4

292 17 7
                                    

Zapomnienie to część procesu znikania."




   Witajcie. Ostatnio zostawiłam was z niejasną sytuacją, taki mój urok. Staruszce trzeba wybaczać. Mniejsza o to, kontynuując. Czy spotkałam Sakurę? Nie. Już nigdy więcej nie ujrzałam mojej przyjaciółki. Smutne ale prawdziwe, natomiast dane było mi ujrzeć prawdziwego Uchihę.
   Spotkałam go w Sunie po przyjściu na świat pierworodnego Temari. Shikamaru jako dumny tata ogłosił dość huczną imprezę. Wiedzieli o niej wszyscy, informacje szybko wyszły poza obszar wioski w której miała odbyć się impreza. Przybyli przyjaciele z wielu krajów. Oczywiście ja także znalazłam się na liście gości, zaraz pod nazwiskiem Haruno. Ludzka pamięć to prawdziwy skarbiec, mawiają. Dzisiaj się z tym godzę, kiedyś uważałam to za niepotrzebny balast.
   Przyjęcie ruszyło pełną parą, wszyscy świętowali i witali nowego członka Suny. Sam Gaara objął pieczą swego siostrzeńca. Poprzysiągł mu dożywotnią ochronę i troskę. Za co siostra władcy złożyła jeden z czulszych pocałunków na jego skroni. Przepiękna scena, sielankę przerwały fajerwerki. Goście wyszli na balkony, tarasy i do ogrodu. Wystrzelono sto sztucznych ogni po czym ninja z Konohy stworzyli jeden z piękniejszych pokazów. Woda i ogień przeplatała się na niebie tworząc najpiękniejsze zjawisko jakie w życiu widziałam. Byłam ciekawa kto potrafi wyprodukować taką ilość tych żywiołów.
   Ciekawość wygrała, znów. Irytująca cecha, zawsze jej w sobie nie tolerowałam. Popchnęła mnie wprost za zasłonę stworzoną z liści żywopłotów. Los ze mnie zadrwił, śmiał się w moją bladą twarz.
   Uchiha przerwał swe jutsu i szturchnął towarzysza, którego skądś znałam. Przedstawił się jako Suigetsu. Człowiek, który przypomina rekina, jego oczy hipnotyzowały. Uśmiechał się do mnie w zawadiacki sposób, właściwy dla siebie. Zadawałam wiele pytań, ale na każde odpowiadano mi kolejnym znakiem zapytania.
   Zrobiło się późno a ja stałam za jakimś cholernym krzakiem i rozmawiałam z byłym szaleńcem i rekinem. I kto tu jest szalony? Zabawne. Zapytałam czy Sakura jest szczęśliwa, on odpowiedział kolejnym pytaniem." Jaka jest definicja szczęścia? Jej szczęścia? Kiedy będę widział jej szczęście?" Zamarłam.
   Ciszę przerwał Uzumaki, pojawił się tak nagle i jak zawsze porwał w ramiona dawnego przyjaciela. Poczułam się zbędna, odwróciłam się. Kiedy byłam przy końcu tych chaszczy zwanych drzewkami usłyszałam krzyk; "Wspomnienia są oknem na szczęście.". 
   Kiedy spojrzałam przez ramię ujrzałam jedynie dym, oznaczał jedno, zniknęli. Wspomnienia? Doprawdy? Jej szczęście leży pod ziemią za bramami Wioski. Czyżby aż tak się zmieniła? Nie.
   Kłamałam, spotkałam ją jakieś dwa lata lub trzy później? Nie ważne ile, ujrzałam ją całą i zdrową. Ale dla mnie to nie była już ona, przyjaciółka i moja przełożona zginęła gdzieś dawno temu. Wygląd ten sam, oczy niby radosne ale bez blasku. Szła z nim, dawnym zdrajcą. Wioska była niegdyś domem obojga ale teraz, czego tu szukali? Przecisnęłam się przez zdziwiony i nawet gniewny tłum. Stanęłam na drodze mordercy niewinnych. To spojrzenie pełne pogardy wyprowadziło mnie z równowagi kolejny raz, zaczęłam krzyczeć, wyrzucając z siebie obelgi. Kiedy już nerwy się uspokoiły a złość wyparowała spojrzałam na Sakurę. Lekko się uśmiechnęła, uśmiechnęła się? Dlaczego? Nie rozumiałam. Zadałam jedno pytanie a odpowiedz była dość zaskakująca.
- Dlaczego nas zostawiłaś? Tęskniliśmy, zostań.
- Wiesz Polly- podniosła dumnie głowę- Grunt nie przywiązywać się do niczego. Do czego się przywiążesz, to chciałbyś zatrzymać. A zatrzymać w życiu nie można nic.*
   Cholerny Uchiha, jak on ją zmienił, co zrobił i czemu? Wyminęli mnie równym krokiem, ciągle zerkała na niego, jakby czekała na dalsze rozkazy. Czy tak miała wyglądać ich miłość? Związek? Jak coś takiego można nazwać związkiem? Nie wiem.
   Dążyli prosto do siedziby Hokage, mogłam się tego spodziewać. Z zamyślenia wybudził mnie dziwny , ciepły podmuch. Rozejrzałam się i nic, poza mgłą. Straciłam przytomność. 
   Ból głowy, metaliczny posmak w ustach i krew. Wszędzie była krew, ludzie leżeli na chodnikach, siedziba Naruto, nie istniała. Biegłam przed siebie dławiąc się łzami, wszyscy byli martwi. Kolejne ostrze wymierzone w serce, cmentarz na którym leżała Heiwa, zniszczony. Trumny i kości walające się wokół. Zawyłam z bólu, jakieś ostrze przecięło moją nogę, czerwona ciecz rozprysła dookoła. Kiedy się obejrzałam, zastygłam w miejscu, byłam niczym skała. Stałą tam, z obłędem w oczach i krwią na rękach, kilka różowych kosmyków przylepiło się do jej spoconej skóry. Upadłam na kolana, bałam się.
   Nagle nastąpił kolejny wybuch, głośny i ogłuszający. Przed moimi oczami przewinął się film. Sasuke walczy z Sakurą, jest ranna, upada. Uchiha pochyla się nad nią, przebija go jego kataną. Pojawia się Naruto coś krzyczy, moja mentorka zalewa się łzami i wybucha śmiechem. Ciągnie za sobą kochanka i dyskutuje z blondynem. Przystawiają sobie kunai do gardeł, kontynuują rozmowę.
   Przed oczami stanęło mi pole treningowe numer jeden, team siódmy i ja. Dzieci, nie spodziewające się takiej histrorii, przyszłości. Trójka roześmianych przyjaciół złapała się za ręce, zielonooka wyciągnęła swą małą dłoń ku mnie. Nieświadomie ją odtrąciłam. Odeszli, jak na shinobi Liścia przystało do końca dumni i uśmiechnięci. Zniknęli w kłębie dymu, a na zielonej trawie zostały dwie opaski; jedna przekreślona i druga medyczna.
   Kiedy wróciłam do rzeczywistości, byłam w szpitalnym łóżku. Rozejrzałam się, zobaczyłam zielonkawy materiał dookoła i suwak namiotu. Byłam poparzona i pokaleczona, co się stało?
   Powoli ruszyłam ręką co zafiniszowało moim przeraźliwym krzykiem, niesamowity ból towarzyszył każdej wykonanej przeze mnie czynności. Namiot otworzył się.
- Obudziłaś się- młoda i niedoświadczona lekarka stanęła przed moim łóżkiem z sztucznym, doklejonym uśmiechem- Pamiętasz wydarzenia przed utratą przytomności?
- Nie. - kolejna fala bólu- Gdzie nasz Hokage?
- Spałaś prawie trzy miesiące, czy nie wolisz odpocząć?
- Mów!
- Dobrze, spokojnie. Naruto Uzumaki nie żyje. Cała Konoha jest tylko wspomnieniem.
- Sł-słucham?
- Napastnikiem okazała się dwójka szaleńców, dawnych mieszkańców wioski.
- Sakura dlaczego? - wyszeptałam jakby do siebie, odpowiedz nadeszła szybciej niż przypuszczałam.
- Więc wiesz kim była kobieta, mężczyzna to Uchiha Sasuke. On kierował tymi wydarzeniami. Niegdyś był pacjentem szpitala psychiatrycznego.
- Był moim pacjentem i Sakury.- wyraz twarzy pielęgniarki był bezcenny.
- Sasuke po przez impuls emocjonalny znów oszalał i złapał Haruno w jedno z swoich genjutsu, nie wyrwała się w porę. Kiedy to zrobiła było już za późno, oszalała. Zabiła naszego Hokage po czym Uchihę, wszystko spłonęło a na końcu kiedy zaczęła racjonalnie myśleć, popełniła samobójstwo krzycząc coś o powrocie do początków. Odeszła na polu treningowym numer..
- Jeden.
 Umarła trzymając w ramionach swego oprawcę, pana i władcę. Mimo całego zła, odeszli splatając swe dłonie.

* - cytat

Od autorki: No i mamy koniec :)

Uzupełnienie napisane po kilku latach, coś co pozwoli zagłębić się w zycie opisywanych bohaterów.
https://my.w.tt/1kgQFrfER6

Jest to jednopartówka i znajdziecie ją na moim profilu:)

Omoide || sasusaku ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz