-No Petey, przywitaj się z panem Starkiem- uśmiechnął się okrutnie w kierunku nastolatka, ale Parker nawet nie drgnął. Wciąż wpatrywał się z przerażeniem w milionera. Deadpool powiedział lodowatym głosem- powiedziałem coś smarkaczu.
-D-dobry w-wieczór- Tony zmarszczył brwi, gdy zobaczył jak wygląda chłopak. I już nawet nie chodziło o ślady pięści, rany i siniaki. Był blady, miał sine wory pod oczami, spierzchnięte, matowe, poranione usta, a jego oczy były czerwone od płaczu. W jego spojrzeniu nie było rozpaczy i strachu, tak jak kiedyś. Ono było puste.
-Cześć Peter- powiedział, a nastolatek spuścił wzrok. Milioner zwrócił się do Wilsona- a więc, po co mnie tu ściągnąłeś?
-Chciałem się tylko upewnić, że przestałeś się interesować Pajączkiem raz na zawsze- mówiąc to, rzucił młodszemu złośliwe spojrzenie i ścisnął jego ramię, przez co na twarzy Parkera pojawił się delikatny grymas bólu, co nie uszło uwadze Tony'ego.
-Nie, wieża jest zawsze otwarta dla Petera- powiedział pewnym głosem i spróbował spojrzeć Spider man'owi w oczy, jednak on wciąż wbijał wzrok w swoje stopy.
-Och, tak uważasz? Gdybyś znał jego mały sekrecik, nie wpuścił byś go tam, chyba że w kajdankach- głos Deadpoola wciąż był rozbawiony. Parker zaczął się delikatnie trząść, a po jego policzku spłynęła łza. Tony widząc to, przestraszył się. Czemu chłopak aż tak reagował?
-Jaki niby sekrecik?- przecież nie ma takiej rzeczy, która sprawiłaby, że czarnowłosy odwrócił by się od Pajączka... prawda? Wilson odepchnął lekko drżącego nastolatka do tyłu i zbliżył się nieznacznie do Iron mana.
-Ty pewnie Stark sądzisz, że mały Peterek to taki zwyczajny, niewinny chłopiec. Bzdura. To morderca- po policzkach chłopaka spłynęła fala łez- dzisiaj zabił pięć osób. Tak po prostu. Chyba nie wpuścił byś mordercy do swojej wieży, co?
-Nie wierzę ci- prychnął Tony. To niemożliwe. Ten dzieciak nikogo by nie zabił. Przecież on jest bohaterem! Pomaga ludziom i ich ratuje.
-Ależ nie musisz mi wierzyć!- wykrzyknął Wade- zapytajmy jego- wskazał na nastolatka- Peter, to prawda?
Chłopak spojrzał na niego ze łzami w oczach.
-T-tak... ale...- zaczął drżącym głosem.
-Widzisz?- przerwał mu najemnik- jemu chyba wierzysz.
Tony patrzył na Parkera z niedowierzaniem. Ale nie myślał teraz o nim jako o mordercy. Nawet nie był na niego zły. Był wściekły na Deadpoola. Jak ktoś może być takim skurwielem, żeby zmusić piętnastolatka do czegoś tak strasznego? Przecież on jest wykończony. Psychicznie i fizycznie. Wygląda tak, jakby był już całkiem złamany i zniszczony.
-A-ale ja n-naprawdę nie chciałem... t-to...- Wilson wciągnął powietrze, gwałtownie odwrócił się i z całej siły uderzył młodszego w twarz.
-Kto pozwolił ci się odezwać psie?!- syknął. Ten widok sprawił, że w Tonym zagotowało się ze złości.
-NIE DOTYKAJ GO!- krzyknął i już miał podbiec do leżącego chłopaka, ale do jego szyi została przystawiona katana.
-Jeden krok w przód, a zabiję smarkacza- warknął Wade i drugim mieczem wycelował w mniejszego- a zresztą, co ci na nim tak zależy? To morderca. Zwykły śmieć.
Peter wzdrygnął się na te słowa, a gdyby spojrzenie milionera mogło zabijać, Deadpool z pewnością już dawno leżał by martwy.
-Nie waż się tak o nim mówić- syknął, wpatrując się z troską w leżącego nastolatka.
CZYTASZ
Doskonały kłamca
Science FictionBył sam. Całkiem sam. Samotny, niechciany, bezużyteczny. Po co kimkolwiek taki dzieciak jak on? Nieudacznik. Kłamca. Przestępca. Na dodatek tak niewdzięczny. Pan Wilson zapewniał mu dach nad głową, a on? On zamiast grzecznie biegać na posyłki, zadaj...