nigdy nie usłyszał z jego ust."Dzisiejszej nocy wybuchnie bunt, wtedy pojawi się tu Sakura. Opiekuj się tą wariatką. Chce mnie zabić, ale oboje wiemy, kto zginie w tym sporze." Zniknął. Poczułam szarpnięcie, duszący zapach uniósł się w powietrzu i huk ogłuszający cały oddział. Skąd wiedział o buncie? Proste, ma wtyczkę w szeregach wroga. Kolejny wstrząs, zielone oczy, kosmyki włosów, powiewające na wietrze, ogień i metaliczny posmak krwi w moich ustach. Szpital płonie, a w nim ludzie. Jęki i krzyki trawionych przez ogień osób. To za dużo, jak dla medyka o tak słabej psychice, jak moja. Nie zauważyłam kiedy mocno zacisnęłam oczy, ciemność w tym wydaniu nie była taka zła.
Nabrałam powietrza w płuca, uniosłam powieki w akcie buntu wobec mojej głowy. Rozejrzałam się. Las, gwiazdy i dwie pary oczu wpatrujących się we mnie. Drgnęłam świadoma bliskości niebieskich tęczówek. To wystarczyło, aby Naruto wydał z siebie krzyk ekscytacji i szczęścia. Po chwili usłyszałam także kilka głośnych przekleństw spowodowanych bólem głowy. Blondyn leżał już pod drzewem, a Sakura? Śmiała się jak opętana, krzycząc co chwile coraz to nowsze wyzwiska. Zaczynając od "matołka" i "gbura", kończąc na "idiocie". Poczułam ciepłą ciecz, po mojej twarzy spłynęły łzy. Wszystkie tłumione emocje wydostały się na zewnątrz. Byłam po prostu szczęśliwa. Chwilę przerwał grzmot, przeszywający niebo. Razem z błyskiem pojawił się mściciel z krzykiem na ustach - "Uciekajcie! Już!"
Jego głos wyrażał tyle strachu i nienawiści, poderwałam się na nogi. Mimo bólu, dobiegłam do dwójki przyjaciół, zniknęliśmy. Lecz to były jedynie pozory, pod ziemią nikt nas nie szukał. Sasuke pojawił się tu po trzech godzinach. Cały zakrwawiony i obity. Spojrzał na Sakurę i prychnął, rozmawiali o czymś ważnym. Skąd to wiem? Proste, Haruno zawsze marszczy nos kiedy się denerwuje. Pamiętam to jeszcze z lekcji, których często mi udzielała w szpitalu.
W głowie zaświeciła mi czerwona lampka. Chwila, moment. Czemu ten człowiek nam pomaga? Czy tylko mnie to zdziwiło? Uzumaki spokojnie siedzi i rozmawia z innymi uciekinierami. I co tu robią inni? Miałam dość, ale nie dałam po sobie tego poznać. Stanęłam na środku kryjówki? No bo jak to inaczej nazwać? Wielka, podziemna jaskinia, ciągnąca się pod Konoha. Znam to miejsce, jako dziecko wchodziłam tu z przyjaciółmi. Aż do pierwszego osunięcia się skał na dzieci, moja osoba nie ucierpiała. Resztę często odwiedzam na cmentarzu. No właśnie, miałam zmienić tam kwiaty! Ach, ta moja głowa. Nieważne, kontynuując.
Sakura krzyczy coś o głupocie czarnookiego, Naruto biegnie w ich stronę, zostaje powalony na zimną posadzkę. Sasuke wyciąga katanę, którą dumnie nosi na swą plecach. Kolejny krzyk, krew i łzy zielonookiej.
- Ty idioto! Czemu odbierasz ojca dziecku? - wykrzyczała w akcie rozpaczy.
- Jakiemu dziecku? - wyjęczał.
- Naszemu, Sasuke. - wyszeptała ciszej niż ktokolwiek na świecie. Jednak echo w jaskini poniosło te słowa daleko. Dalej niż przypuszcza, wprost do moich uszu. Opadł bez sił, krwotok był wielki. Haruno zniknęła razem z ciałem ukochanego. Pozostała nam tylko czerwona plama i odór cieczy. Czekałam, uwierzcie mi, do końca miałam nadzieję na ich powrót. Bunt został powstrzymany, ale sam Madara umarł z wycieczenia. Po trzech latach odbudowano to, co sami zniszczyliśmy w akcie bezsilności. Konoha kwitła, a z nią mieszkańcy. Hokage został wybrany, a stał się nim roześmiany blondyn. Wiecie co było najdziwniejsze? Nie martwił się. Spał spokojnie, podczas gdy ja odchodziłam od zdrowych zmysłów. Moja mentorka gdzieś daleko z małym dzieckiem. Czy w ogóle żyje? Starałam się żyć normalnie i wychodziło mi to nawet za dobrze.
Aż do dnia powrotu dwójki kobiet. Jedna o cudownie zielonych oczach, druga zaś z węgielkami w oczodołach, smołą zamiast włosów i śnieżnobiałą cerą. Dwuletnia dziewczynka była odbiciem swego ojca, lecz między nimi była różnica. Jedna niby mała, a jednak gigantyczna. Uśmiechała się jak anioł zesłany z nieba. Pewnie myślicie nad jego losem? Co skłoniło go do samobójstwa? Co wpłynęło na taką decyzję? Czy to on był sprawcą zniknięcia Sakury? Niestety, to opowiem wam innym razem, kochani.
Jestem stara, muszę odpocząć. Już późno, cała zdrętwiałam, a zapewne nie chcecie słuchać o problemach zdrowotnych dziewięćdziesięciolatki. Do zobaczenia.


Od autorki: Tak, wiem, że wygląda to jak pamiętnik, ale to nie tak. Pewnie myślicie: "To jak?". Heh, kojarzycie scenę z Titanica kiedy nasza babuszka opowiada filmowcom swą historię? To właśnie taką rolę pełni tu Polly, starsza pani opowiada przygodę miłości dwójki ludzi i jej samej. Owszem pamiętnik tu wystąpi, ale jako kolejne źródła opowieści.

Omoide || sasusaku ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz