Epilog

233 13 3
                                    

Oboje siedzieli na podłodze po dwóch stronach szachowej planszy.

- Twój ruch - odezwał się Tolys.

- Czekaj, myślę - odparł Feliks i oparł podbródek na dłoni.

Zaczął jeszcze intensywniej wpatrywać się w pionki ustawione na czarno-białym polu, analizując sytuację.

Grali już ze sobą tyle razy, że wydawać by się mogło, iż teraz robią to z przymusu bądź z braku innych, ciekawszych zajęć. W rzeczywistości uwielbiali wspólne rozgrywki, a wygraną traktowali jako satysfakcję z pokonania drugiego. Ot, taka ich mała przyjemność.

Blondyn podniósł pionek króla i przesunął go na sąsiednie pole.

- Szach - spojrzał w niebieskie oczy, które nabrały zaskoczonego tą sytuacją wyrazu.

- Szach, powiadasz? - ich właściciel nabrał pokaźną ilość powietrza do płuc.

Znów zapadła cisza. Teraz tym, który usilnie wgapiał się w planszę był Tolys, starający się wybrnąć z tej nieciekawej sytuacji. Miał trzy opcje ruchu, jednak każda z nich w następnej kolejce zakończyłaby się porażką. Miał wybór: poddać się teraz albo przegrać przy kolejnym ruchu Feliksa. Bez sensu.

- Poddaję się - uniósł otwarte dłonie na wysokość głowy.

- No co ty, Licia? Poddajesz się, tak po prostu?

- Nie mam ruchu. Sam zobacz - wskazał swoje pionki.

Zielonooki po krótkim rozeznaniu się w sytuacji na planszy, stwierdził zaskakującą dla Litwina rzecz.

- Mogłeś zbić moją wieżę koniem.

- Co? - zmarszczył brwi, nachylając się nad grą.

- No zobacz - chłopak wziął do ręki czarnego konia - mogłeś się ruszyć tu, zbić moją wieżę i potem uciec królem, bo moja dama jest tu - wskazał na białe pole w rogu - więc musiałbym się najpierw ruszyć nią tu.

Brunet był pod wrażeniem. Że też sam na to nie wpadł. Jego chłopak był dobry w szachy, to było oczywiste, ale wcześniej rzadko udawało mu się wygrywać. Może to też dlatego, że nie był cierpliwy do takich gier i kiedy już go znudziły, rozrzucał pionki po całym pokoju.

Blondyn wstał.

- No, to co jeszcze chcesz robić?

- Nie wiem. W sumie głodny jestem. Co ty na to, żeby iść coś zjeść?

- Możemy iść, zrobimy sobie gofry.

***

Chłopcy szybko przygotowali ciasto na ów słodką przekąskę i teraz czekali tylko na nagrzanie się gofrownicy.

- Ciekawe, czy mam bitą śmietanę - wymamrotał do siebie Feliks, studiując zawartość lodówki.

- Na drzwiach - przypomniał mu Tolys, opierając się o kuchenny blat.

- A tak - Polak wziął ją do ręki i uśmiechnął się głupio.

- Myślę, że już można wlewać ciasto - stwierdził drugi, zauważając gasnącą czerwoną lampkę na górnej pokrywie urządzenia.

Otworzył je i wlał słodką masę do środka. Zostało im tylko czekanie na ponowne zapalenie się światełka i będą mogli się zajadać.

- Aa...

Niebieskooki podniósł na niego zahipnotyzowany maleńką strużką dymu wydobywającą się spod zamknięcia gofrownicy wzrok.

- Już nic... - jego ton wydał mu się dziwny.

A ty Liciu?... | LietPol [Hetalia]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz