"Młoda i Piękna"

22 1 0
                                    

 Aurora

Rano o szóstej, zostałam obudzona przez mojego ojca, jak zawsze chodził nerwowo z jednego końca na drugi. Patrzał na mnie jakbym oszalała, a przynajmniej tak go widziałam przez zaspane oczy.

Przetarłam ręką twarz i podniosłam się do pozycji siedzącej, zakrywając się jeszcze szczelnej pościelą. Tata błyskawicznym krokiem podszedł do mojej szafki nocnej i agresywnie wziął z niej mój budzik, który podsunął mi go pod nos, oznajmiając, że zaspałam o godzinę i powinnam być już dawno na przymiarce sukienek.

Zmrużyłam oczy i wyłoniłam twarz spod kołdry.

- Nikt mi nie powiedział, że rano mam przymiarkę sukienek, zresztą nawet nie wiem, jaką miałabym założyć. -

Tata zacisnął żuchwę, widząc jak, przewracałam oczami i zdenerwowany ruszył w stronę drzwi.

- No już!  - krzyknął, trzaskając drzwiami, na co lekko się uśmiechnęłam, przypominając sobie, że moja macocha nienawidziła, kiedy ktoś nimi trzaskał.

Powolnie zwlokłam się z łóżka i powolnym krokiem wyszukałam parę bielizny oraz ubrania, po czym ruszyłam do łazienki, przygotować się na ten dzień.

Gdyby nie to, że spędzałam prawie co roku lato u wujka Neila, może i bym się delektowała piękną pogodą, ale przecież co to za lato, które spędzę 24 na dobę w wielkiej posiadłości.

Po wczorajszej sytuacji w centrum handlowym, nie miałam ochoty jakkolwiek się „upiększać", więc pozostawiłam koka, w którym spałam, oraz nie robiłam makijażu, na co na szczęście mogłam sobie pozwolić, nie to, co ulubiona kuzynka Skylar.
Ubrałam się w najzwyklejszą żółtą bluzkę z krótkich rękawkiem i niebieskie dżinsy, po czym udałam się na piętro niżej, czyli parter gdzie trafiłam centralnie do salonu.

W jak zawsze idealnie uporządkowanym salonie, natrafiłam na całą trójkę członków mojej rodziny oraz Pauline.

Dopiero teraz zauważyłam na ogromnym zegarze, wiszącym na największej ze ścian, jak długo spałam.

 Zazwyczaj nie zdarzało mi się spać do jedenastej, raczej do maksymalnie dziewiątej.

- Dzień dobry. - ledwo słyszalnie, przywitałam się ze wszystkimi i zatrzymałam się na ostatnim stopniu, skanując uważniej sytuacje.

W końcu westchnęłam, podchodząc bliżej i przysiadając się na jednej z kanap tuż obok taty.

Tata był Włochem, jednak nic z jego wyglądu jak i z jego zachowania, na to nie wskazywało, może i dlatego, że jego matka pochodziła z Madrytu, a jego ojciec z Ameryki. Obydwie strony należały do śmietanki arystokracji, więc oczywiście ich spotkanie nie było przypadkiem.
Ich małżeństwo okazało się idealnym eksperymentem, iż zdołali razem zapoczątkować dużą karierę we Włoszech.

Podobnie było z moją mamą, której niestety nie było już z nami od sześciu lat. Zmarła na gruźlicę, zaledwie 2 miesiące przed moimi urodzinami, co gorsza nie miałam okazji jej nawet zobaczyć, ponieważ była w klinice. Pochodziła z Nowego Orleanu i podobnie jak u moich dziadków, ich spotkanie nie było przypadkiem. Mama była córką przyjaciela mojego dziadka, a kiedy pierwszy raz się spotkali, nie mal od razu coś między nimi zaiskrzyło. Przerażająca była myśl, że mnie także czekał taki los. Dobrze znałam ludzi arystokracji i znakomicie wiedziałam, że większość z nich to snoby. Ojciec już nie raz przedstawiał mi, jak on to powiadał „młodych kawalerów", jednak większość z nich była ślepo zapatrzona w wizje ich ojców, co liczyło się tylko z tym, żeby powiększyć ich zasięgi i pociągnąć ich drzewo genealogiczne.

Wtedy, kiedy żyła jeszcze mama wszystko było o sto razy lepsze. Ja nie chodziłam do internatu, a do skrzynki pocztowej nie przychodziły nieliczne listy od starszych chłopców, lub młodszych mężczyzn.

GENERATION 20 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz