3. Koniec przyjaźni?

386 30 6
                                    

Lily pov's

- Obudziła się!

Lily otworzyła oczy. Była w Skrzydle Szpitalnym. Nie pamiętała kiedy się tam znalazła.

- Odsuńcie się! - krzyknęła Pani Pomfrey - Wynocha! No już idźcie do swoich dormitoriów. Możecie odwiedzić pannę Evans jutro.

- Co się stało? - zapytała Lily niepewnie. Zobaczyła, że Marlena, Ann, Alicja, Remus i Potter wychodzą. Dlaczego nie było z nimi Dor?

- Prawie utonęłaś.

W tym momencie Lily wszystko sobie przypomniała.
- Jak długo spałam?

- Aż 10 dni! Potter nalegał abym pozwoliła mu tu zostać dłużej. Niestety, nie mogłam zatrzymywać go w nieskończoność. I tak spędzał tutaj każdą wolną chwilę.

- Potter? Co...? - Lily dostała laga muzgu.

- Ahh tak, ty przecież nic nie wiesz. Pan Potter wyciągnął cię z tego jeziora.

Lily otworzyła szeroko oczy. Potter? Przecież mógł przy tym zginąć. Zaryzykował dla niej własne życie.

- Teraz podam ci eliksir słodkiego snu. Musisz wypocząć.

- Ale mam już dosyć spania... - mruknęła Lily.

Pani Pomfrey podała jej eliksir. Lily wypiła go jednym chaustem, a potem odeszła do krainy snów.

Ann pov's

- Dorcas! Lily się obudziła!

Dorcas milczała.

- Dor?

Dziewczyna nadal się nie odzywała.

- Meadowes! - krzyknęła wkurzona Marlena.

- Dorcas, od czasu tego wypadku zachowujesz się jak obrażona księżniczka! - Ann zamierzała wygłosić Dorcas kazanie.

- Czego wy ode mnie chcecie?!

- Jak byś zapomniała to twoja przyjaciółka leży w Skrzydle Szpitalnym. Właśnie przed chwilą się obudziła. A ty nas ignorujesz?

- Fajnie.

- Dor jesteśmy przyjaciółkami. - powiedziała Alicja i podeszła do niej.

- Już nie jesteśmy!

- Dorcas! Co cię ugryzło? - krzyknęła Marlena.

- Po prostu się zmieniłam! Już nie jestem dawną sobą! - wrzasnęła i wyszła trzaskając drzwiami.

Dziewczyny stały oniemiałe i patrzyły się w drzwi.

- Co jej się stało? - zapytała niepewnie Alicja.

- Może przytłoczyła ją ta cała sytuacja? Pewnie obwinia się za to co się stało. Biedna. - powiedziała delikatnie Marlena.

- Lily jest biedna! - wrzasnęła Ann - Jak my jej to powiemy? - usiadła załamana na łóżku - Zawsze trudno było jej się otworzyć, a Dorcas była jej chyba najbliższa. - Carter spuściła głowę.

- Ann... Wszystkie jesteśmy jej bliskie. - przytuliła ją Alicja.

Z drugiej strony podeszła McKinnon.
- Nie wierzę, że to koniec naszej przyjaźni! Dorcas przechodzi tylko chwilowy kryzys.

- Chciałabym podzielać twój optymizm - rzekła Ann.

- Przestańmy się zamartwiać. Chodźcie przejdziemy się na błonia. Lily jest bezpieczna pod okiem pani Pomfrey, więc nie musimy się o nią martwić. - powiedziała Marlena.

- Dobry pomysł - zawołała radośnie Alicja i wyciągnęła z pokoju Ann.

James pov's

James siedział w pokoju wspólnym Gryffindoru gdy z pokoju dziewczyn wybiegła wściekła Dorcas.

- Co ci się dzieje? - zapytał.

- Ty to się lepiej martw swoją dziewczyną Evans. Oboje jesteście siebie warci. - odwarknęła.

- Nie masz prawa mówić tak o mnie, a tym bardziej o Lily! - krzyknął rozwścieczony James.

- Haha - Dorcas zaśmiała się wrednie - ona nigdy na ciebie nie spojrzy, nigdy nie zgodzi się zostać twoją dziewczyną - zaszydziła Meadowes i pewnym krokiem wyszła z pokoju wspólnego Gryffindoru.

Jamesa na te słowa zakuło coś w piersi.
- Jeszcze zobaczyć podła żmijo.

Gdy chwilę później z sypialni wyszły zrozpaczona Ann, roześmiana Alicja i zdeterminowana Marlena, Potter nie wiedział co ma myśleć.

- Dziewczyny! - zawołał, a gdy go zobaczyły pokazał im żeby do niego podeszły. - Co się stało Meadowes?

- Kryzys... - jęknęła Marlena.

- Zdrada - warknęła Ann.

- Urzalanie się nad sobą - powiedziała Alicja.

James patrzył się na nie niepewnie.

- Czyli koniec naszej przyjaźni! - warknęła Carter.

- Ann! - krzyknęła McKinnon - To tylko chwilowy kryzys.

- No nie powiedziała bym. To Lily powinna się zachowywać tak jak Dor, a nie odwrotnie! - powiedziała Ann.

- Byłeś u Lily? - zapytała spokojnie North.

- Co? Ja?

- Nie udawaj Potter. Wiemy że tam byłeś. - powiedziała ostro Ann.

- Ehh, próbowałem wejść, ale Pomfrey...

Marlena się roześmiała.
- A gdzie Remus? - zapytała - I Peter. I Black? - dodała po chwili zmieszana.

- Remus poszedł z Peterem do biblioteki, a Black nie odzywa się do mnie od czasu tego dnia... - zawahał się Rogacz.

- Zauważyłam, że kładką pomiędzy nami, a wami huncwotami jest Lily. Teraz gdy leży w Skrzydle Szpitalnym prawie nie rozmawiamy - powiedziała smutno Marlena.

- Chodzi ci przede wszystkim o Remusa! - zachichotała Alicja.

James spojrzał na nią ze zdumieniem. Marlena i Remus? W sumie te ukradkowe spojrzenia Lunatyka w kierunku Marleny. Potter wolał mówić co czuje niż to ukrywać.

- Uuulala chyba tworzy nam się nowa parka! - zawołał James.

McKinnon pokazała mu języka.
- Spójrzmy lepiej na Alicję i Franka. - zachichotała.

- A Dor i Black? Co o tym sądzicie? - zaśmiał się James.

- Albo Potter i Evans! - zaśmiała się Alicja.

- Gdyby tylko mnie chciała. - westchnął James.

- Potter! Ty się poddajesz?! Ty? Walczysz o nią od pierwszej klasy i zamierzasz odpuścić? - krzyknęła Ann.

- Nigdy nie odpuszczę, ale ta wstrętna Meadowes powiedziała, że Lily nigdy na mnie nie spojrzy...

- Potter weź się w garść i nie urzalaj się nad sobą! Chodź z nami na błonia. Po drodze zgarniemy jeszcze Remusa i Petergrewa. - zawołała radośnie Ann, której poprawił się humor.

Prawdziwa miłość to dar /JilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz