"Maski"

41 1 0
                                    

Kroczyliśmy całym sznurem szybkim krokiem, popychając siebie nawzajem. Mężczyzna w masce zniknął kilka sekund po tym, jak go zauważyłam, żeby następnie pojawić się na piętrze wyżej i obserwować mnie swoim orlim wzrokiem z góry.

Przeczuwałam, że coś było nie tak, wiedziałam, że ten mężczyzna miał coś wspólnego z ewakuacją całego centrum handlowego, jak i z nieznanym numerem, który zadzwonił do mnie kilka dni temu. 

Adrien nadal mnie trzymał, przepychając się jak najszybciej na przód. Karlos za to gdzieś zniknął, nie wspominając o moich drogocennych zakupach. Na parkingu wszystkie samochody próbowały jak najszybciej wyjechać, co proste nie było, zważając na ich ilość. Dopiero będąc w samochodzie znaleźliśmy Karlos'a, oczywiście bez moich zakupów. Przyznaje, byłam wściekła, ale nie chciałam robić awantury, w końcu komuś z nich mogło coś się stać. Białowłosy ochroniarz wytłumaczył, że przy tym całym tornadzie ludzi, zakupy zostały skradzione, na co obojętnie pokręciłam głową.

Byłam głodna, niezadowolona i zmęczona.

Potrzebowałam gorącej kąpieli z toną olejków relaksujących i lampkę czerwonego wina. Wysłałam wiadomość mojej gosposi i związałam lokowane włosy w kitkę, po czym spojrzałam się w moje kieszonkowe lustereczko. Byłam lekko rozmazana przy ustach, lecz to mnie już nie obchodziło, zważając na fakt, że właśnie straciłam trzy tysięczne zakupy. Westchnęłam i oparłam głowę o szybę białego Range Rovera.

A miał być taki dobry dzień.

* * *

Gdy tylko Aurora razem z ochroniarzami przekroczyła próg Villi, napadła ją Skylar wypytując się gdzie była. Jej wyraz twarzy wskazywał na problemy i Aurora doskonale o tym wiedziała. Całe szczęście, że była ona przygotowana na takie typu sytuacje i zawsze miała wymówkę, na wręcz każdą z nich. Ruda przejechała wzrokiem po twarzy kuzynki i zatrzymała się na jej niebieskich, niczym niebo oczach. Jej były zielone jak szmaragdy, a przynajmniej tak mówił jej kiedyś ojciec. Wiedziała, że zaraz wszyscy się zlecą, by ochrzanić ją za jej wybryk, dlatego postanowiła ulotnić się, jak najszybciej mogła i wziąć gorącą kąpiel. Podrapała się po szyi i srogim spojrzeniem zmierzyła Skylar. Dziewczyna jak co dzień miała na sobie spódniczkę przed kolano i bluzkę z długim rękawem.

Jej głowę zdobiła perłowa opaska, a jej włosy były tak samo jak Aurory, zakręcone.

Na jej stopach były zapięte czarne pantofle na wysokim obcasie, co sprawiało, że była jeszcze wyższa od rudowłosej.

Skylar dotknęła ramienia Aurory, na co ta od razu się wzdrygnęła i w yszarpała się z uścisku kuzynki.

- Rory... Rodzice się martwili. Mama i tata również. Wszyscy ciebie szu-

- Masz na myśli mojego ojca i moją macochę? - spytała zdenerwowana.

Nikt nie miał prawa dawać Paulinie miana matki rudowłosej. Kobieta, którą poślubił jej ojciec była nie do zniesienia, a gdy Aurora na nią patrzała, dostawała odruchów wymiotnych.

Miała klasę i idealnie wpasowywała się do świata Neil'ów, jednak nie do świata Aurory.

- Paulina również się martwiła. - poprawiła brunetka, broniąc kobietę, z którą wyśmienicie się rozumiała. Gdyby to jej ojciec ożeniłby się z Pauliną, Skylar skakałaby wręcz ze szczęścia. Nie tylko dlatego, że miałaby kompana do robienia zakupów, ale też dlatego, że Paulina idealnie wpasowałaby się w rolę jej macochy.

- Skończyłaś już? - spytała retorycznie zielonooka i nie czekając na odpowiedź, wyminęła kuzynkę, idąc po schodach do swojego tymczasowego pokoju. Chciała choć trochę rozkoszować się wakacjami, ale jak co roku, nie było jej to dane.

Rudowłosa wparowała do pokoju, niczym huragan i rzuciła swoją torebkę na łóżko, kiedy już miała zamiar udać się do swojej prywatnej łazienki (gdzie została przygotowana gorąca kąpiel), czarne pudełko leżące na jej biurku, przykuło jej uwagę.

Zmrużyła swoje brwi i strzepnęła kilka spadających pasm włosów z twarzy, łapiąc pudełko w dłonie. Dokładnie je zeskanowała i otworzyła delikatnie jego wieko, które odłożyła na bok.

Sparaliżowana, przyglądała się czarnej masce leżącej w pudełku, do momentu, w którym zorientowała się, że jedno z okien było otwarte. Porzuciła pudełko i szybkim krokiem podeszła do okna i je zamknęła. Uniosła brodę do góry, rozmyślając.

Po chwili powróciła do czarnego pudełka i lekko trzeszczącymi rękoma wyjęła równie czarną maskę, skanując ją bardzo uważnie.

Dopiero teraz zauważyła, że pod maską znajdowała się kolejna rzecz.

Aurora miała szczęście, że wiedziała, co to jest, iż właśnie takich urządzeń niekiedy używała w internacie na lekcjach informatyki.

Stary, czarny Walkman leżał na dnie pudełka z kawałkiem przylepionej do niego taśmy klejącej z napisem „Maski". Dziewczyna lekko się zawahała, jednak ostatecznie chwyciła w dłonie starego Walkmana i nacisnęła przycisk do odtwarzania materiałów na urządzeniu.

„Rok temu po raz pierwszy założyłem maskę.
Śmierdziała stęchlizną i była opuszczona, niczym gniazdo os, którego pozbył się mój ojciec latem, trzy lata temu.
Mój ojciec często mawiał, że tylko danym osobą potrzebna była maska, najwidoczniej trafiło mnie i tym razem"

„Miesiąc temu nie potrafiłem, rozstać się z moją maską.
Czułem jak z dnia na dzień, coraz bardziej przywiązuje się ona do mnie,
niczym dzikie zwierzę,
które potrzebuje szmat czasu, by je okiełznać i zdobyć zaufanie.
Jednak im bardziej się do mnie przywiązywała,
tym bardziej wiedziałem,
że będzie mi się ciężko z nią rozstać."

„Dziś po raz pierwszy zdjąłem maskę.
Chciałem tak samo jak ojciec, rozstać się z nią, kiedy nie była mu już potrzebna.
Czułem się, jakbym porzucał coś, co chroniło mnie przez tak długi czas.
Więc postanowiłem się nią podzielić,
by ponownie nie została zaniedbana jak rok temu, kiedy po raz pierwszy ją założyłem.
Chciałem, żeby zawsze jakaś osoba się nią dzieliła, tak by już nigdy nie została opuszczona.

"Dziś po raz pierwszy zdjąłem maskę, by podzielić się nią z osobą, która jej potrzebuje."

894 słów

GENERATION 20 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz