Rozdział 33

2.6K 215 134
                                    

Tony z przerażeniem obserwował na ekranie, jak najemnik wchodzi do pokoju chłopca. Ten poderwał się momentalnie i zaczął wycofywać, a w końcu znalazł się w kącie pomieszczenia.

-Cześć Petey- syknął Wilson. Nastolatek tylko popatrzył na niego ze strachem i zadrżał. Wade podszedł do niego szybkim krokiem i z całej siły uderzył młodszego w twarz, przez co Parker upadł.

-Nie!- krzyknął Stark, choć i tak nikt go nie słyszał.

-Może byś tak odpowiedział? Trochę kultury- fuknął na niego najemnik, udając oburzenie.

-D-dzień d-do-bry- wyjąkał chłopak, podnosząc się powoli z ziemi.

-No lepiej- stwierdził i kopnął nastolatka tak, by ten znów upadł. Peter jęknął z bólu i skulił się. Iron man zaczął się szarpać, jednak grube liny na jego nadgarstkach za nic nie chciały ustąpić.

-G-gdzie j-jest p-pan Stark?- serce milionera ścisnął żal. Naprawdę w takiej chwili Pajączek akurat o tym pomyślał?

-No cóż. Już go tu nie ma- oddech Tony'ego wciąż przyspieszał. Co ten skurwysyn wymyślił?- dałem mu wybór. Powiedziałem, że mogę zabić was obu, ale zrobię to szybko, lub wypuszczę go, ale wtedy będziesz cierpiał. I to długo.

-Nie słuchaj go!- wrzasnął Stark i zaczął się jeszcze mocniej szarpać, jakby to miało jakkolwiek pomóc. Nie mógł uwierzyć, że Deadpool to robi. Jak ktoś mógł być tak zły? Tak okrutny. Z każdym jego słowem, wzrok chłopaka stawał się coraz bardziej pusty, a w jego oczach pojawiły się łzy.

-I wiesz, nawet się nie zawahał. Od razu wybrał drugą opcję- na ustach najemnika wymalowany był okrutny uśmiech.

-N-nieprawda- szepnął Peter, a Tony popatrzył na niego z nadzieją w oczach- n-nie wierzę w to. P-pan Stark by mnie n-nie zostawił- milioner uniósł delikatnie kąciki ust, słysząc słowa nastolatka. On to wiedział. Wiedział, że go nie zostawi. Rozgryzł Wilsona i mu nie uwierzył.

-Lepiej uwierz, Petey- Wade kucnął obok niego, złapał go za podbródek, skierował tak, by młodszy patrzył mu w oczy i jedną ręką starł łzę z jego twarzy- zostałeś sam. Całkiem sam. Mówiłem, że cię zostawi. Że oni wszyscy cię zostawią. Pewnie wciąż liczysz, że Avengers cię uratują, co? Zabawne. Ciebie nikt nie uratuje, bo nikogo nie obchodzisz. Czemu mieli by się przejmować kimś takim jak ty? Morderca. Nic nie warta sierota. Jesteś żałosny. Chociaż, Iron man potrafi być przekonujący. Szczególnie na tym dachu, gdy udawał, że naprawdę mu na tobie zależy. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się tego po nim. No ale cóż, pozory mylą, jak widać. Wiedz zatem, że wszystko, co cię tu spotka, zawdzięczasz swojemu ukochanemu panu Starkowi- powiedział z uśmiechem, a Peter wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. Wilson wstał- aha, i pamiętaj, że mam tu kamery i stale cię obserwuję, więc nawet nie próbuj uciekać, bo gwarantuję ci, że nie chcesz pogarszać swojej beznadziejnej sytuacji- rzucił, po czym jak gdyby nigdy nic wyszedł z pomieszczenia, zostawiając nastolatka samego, ze swoimi myślami. W czarnowłosym gotowało się ze złości. Każde słowo bolało go jeszcze bardziej, niż Pajączka. Tak bardzo chciał teraz przytulić chłopaka. Powiedzieć mu, żeby nie wierzył najemnikowi, bo to nie prawda. Że nigdy by go nie zostawił. I przede wszystkim, żeby nie pokazywał, jak bardzo się boi. Żeby nie dawał mu tej satysfakcji.

Parker nie mógł w to uwierzyć. Zostawił go. Naprawdę go zostawił. Kolejna osoba, składająca puste obietnice. Dlaczego to zrobił? Po co robił mu nadzieje na szczęście, skoro tak naprawdę kompletnie go nie obchodził? Czemu to wszystko spotyka właśnie jego? Czy naprawdę Peter był aż tak zły?

To było do przewidzenia.

Dlaczego znowu to zrobił? Dlaczego znowu komuś zaufał?

Może w końcu się czegoś nauczysz?

Doskonały kłamcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz