Rozdział 23

3.1K 239 198
                                    

-No Petey, przywitaj się z panem Starkiem- uśmiechnął się okrutnie w kierunku nastolatka, ale Parker nawet nie drgnął. Wciąż wpatrywał się z przerażeniem w milionera. Deadpool powiedział lodowatym głosem- powiedziałem coś smarkaczu.

-D-dobry w-wieczór- Tony zmarszczył brwi, gdy zobaczył jak wygląda chłopak. I już nawet nie chodziło o ślady pięści, rany i siniaki. Był blady, miał sine wory pod oczami, spierzchnięte, matowe, poranione usta, a jego oczy były czerwone od płaczu. W jego spojrzeniu nie było rozpaczy i strachu, tak jak kiedyś. Ono było puste.

-Cześć Peter- powiedział, a nastolatek spuścił wzrok. Milioner zwrócił się do Wilsona- a więc, po co mnie tu ściągnąłeś?

-Chciałem się tylko upewnić, że przestałeś się interesować Pajączkiem raz na zawsze- mówiąc to, rzucił młodszemu złośliwe spojrzenie i ścisnął jego ramię, przez co na twarzy Parkera pojawił się delikatny grymas bólu, co nie uszło uwadze Tony'ego.

-Nie, wieża jest zawsze otwarta dla Petera- powiedział pewnym głosem i spróbował spojrzeć Spider man'owi w oczy, jednak on wciąż wbijał wzrok w swoje stopy.

-Och, tak uważasz? Gdybyś znał jego mały sekrecik, nie wpuścił byś go tam, chyba że w kajdankach- głos Deadpoola wciąż był rozbawiony. Parker zaczął się delikatnie trząść, a po jego policzku spłynęła łza. Tony widząc to, przestraszył się. Czemu chłopak aż tak reagował? 

-Jaki niby sekrecik?- przecież nie ma takiej rzeczy, która sprawiłaby, że czarnowłosy odwrócił by się od Pajączka... prawda? Wilson odepchnął lekko drżącego nastolatka do tyłu i zbliżył się nieznacznie do Iron mana.

-Ty pewnie Stark sądzisz, że mały Peterek to taki zwyczajny, niewinny chłopiec. Bzdura. To morderca- po policzkach chłopaka spłynęła fala łez- dzisiaj zabił pięć osób. Tak po prostu. Chyba nie wpuścił byś mordercy do swojej wieży, co?

-Nie wierzę ci- prychnął Tony. To niemożliwe. Ten dzieciak nikogo by nie zabił. Przecież on jest bohaterem! Pomaga ludziom i ich ratuje.

-Ależ nie musisz mi wierzyć!- wykrzyknął Wade- zapytajmy jego- wskazał na nastolatka- Peter, to prawda?

Chłopak spojrzał na niego ze łzami w oczach.

-T-tak... ale...- zaczął drżącym głosem.

-Widzisz?- przerwał mu najemnik- jemu chyba wierzysz.

Tony patrzył na Parkera z niedowierzaniem. Ale nie myślał teraz o nim jako o mordercy. Nawet nie był na niego zły. Był wściekły na Deadpoola. Jak ktoś może być takim skurwielem, żeby zmusić piętnastolatka do czegoś tak strasznego? Przecież on jest wykończony. Psychicznie i fizycznie. Wygląda tak, jakby był już całkiem złamany i zniszczony.

-A-ale ja n-naprawdę nie chciałem... t-to...- Wilson wciągnął powietrze, gwałtownie odwrócił się i z całej siły uderzył młodszego w twarz.

-Kto pozwolił ci się odezwać psie?!- syknął. Ten widok sprawił, że w Tonym zagotowało się ze złości.

-NIE DOTYKAJ GO!- krzyknął i już miał podbiec do leżącego chłopaka, ale do jego szyi została przystawiona katana.

-Jeden krok w przód, a zabiję smarkacza- warknął Wade i drugim mieczem wycelował w mniejszego- a zresztą, co ci na nim tak zależy? To morderca. Zwykły śmieć. 

Peter wzdrygnął się na te słowa, a gdyby spojrzenie milionera mogło zabijać, Deadpool z pewnością już dawno leżał by martwy.

-Nie waż się tak o nim mówić- syknął, wpatrując się z troską w leżącego nastolatka.

Doskonały kłamcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz